Kwietniowe pudełko ShinyBox - Spring Time - ShinyBox with Natura

Kwietniowe pudełko ShinyBox - Spring Time - ShinyBox with Natura


Jak zawsze pod koniec miesiąca otwieram dla Was pudełko ShinyBox. Tym razem box powstał we współpracy z Drogerią Natura w związku z czym liczyłam na naprawdę interesującą zawartość. Musze przyznać, że szata graficzna pudełka jest naprawdę urocza, ale co do zawartości.. No cóż same zobaczcie...














W pudełku znajdziemy siedem produktów w tym 5 pełnowymiarowych i dwa w formacie travel size. Osobiście lubię te pojemności, ponieważ idealnie sprawdzą się podczas weekendowych wyjazdów.













Jako pierwszy wpadł mi w ręce szampon  NAOBAY jest to produkt w formacie podróżnym 100ml/50 zł). Markę znam i lubię, jestem ciekawa jak sprawdzi się ten szampon. Niebawem będzie nawet ku temu okazja. 














Kolejny produkt w wersji podróżnej  (7,20) to Naturalna woda różana od Beauty Marrakech. Uwielbiam za działanie nie znoszę za zapach :) Ale przyda się jako mgiełka nawilżająca w ciągu upalnego dnia.














Kolejny produkt to maseczka w płacie marki 7th Heaven To produkt pełnowymiarowy ( 11 zł) Lubię się  wszelkimi maseczkami, więc i tę wykorzystam z przyjemnością. 













Pomadka ochronna z filtrem UV marki BLOC to kolejny produkt pełnowymiarowy (24zł)  Lubię wszelkiego typu pomadki ale odnoszę wrażenie, że są one dodawane do Shiny zbyt często.













Odrobina kolorówki, lakier hybrydowy marki Silcare produkt pełnowymiarowy ( 11,99) Trafił mi się intensywny pomarańczowy kolor, czyli totalnie nie w moim typie :) Ale znam te produkty i naprawdę je lubię. Kolejny produkt to pomadko- błyszczyk marki KOBO produkt pełnowymiarowy (13,49) I chociaż lubię takie formuły i odcień bardzo mi odpowiada, czuje lekkie rozczarowanie. Liczyłam na coś więcej po współpracy ShinyBox oraz Drogerii Natura. Szkoda, bo uważam, że marka Kobo mam wiele do zaoferowania i pokazania. 












Na osłodę batonik Smart Food (5,99 szt) Lubię tego typu słodycze i praktycznie tylko po takie sięgam. Jestem zadowolona z tej przekąski. 











Zawartość jest ok, ale nie powaliła mnie na kolana. Czuję niedosyt, szczególnie w kwestii współpracy z Drogeriami Natura. Wciąż czekam na produkt wow! którzy rzuci mnie na kolana. Niestety w tym miesiącu to się nie wydarzyło :( A jak Wam podoba się zawartość tego boxa? 



EVREE - SODA CLEAN, SODOWY PUDER DO MYCIA TWARZY

EVREE - SODA CLEAN, SODOWY PUDER DO MYCIA TWARZY



Dzisiaj przychodzę do Was z produktem unikatowym i bardzo ciekawym w swoim działaniu. Sodowy puder do mycia twarzy marki Evree, produkt ten ogromnie mnie ciekawił. Pierwszy raz spotkałam się z tego typu kosmetykiem, podczas prezentacji gabinetowej pielęgnacji innej marki. Już wtedy czułam się bardzo skuszona, jak to naprawdę się odbywa i czy działa. Evree wyszło z propozycją łatwo dostępną oraz przyjemną cenowo, a do tego skuteczną! Jeżeli macie skórę mieszaną lub tłustą, borykacie się ze zaskórnikami i czujecie, że Wasza skóra potrzebuje dogłębnego  oczyszczenia. Zostańcie ze mną!












Oczyszczający zestaw, składa się z dwóch produktów. Pierwszym z nich jest sodowa pianka do mycia twarzy, kolejnym to sodowy puder i to on stanowi główną atrakcję tego wpisu ;) Produkty mają bardzo przyjemne opakowanie, miękkie, plastikowe tubki z których łatwo wydobyć produkt i przyjemną szatę graficzną. Dużym plusem jest ich zapach. Truskawkowa eksplozja! coś wspaniałego, zapach jest bardzo przyjemny.









Pianka tak naprawdę ma postać gęstej pasty, która po zmieszaniu z wodą daje efekt delikatnej pianki. Jest bogata w swojej konsystencji, dzięki czemu możemy dokładnie wymasować skórę, ponieważ pasta "trzyma" się skóry. Pianka jest bardzo delikatna i nada się nie tylko dla cery  mieszanych, czy tłustych, ale także dla cery suchej, a nawet wrażliwej. Produkt ten nie pozostawia żadnego dyskomfortu na skórze, wręcz przeciwnie odczuwam przyjemne nawilżenie po jej zastosowaniu. Buzia jest dobrze oczyszczona jest miękka i delikatna. 










Puder do mycia twarzy to produkt typu bajer. Bardzo drobno zmielony proszek na pierwszy rzut oka, skojarzył mi się z korundem, jednak nie jest on tak ostry. Po zmieszaniu proszku z wodą, otrzymujemy lekką piankę. Delikatne drobinki, zatopione  w proszku delikatnie masują i peelingują naszą skórę, ale nie są one tak agresywne jak tradycyjne peelingi. Puder sprawdzi się u każdego typu cery, ponieważ działa bardzo delikatnie, aczkolwiek skutecznie. Stosuje ten puder systematycznie 2-3 razy w tygodniu. Zaobserwowałam, że zaskórniki, które pojawiają się u mnie głównie na nosie znacznie się zmniejszyły. Puder nie podrażnia, a wręcz łagodzi wszelkie podrażniania, dzięki zawartości alantoiny w składzie. Bardzo się z nim polubiłam i chętnie po niego sięgam. Problemem może być jedynie jego wydajność. Producent zaleca użycie pół łyżeczki, ale dla mnie jest to za mało. Lubię, kiedy produktu jest więcej i mogę wykonać nim dłuższy masaż skóry. Ale to moje subiektywne zdanie wiem, że nie jestem zbyt ekonomiczna :) 











Serdecznie polecam Wam tę serię. Jest łagodna i bezpieczna. Sprawdzi się zarówno dla cery mieszanych jak i wrażliwych i suchych. Oczyszcza skutecznie, ale przy tym nie podrażnia, nie ściąga i nie pozostawia nieprzyjemnego filmu na skórze. Skład jest prosty, znajdziemy tutaj sodę oraz alantoinę. Ceny wahając się od 16-20 zł Produkty te dostępne są w drogeriach typu Rossmann czy Hebe. Warto się skusić także dla zapachu, słodka truskawkowa rozkosz gwarantowana!














Znacie produkty marki Evree?  Który z nich jest Waszym ulubionym? 
Zakupy i prezenty- kwietniowe nowości

Zakupy i prezenty- kwietniowe nowości




Dawno nie robiłam posta z moimi nowościami. Wiem, że bardzo lubicie posty z zakupami, dlatego w tym miesiącu postanowiłam zgromadzić wszystkie nowinki i zaprezentować Wam je w jednym obszernym wpisie. Kwiecień obfitował w nowości, wiosna rozkwita, zatem pielęgnacja się zmienia, ponadto rossmannowska promocja, skutecznie mnie skusiła. Nie obyło się też bez dodatków i biżuterii. Jeśli ciekawi Was co u mnie nowego, zaprasza, dalej :) 











Pierwsze pokuszenie to oczywiście promocja w Rossmannie -55% Nie zaszalałam jakoś bardzo, postawiłam raczej na sprawdzone i ulubione produkty. Tym sposobem, zrobiłam zapas ukochanego eyelinera oraz korektora pod oczy. Trzy maskary oraz nowości pomada do brwi Wibo (która mnie totalnie oczarowała)  puder HD marki Lovely. Do usta skusiłam się na zakup błyszczyka Max Factor (zapomniałam Wam go pokazać) oraz matową pomadkę marki Eveline. 











Otrzymałam wiele produktów do testów, między innymi produkty do pielęgnacji włosów marki Halier. Słyszałam o tej marce wiele dobrego , mam ogromną nadzieję, że i ja będę mogła wydać podobną opinię na ich temat. 










Pielęgnacja ciała i ukłon w stronę natury. Kosmetyki do ciała scrub oraz maska marki Natura Siberica, zachwycają nie tylko wyglądem i zapachem, ale także składem. Produkty posiadają certyfikat Cosmos NaturaL&Organic i są wegańskie. Produkty te znajdziecie do końca czerwca w asortymencie sklepów Rossmann. Nie mogę się już doczekać kiedy je użyje. 











Aloesową pielęgnację twarzy, zapewni mi marka Ava. Nowości z linii ECO, które już znalazły się w mojej wieczornej pielęgnacji. Serum oraz krem na noc, ciekawe który produkt sprawdzi mi się lepiej? Macie jakieś typy? 









O przyjemną kąpiel, zadba marka Rexona, która wprowadziła na rynek żele pod prysznic. Muszę Wam powiedzieć, że mają naprawdę bardzo udane zapachy. Pojemność to 400 ml, a cena to zaledwie 11 zł :) 











Nowości marki Evree to sodowe produkty do oczyszczania twarzy. Pianka oraz puder, który oczywiście sprawia mi największą frajdę i przyjemność. Bardzo ciekawy produkt, o którym niebawem napiszę coś więcej. Uwaga te produkty pachną truskawkami <3











Toników nigdy dość! moja ukochana marka Resibo i nawilżający tonik mgiełka. Na ciepłe dni, sprawdzi się zapewne znakomicie. Jakby mi miało braknąć toników, to zrobiłam mały zapas ulubieńców marki Ecolab ;)











Uwielbiam produkty złuszczające, zatem przesyłka od Galenic, sprawiła mi ogromną frajdę. Peeling wygładzająco, upiększający, który ma zadziałać w zaledwie 3 min! Jestem ogromnie ciekawa jak się sprawdzi.









Pozostając w temacie złuszczania, nie mogłam sobie odmówić zakupu produktu, o którym zrobiło się naprawdę głośno. Tołpa i trzy enzymy. Podobno to petarda i chyba coś w tym jest, bo znalezienie go, zajęło mi trochę czasu. 









Lubię sklep TKMAX, zawsze coś tam znajdę (niestety) Tym razem, wyszperałam maseczkę oczyszczającą, australijskiej firmy Skin Goo. Skład jest bajeczny i działanie równie przyjemne. Maseczka zawiera w sobie masło shea, które wspaniale nawilżą i pielęgnuję cerę. 










Moja cera 30+ potrzebuje już chyba mocniejszych działań z mojej strony. Przesyłka od sklepu Iperfumy zawierała dwa kremy marki L'oreal. Jeszcze nigdy nie używałam ich pielęgnacji (poza maseczkami) Jestem ciekawa, czy te produkty zadziałają i czy nie okażą się zbyt ciężkie dla mojej mieszanej cery 











Musiała pokusić się także o zakup czegoś do pielęgnacji okolic oczu. Marka LA-LE to moje odkrycie. Kosmetyki o naturalnych i bardzo prostych składach. Robione na nasze zamówienie. Skisiłam się na  kawowe masło pod oczy. Zapach jest bajeczny, a działanie... o tym na pewno Wam wspomnę tutaj lub na Instgramie ;) 










Makijażowa nowość marki Becca, to puder pod oczy, który totalnie mnie oczarował. Rozświetla, wygładza, upiększa...Jest ultralekki i delikatny, utrwala korektor, ale nie przesusza tej okolicy, Spojrzenie jest młode i świeże. To jest hit i nie zastanawiajcie się ani chwili dłużej. Musicie tego spróbować!!!










Produkt na który czekałam bardzo długo to pędzelki marki Jessup, które zamówiłam na Aliexpress. Skusiłam się na nie, bo tak je zachwalałyście, że nie mogłam się oprzeć, aby nie sprawdzić tego osobiście. Fakt, pędzelki są bardzo miękkie i przypominają mi nieco pędzle Zoeva, ale niestety pachną nie za ciekawie. Mam nadzieję, że to się po czasie spierze. 











Najnowszy zapach w mojej kolekcji to nowości od Giorgio Armani Si Passione, które dostałam w prezencie od męża. Są kwintesencją wiosny, kobiecości i radości. Zapach jest bajeczny, niebawem spodziewajcie się osobnego wpisu :) 










Zabawa w Pandorę trwa w najlepsze przyznaję, że to uzależnia. Bardzo podoba mi się to zbieranie i budowanie własnej bransoletki pełnej wspomnień. W kwietniu, zawitał do mnie nowy charms, kolekcja powoli się powiększa :) 








Na koniec coś bez czego nie wyobrażam sobie wiosny. Cygaretki, trencz i balerinki to mój ulubiony zestaw na wiosenną stylizację. Niestety mam bardzo problematyczne stopy i znalezienie odpowiedniego obuwia, często graniczy z cudem. 









Pierwsza opcja to balerinki ze sklepu Sinsay, które urzekły mnie krojem, nico innym niż typowe balerinki. Ładnie leżą na stopie i pasują do sukienek, na czym także mi zależało.








Kolejna para to balerinki ze sklepu Ryłko, w całości wykonane ze skóry. Moje stopy najlepiej tolerują i czują się w skórzanym obuwiu. Często wolę dołożyć i postawić na lepszą jakość, niż chodzić zakrwawiona i obklejona plastrami. Ten model jest już bardziej elegancki i ponadczasowy. 




Więcej grzechów nie pamiętam. Sporo testowania przede mną, ale która kobieta nie cieszy się z nowych kosmetyków, które być można znacząco wpłyną na jej wygląd i samopoczucie?! Koniecznie dajcie znać co Wam udało się kupić w ostatnim czasie?! 

Nie lubisz olejków? To się właśnie zmienia- Water oil moist rose Skin 79

Nie lubisz olejków? To się właśnie zmienia- Water oil moist rose Skin 79



Olejki to podstawa mojej pielęgnacji! Nie jestem w stanie zliczyć ile już ich testowałam. Najlepiej sprawdzają się u mnie wszelkiego typu mieszanki i sera na bazie olejów. Często jednak piszecie mi w komentarzach, że unikacie olejków, boicie się zapychania i nie lubicie tłustego filmu jaki pozostawiają na skórze. Dzisiaj mam dla Was rozwiązanie olejek wodny marki Skin 79. Sama byłam ogromnie zdumiona, ponieważ pierwszy raz spotkałam się z tego typu produktem. Azjatycka pielęgnacja ma wiele do odkrycia i dzisiaj odkryje przed Wami zalety tego specyfiku. 












Water oil moist rose, zapakowane jest w prześliczne niebieskie opakowanie, wykonane z grubszego plastiku, wyposażone w szklaną pipetkę (uwielbiam tę formę aplikacji) W opakowanie znajduje się 20 ml produktu (79 zł) który muszę przyznać jest bardzo wydajny. Konsystencja jest tutaj sporą niespodzianką, ponieważ w niczym nie przypomina ona tradycyjnego olejku. Jest niczym woda, rzadka, lejąca i delikatna. Nie pozostawia na skórze żadnego filmu i natychmiast wchłania się praktycznie do matu. Gdybym nie wiedziała, że to wodny olejek, pomyślałabym, że to po prostu woda różana. 












Zapach jest delikatny, subtelny i bardzo prawdziwy. Nie znoszę różanych aromatów, a ten tutaj wyjątkowo mi nie przeszkadza, co więcej nawet mi się podoba. Zapach jest niezwykle delikatny i to ogromny plus tego produktu. 














Produkt jest dość zagadkowy, nadaje się do każdego typu cery i można stosować go na kilka sposobów. Solo, jako emulsja, dodatek do kremów i maseczek. Ile głów tyle pomysłów na jego wykorzystanie. Ja uczyniłam z niego poranny rytuał, nakładam go jako bazę pod makijaż i w ten roli sprawdza się naprawdę wspaniale. Olejek zapewnia mi optymalne nawilżenie, sprawia, że suche partie są nawilżone . Moja strefa T natomiast nie jest przeciążona i nie przetłuszcza się. Makijaż prezentuje się nienagannie, skóra wygląda na wypielęgnowaną i zdrową. 













Olejek ma działanie nawilżające, antybakteryjne, przeciwzapalne, działa kojąco przy cerze naczyniowej oraz pomaga zniwelować blizny. Nie wiem, czy faktycznie działa przy tych problemach. Ponieważ moja cera jest w dobrej kondycji, potrzebuje nawilżenia i odżywienia i ten olejek jej to zapewnia. Jest ultralekki i delikatny, nie zapycha i  nie obciąża skóry. Nie podrażnia, a wręcz przeciwnie koi i hamuje wszelki dyskomfort ściągnięcie czy podrażnienia. Wodny olejek jest jak połączenie esencji, hydrolatu i olejku. Jest delikatny i nie pozostawia na skórze żadnego tłustego filmu. A mimo tego, działa tak jak działają na mnie tradycyjne oleje. Moje skóra polubiła się z nim bardzo. Azjatyckie kosmetyki to niezwykle fikuśne połączenia i mam ochotę aby poznać ich więcej. 












Miałyście okazję używać wodny olejek? Które produkty marki Skin 79  powinnam przetestować  w najbliższej przyszłości? 
Michael Kors, Sexy Ruby

Michael Kors, Sexy Ruby



Dzisiaj kolejna zapachowa historia. Chyba już  zdążyliście się przyzwyczaić, że raz na miesiąc jakiś flakon tu zobaczycie. Ten zapach łączy moje dwie słabości, pierwsza, która wynika z sama z siebie to oczywiście miłość do perfum. Druga to miłość to marki, mam małą kolekcję dodatków i marzę aby mogła się ona powiększyć. Skupmy się jednak na perfumach, one są tutaj najważniejsze. Zapach jest ze mną od grudnia, ale nadal nie zdążyłam się nim na tyle nasycić, aby przestać go używać. Sięgam po niego namiętnie i dobrze mi z tym. 













Zapach równie wspaniały, jak klejnot, którym został zainspirowany. Michael Kors Sexy Ruby to nowoczesna kompozycja szyprowa iskrząca się ognistą zmysłowością. Zapach otwiera pokusa soczystej maliny oraz woń świeżo zerwanej moreli z regionu Languedoc Roussillon we Francji. 
Urzekający, enigmatyczny szkarłat wyłania się z ujmującego aromatu bujnych płatków róży, które w połączeniu z morelą przywodzą na myśl delikatność kobiecej skóry. 
Nuty dolne tworzą zachwycającą teksturę. Mech dodaje kompozycji głębi kontrastując blask z ciemnością, a egzotycznie kobiecy jaśmin wielkolistny otula ją ciepłem kaszmirowych lasów pozwalając nam doświadczyć uwodzicielskiej dwoistości.












Pierwsze co zachwyca mnie w tych perfumach to ich strona wizualna. Przepiękny flakon, przywodzący na myśl szlachetny kamień. Złoto i czerwień, królewskie kolory. Pełne namiętności, pasji i zmysłowości. To propozycja, która rozbudzi kobiecość i doda seksapilu, każdej z nas. Roztoczy aurę luksusu i elegancji. Zapach ten jest niezwykle kobiecy i dostojny. Pomimo słodyczy, dość kwaśmy, pomimo róży dość owocowy. Pełen skrajności, jak każda kobieta. To mi się podoba!






Głowa

mailna, morela

Serce

jaśmin arabski, płatki róży

Podstawa

kaszmir















Pierwszy kontakt i uderza mnie kwaśna malina, która wibruje i usuwa się, aby ustąpić miejsca dojrzałej, soczystej moreli. To zapach pełen ciepła i słońca. Jest mi miękko,jest błogo i beztrosko. Otula mnie niczym ciepły szal i rozpala swoją słodką energią. To zapach z kategorii słodkich, ale nie jest męczący i duszący. Nie przytłacza nas, a jedynie subtelnie pozwala nam rozkwitnąć. Róża za którą nie przepadam, tutaj jest ukryta i nie dominuje w żaden sposób. Podoba mi się to bo dzięki temu zapach nie jest mdły i nie powoduje ciężkości. 













Zapach ciekawie się rozwija, ale tylko w początkowych momentach, później pozostaje już takie sam, aż całkowicie zgaśnie. Od kwaśnej nuty po elegancką słodycz, która sprawia, że nasza kobiecość rozkwita. Zapach jest pełen radości, uśmiechu i beztroski. Jest spełnioną radosną kobietą, która kroczy przez życie z wysoko uniesioną głową. Jest otwarta, spontaniczna i ma w sobie to coś. Zapach nadaje się zarówno na wieczór jak i na co dzień. Chociaż przyznaję, że na randki sprawdza się znakomicie. Jest tak otulający i ciepły, że dosłownie miękną kolana. Mój mąż, uwielbia kiedy go noszę. Sam mi go kupił i chyba już wiem dlaczego ;) 













Michael Kors Sexy Ruby to zapach nowoczesny, seksowny i kobiecy. Pewność siebie, przeplatana z dziewczęcym urokiem. Perfumy bardzo długo utrzymują się na skórze i zostawiają za sobą "ogon" Jeżeli jesteście fankami ciepłych, kobiecych zapachów to coś dla Was. Słodko-kwaśne pokuszenie, które nie pozwala o sobie zapomnieć. 





Znacie ten zapach? A może inne zapachy Korsa chcecie mi polecić? 






L'Oreal Paris, Skin Expert, Czysta Glinka przeciw niedoskonałościom- Wersja niebieska

L'Oreal Paris, Skin Expert, Czysta Glinka przeciw niedoskonałościom- Wersja niebieska


Mamy weekend, zatem nadeszła idealna pora na domowe spa z maseczką w roli głównej. Staram się stosować maski w konkretnie dni tygodnia, ale ostatnio wszystko się u mnie pozmieniało i nadrabiam głównie w piątkowy wieczór lub sobotni poranek :) Każda pora jest dobra aby zrobić coś miłego dla siebie. Rozpieszczajmy się zatem i upiększajmy. Maseczka o której chcę Wam dzisiaj opowiedzieć, to kolejne dziecko marki Loreal. Seria maseczek glinkowych cieszyła się dużym powiedzeniem, niebieska wersja wzbogacona o ekstrakt z alg to już czwarta propozycja marki. Muszę Wam powiedzieć, że ta smerfowa odsłona mocno mnie zaskoczyła.










Maseczka, podobnie jak poprzednie wersje, zamknięta jest w szklanym słoiczku. Pojemność to 50 ml, a cena to ok 35 zł, warto zatem zaczekać na promocje, wtedy jej cena wynosi ok 25 zł. Producent przewiduje 10 aplikacji, ale doskonale wiemy, że takie maseczki wystarczają na dłużej. Podoba mi się jej zapach jest świeży i ma w sobie jakąś męską nutę. 









Maska, konsystencją przypomina gęsta śmietanę, bez problemu nakłada się ją na skórę, dosłownie po niej sunie. Nie mam także problemu z jej zmywaniem, posiłkuję się małą gąbeczką i maseczka z łatwością się zmywa. 











Zadaniem maseczki jest zwężenie porów, oraz redukcja zaskórników. Nie do końca się z tym zgodzę, ale maska ma inne zalety i to całkiem sporo. Przede wszystkim świetnie radzi sobie z matowieniem skóry, hamuje wytwarzanie sebum, dzięki czemu moja strefa T po jej użyciu mniej się przetłuszcza. Ponadto wygładza skórę, sprawia, ze jest miękka i zagęszczona. Maseczka bardzo dobrze oczyszcza skórę. przy regularnym stosowaniu rozjaśnia cerę. Co akurat ja bardzo lubię! Maska faktycznie zwęża pory, buzia jest wygładzona i prezentuje się lepiej. A co najważniejsze ta wersja nie przesusza mojej skóry. Mam nawet wrażenie, że maseczka nawilża suche partie mojej cery. Nie odczuwam ściągnięcia, czy podrażnienia przy jej stosowaniu. 









Do tej pory miałam wersje zieloną i czarną, ale to właśnie wersja niebieska stała się moją ulubioną. Oczyszcza, wygładza, redukuje drobne niespodzianki i nawilża. Po zastosowaniu tej maski moja skóra jest mocno odżywiona i zregenerowana. Fakt, nie jest to produkt naturalny. Możemy same rozrabiać  glinki z hydrolatami lub ulubionymi olejami. Choć, przyznaję się nie zawsze mam na to ochotę i czas. Wersja gotowa, znacznie ułatwia sprawę i dzięki temu maseczkuję się regularnie. 











Jeżeli szukacie produktu, który oczyszcza, ale jednocześnie nawilża i odżywia skórę niebieska opcja będzie dla Was idealnym rozwiązaniem. Uważam, że te maski to naprawdę świetne produkty, teraz mam ochotę wypróbować nowe peelingi. Kto już je miał? Dajcie mi koniecznie znać w komentarzach, czy same robicie sobie maseczki, czy sięgacie po gotowe rozwiązania?



MARCOWE PUDEŁKO SHINYBOX "IT`S A GIRLS WORLD" MARZEC 2018

MARCOWE PUDEŁKO SHINYBOX "IT`S A GIRLS WORLD" MARZEC 2018



Dzisiaj nadeszła pora na rozpakowanie marcowej edycji pudełka ShinyBox, którego hasło przewodnie to It's A Girls World! Zgadzam się z tym stwierdzeniem to do kobiet należy świat i nie ma dla nas rzeczy niemożliwych :) Sprawdźmy zatem, jakie produkty mają nam pomóc podbić ten świat?! 








Sama szata graficzna ogromnie mi się podoba i z przyjemnością zachowam to pudełko na jakieś próbki lub maseczki w płachcie, też tak macie, że zostawiacie sobie ładne pudełka na zapas ? :) 











Pierwszy produkt jaki wyjęłam z pudełka to olejek do zmywanie makijażu marki GoCranberry produkt pełnowymiarowy 29zł/50 ml Jak wiecie, uwielbiam zmywać makijaż olejami i ten przetestuję z ogromną przyjemnością. Ma bardzo przyjemny skład i mam sentyment do tej marki :) 












Kolejno, trafiłam na krem pod oczy nieznanej mi marki Feel Free jest to produkt Bio, zatem jestem tym-bardziej ciekawa. Poza tym kremy pod oczy testuję nałogowo, więc ten zasili moją kolekcję kremów do sprawdzenia. Produkt pełnowymiarowy 67 zł/ 20 ml











Coś do makijażu twarzy, czyli mineralny podkład marki Delia produkt pełnowymiarowy 10,40/35 ml Nie wiem jak mi się sprawdzi, póki co martwi mnie jedynie odcień... 











Upominek, który w moim przypadku, kompletnie się nie przyda to Chusteczka brązująca do ciała marki Efektima. Raz w życiu w czasach licealnych miałam jeden epizod z tego typu "opalaniem" i nie wspominam tego dobrze :) Cena 1,87/ 2 szt. 












Kolejny produkt jaki znalazł się w pudełku był opcją wymienną. Mnie przypadła pęseta do brwi ze sklepu Kontigo. Muszę Wam powiedzieć, że trafione w punkt, ponieważ moja już się nieco wysłużyła. Poza tym ta prezentuje się bardzo ładnie :) 












Produkt. który niezwykle mnie zainteresował to sztyft na odrosty i siwe włosy marki Bielenda. Przyznam, że wygląda dość intrygująco i jest to naprawdę ciekawa sprawa. Nie sprawdzę na sobie, ponieważ mam jasne włosy, ale wiem na kim  poczynię pierwsze testy :) Produkt pełnowymiarowy 16,70/szt 












Na koniec maseczka do włosów, marki Novex 8 zł/10g. Jest to mini opakowano, idealne na wyjazdy., Ta marka często gości w boxach i muszę przyznać, że te maski całkiem przyjemnie mi się sprawdzają.










Podsumowując pudełko jest całkiem ok. Na plus zasługuje oczywiście olejek do demakijażu oraz krem pod oczy. Maseczka do włosów też na pewno się nie zmarnuje. Sztyft na odrosty to fajny bajer i na pewno go sprawdzę. Czekam na kolejny box i oczekuję wielkiego WOW! Może jakich produkt Vichy, albo miniaturka perfum- to byłoby coś :) A jak Wam podoba się zawartość marcowego Shiny? 





Kochane! Mam dla Was kod rabatowy do sklepu Kontigo -20% na cały asortyment poza marką Resibo oraz Neo Nail. Kod ważny do 22.04.18 r 


Copyright © 2014 Do połowy pełna... , Blogger