Cukierki od Delii

Cukierki od Delii

Hej Kochane,
dzisiaj mam dla Was mnóstwo słodyczy, które dostałam od marki Delia. Paczka ogromnie mnie zaskoczyła, ponieważ w środku znalazłam wspaniałe produkty niezbędne do wykonania wiosennego makijażu. Jak wiecie uwielbiam róże do policzków, pomadki i lakiery do paznokci. Obiecuję sobie, że więcej nie potrzebuję, ale i tak nie potrafię przejść obojętnie obok pięknych kolorów i słodkich opakowań :) Szczególnie w tym sezonie wiosna/lato, uwielbiam kolorowe makijaże, mocne soczyste usta, róż na policzkach i delikatna kreska. Zobaczcie same jakie cukiereczki ma dla nas Delia w swojej wiosennej kolekcji. 

 Otrzymałam tajemnicze pudełko...




a w pudełku różowo...








kosmetyki wspaniale zapakowane, różowy nasycony róż, dodaje energii i cieszy oko. W woreczkach, dwa zestawy jeden do makijażu ust i dwa lakiery. W drugim natomiast dwa cienie i dwie mozaiki do policzków. 








Bardzo podoba mi się stworzenie dwóch zestawów, jeden w różu, drugi w koralowym odcieniu.




opakowania szminek są piękne, wyglądają na bardzo eleganckie i ekskluzywne.





Mozaiki do twarzy są wspaniałe, jedna to typowy róż, druga może posłużyć jako bronzer :) 





kolorki są cudne, pasują do każdego makijażu i sądzę, że do każdego typu urody.





dwa wiosenne kolory cieni do powiek. Jeden w szampańskim kolorze, idealny do rozświetlenia, oraz morelowy który pięknie pasuje do muśniętej słońcem skóry. 






Jestem zachwycona kolorami, opakowania są bardzo urocze i cieszą oko. Pomadki mają niesamowicie nasycone kolory, jak dla mnie idealnie do delikatnego makijażu oka. Niebawem zrobię dla Was makijaż z użyciem tych produktów. A Wam co wpadło w oko? 
Kilka dobroci z Rossmanna

Kilka dobroci z Rossmanna

Hej Kochane, 
na wstępie pragnę Was przeprosić za brak aktywności na swoim blogu jak również na Waszych. Jestem totalnie zapracowana, mam nadzieję, że w weekend nadrobię wszystko. Dzisiaj przychodzę do Was z garścią produktów, kupionych na promocji -40% Miałam nic nie kupować, kosmetyki wysypują się już z szafek, niestety poległam i skusiłam się na kilka produktów. Starałam się kupić to co mi było potrzebne, ale mam też produkt, który skusił mnie opisem :) 





KREM POD OCZY ALTERRA, lubię ich szampony i pomadki, teraz skusiłam się na krem pod oczy z herbatą i olejkiem winogronowym. Jestem fanką kremów pod oczy, zobaczymy jak ten się spisze.





BRONZER DO TWARZY BIELENDA- to produkt, który skusił mnie opisem. Nie opalam twarzy, ale odrobina koloru by mi się przydała. Lubię produkty tej marki, służą mojej cerze. Jestem ciekawa jak sprawdzi się ten olejek i czy się opalę ;)







EVREE, MAGIC ROSE- słyszałam tyle dobrego o tym olejku, że postanowiłam się skusić. Do tej pory uwielbiałam serum korygujące z Bielendy, ale chce spróbować czegoś nowego. Ten olejek wydaje się stworzony dla mnie :)





GARNIER- mój ulubiony płyn micelarny, musiałam zrobić sobie jego zapas :)




ZIAJA- pasta oczyszczająca, super produkt, polubiłam go najbardziej z całej serii liście manuka. Kupiłam zapasową tubkę, ponieważ faktycznie działa i lubię jej zapach :)


To wszystkie moje zakupy, jak widzicie nie jest tego dużo. Kupiłam to o lubię i chciałam mieć znowu w swojej kosmetyczce, jak również nowości, które mam nadzieje spiszą się świetnie. Jak Wasze zakupy?

Peeling z kawy w tubce, czemu nie?!

Peeling z kawy w tubce, czemu nie?!

Hej Kochane,
dzisiaj mam dla Was bardzo aromatyczny i pobudzający post. Która z nas nie lubi kawy? pewnie znajdzie się kilka takich osób, ale ja osobiście nie wyobrażam sobie bez niej życia. Zaczynam dzień filiżanką czarnej kawy, to nałóg i rytuał, jestem temu całkowicie wierna, bo uwielbiam ten smak i nie mam zamiaru przestać :) Wiele z Was poleca domowej roboty peeling z fusów i odrobiny olejku. Sama czasami taki robię, ale niestety przyznaję bez bicia, czasami nie mam czasu, ani ochoty. Chwila przyjemności, ale później przyziemne sprzątanie kabiny, to nie dla mnie. Znalazłam na to sposób, w sklepie Kalina Polska znalazłam peelingującą emulsję myjącą z zmielonymi ziarenkami kawy. Brzmi pysznie, a jak działa?



OD PRODUCENTA:
Ma smakowity zapach kawy, zawiera naturalnie złuszczający bio-granulat z ziaren kawy, który delikatnie i skutecznie odnawia skórę; kofeinę - pobudzającą krążenie i poprawiającą elastyczność i ukrwienie skóry, czyniąc ją delikatną i miękką.
Regularne używanie to przyjemność stosowania oraz gładka i elastyczna skóra, o pięknym kolorycie. Pojemność: 200 ml






ZAPACH:
to jest poezja, kiedy pierwszy raz powąchałam, przepadłam. Zapach jest niezwykle uzależniający i niesamowity. Pachnie jak świeżo podane espresso we włoskiej kawiarence. Jak waniliowa babeczka, jak tort czekoladowy. Zapach pieści wszystkie zmysły, jest tak cudny, że ma się ochotę go jeść.



OPAKOWANIE:
miękka, poręczna tuba, zamykana na klik, z łatwością wydobywa się z niej produkt, dodatkowo możemy ją rozciąć. Pojemność to 200ml, cena 23zł do kupienia tutaj






KONSYSTENCJA:
jest niczym budyń, niesamowicie gęsta i wydajna, wystarczy niewielka ilość aby pokryć sporą cześć ciała. Konsystencja jest bardzo przyjemna w nakładaniu i w rozsmarowywaniu, nie musimy się męczyć, aby wymasować skórę, emulsja sunie po skórze, a drobinki kawy ją peelingują. A robią to bardzo dobrze, może dlatego, że jest ich naprawdę dużo. Emulsja jest bogata i naprawdę zdziera. Uwielbiam tego typu produkty.











MOJA OPINIA:
uwielbiam peelingi, balsamy mogą nie istnieć, ale bez peelingu nie da rady :) Lubię robić sobie wieczorne spa z użyciem peelingu, na tak przygotowaną skórę nakładam olejek, ewentualnie balsam. Peeling wykonuję także przed depilacją co zapobiega wrastaniu włosków, Wracając do tego produkty, to jest on uzależniający jak kawa :) Jak się spisał i czy zastąpi mi kawowy peeling? Jeśli o mnie chodzi, TAK, całkowicie wyparł mi z głowy chęć w brudzenie całego mieszkania, siebie i łazienki. Konsystencja jest niesamowita, bardzo bogata treściwa, nawilża i odżywia skórę. Drobinki kawy są liczne, rzez co peeling jest konkretny, a ja taki preferuję najbardziej. Skóra jest oczyszczona, wypeelingowana i nawilżona, wszystko w jednym produkcie. Przede wszystkim zapach, jest tak niesamowity i tak przyjemny, że trudno mi wyjść spod prysznica. Pachnie nim cała łazienka i moja skóra jeszcze przez długi czas. Uwielbiam go stosować rano, kiedy nie mogę się dobudzić, zapach kawy, masaż, który pobudza krążenie i filiżanka kawy działająca od środka, zapewnia mi energię na cały dzień ;) Brak mi słów odnośnie tego produkty, wydawałoby się, że to zwykłą emulsja do mycia ciała, ale dla mnie to prawdziwy hit. Podoba mi się skład, konsystencja, zapach i działanie. Minusem może być dostępność, pierwszy raz spotkałam się z nim w sklepie Kalin Polska, nigdzie indziej go nie widziałam. Kochane, co jeszcze przemawia za tym produktem, to fakt, że nie muszę sprzątać po tym zabiegu, drobinki szybko znikają w odpływie, łazienka jest czysta, ja jestem szczęśliwa, bo mam więcej czasu dla siebie :) Podsumowując rewelacyjny produkt, który myje, peelinguje, nawilża i uzależnia :)




Dermedic, Hydrain 3 Hialuro, Krem pod oczy

Dermedic, Hydrain 3 Hialuro, Krem pod oczy


Hej Kochane,
dzisiaj kolejny post pielęgnacyjny i kolejny krem pod oczy, który biorę pod lupę, albo lepiej pod oko ;) Kremy pod oczy zużywam w ekspresowym tempie, nie żałuję ich sobie, lubię dbać o te okolice w sposób szczególny. Dzisiaj przyszła kolej na ocenę kremu pod oczy marki DERMEDIC. Jak wiecie serum tej marki, okazało się świetnym produktem, natomiast płyn micelarny dość słabo wypadł. Jak poradził sobie krem pod oczy? Zapraszam dalej



OD PRODUCENTA:

Skutecznie pielęgnuje delikatną skórę wokół oczu. Zapobiega procesowi starzenia skóry wokół oczu. Przeciwdziała tworzeniu się opuchlizny wokół oczu. Do stosowania również pod makijaż. Wzmacnia fibroplasty odpowiadające za produkcję włókien kolagenowych i elastynowych.
Przeznaczenie: skóra wyjątkowo wysuszona, wymagająca intensywnej pielęgnacji nawadniającej.
Redukuje opuchliznę wokół oczu. Do stosowania również pod makijaż. Skoncentrowana ilość składników aktywnych. 




OPAKOWANIE:
kartonik, a w kartoniku tubka klasyka gatunku ;) Tubka jest wykonana z miękkiego plastiku, który z łatwością można przeciąć i wydobyć z niej resztki produkty. Pojemność to 15ml cena około 25-30 zł 
Podoba mi się szata graficzna, klasyczna, bardzo minimalistyczna




ZAPACH:
przyjemny i delikatny, nie jest drażniący, czy dyszący, poza tym szybko się ulatnia. Nie będzie nikomu przeszkadzał 





APLIKATOR;
bardzo lubię kremy w tubce, są bardzo higieniczne. Aplikator nakłada optymalną ilość produktu.






KONSYSTENCJA:
bardzo przyjemna i delikatna. Konsystencja jest taka akurat, nie zbyt gęsta i nie lejąca. Stosuję go głównie na dzień, bo dzięki swojej konsystencji szybko się wchłania i pd razu mogę wykonywać makijaż. Korektor ładnie się utrzymuje, nie roluje się i nie ściera. Krem bardzo przyjemnie się nakłada, polecam trzymać tego typu kremy w lodówce, rano to dodatkowa pomoc przy opuchnięciach i zmęczonym oku. 






MOJA OPINIA:
jako fanka kremów pod oczy, mam już pewne oczekiwania wobec tego typu produktów. Oczekuję nawilżenia, wygładzenia, odżywienia i działania przeciwzmarszczkowego. Mam swój ideał, ale ciekawość świata, każe mi wciąż szukać dalej :) Jaki jest ten krem? na pewno muszę powiedzieć, że bardzo przyjemny. Bardzo fajna konsystencja, nie jest zbyt bogata ( mam na myśli krem na dzień ) i nie lejąca, przez co nie ucieka nam przez palce. Krem nie podrażnia, nie przesusza, nie powoduje łzawienia i pieczenia. Idealnie się rozprowadza i wchłania do zera w bardzo krótkim czasie. Od razu wykonuje makijaż i trzyma się on bez zarzutów. Co do działania? krem przyzwoicie nawilża, odświeża i wygładza.  Z czasem niweluje też cienie pod oczami, rozjaśnia spojrzenie. Lubię nakładać go schłodzonego, wtedy rewelacyjnie niweluje zapuchnięcia. Nie zauważyłam silnego wygładzenia, czy działania przeciwzmarszczkowego. W moim odczuciu, to fajny krem dla młodej skóry. Byłby idealny jako pierwszy krem pod oczy. Jeśli o mnie chodzi, zabrakło mi troszkę efektu wow. Nawilżenie jest średnie i dość krótkotrwałe, ja zdecydowanie bardziej stawiam na mega odżywienie i porządne nawilżenie. Niemniej przyjemnie mi się go używa i zużyję go do końca. Jeżeli szukacie lekkiego kremu, który nada się pod makijaż, jest tani i łatwo dostępny polecam Wam ten krem z Deredic :)  













Zakupy, czyli to co kobiety kręci najbardziej :)

Zakupy, czyli to co kobiety kręci najbardziej :)


Hej :)
dzisiaj post zakupowy, uwielbiam zakupy, głównie te ubraniowe, ale kosmetyczne również sprawiają mi ogromną radość. W zasadzie, czy byłabym kobietą, gdybym tego nie lubiła? Skusiłam się na promocję w Rossmannie, ale było już tyle wpisów o tym, co kto kupił, zatem postanowiłam, że połączę to z innymi zakupami. Nie jest tego zbyt wiele, ale mam takie zapasy, że to i tak za dużo :) 



PIELĘGNACJA:
Oczywiście, skusiłam się na maseczki :) 
Dwie nowości, maska pod oczy, 
którą już używałam i muszę Wa powiedzieć, że fajnie się spisała.

BIELENDA:
uwielbiam serum i tonik z serii korygującej, kiedy zobaczyłam w ofercie nowość- 
wiedziała, że będzie moja. Jest to maseczka na noc, jeszcze nie próbowałam,
ale oczywiście dam Wam znać, jak się sprawdziła



KOLORÓKWA:

zrobiłam zapas mojego ulubionego podkładu Astor
Skusiłam się na nowy podkład rozświetlający z Avonu,
użyłam go kilka razy i efekt bardzo mi się podoba. 
Zdrowa, promienna skóra, bez drobinek

Bourjois- to moja ulubiona drogeryjna marka,ale w przypadku 
tego produktu, chyba się lekko rozczarowałam, póki co nie
jestem zadowolona, ale dam mu jeszcze jedną szanse 

Kolejna nowość od Avon, kuleczki wyrównujące koloryt skóry.
multikulturowe kuleczki, na wzór słynnych Meteorytów,
niebawem napisze o nich coś więcej :) 



OCZY:
 tutaj też postanowiłam uzupełnić zapasy, mój 
ulubiony tusz i eyeliner.

KOREKTORY:
skusiłam się na dwa korektory pod oczy, które mają pięknie rozświetlać 
spojrzenie.Namiętnie je testuje, niebawem powiem  Wam coś więcej :) .



RÓŻNOŚCI:

Ostatnio borykam się ze opuchniętymi i obolałymi stopami, postanowiłam
każdego wieczora 
robić im domowe spa :)
 zakupiłam sól z Bingo Spa, zobaczymy, że moje stopy poczują się 
po niej lekko :) 

Suchy szampon z Isany, zawsze muszę  mieć go w zapasie. 
Generalnie wolę szampon Batiste, ale akurat Isana była w promocji 

   Zmywasz Isany, to mój absolutny hit. Wracam do niego od lat i tak zostanie :)






Po drodze kupiłam jeszcze kilka żeli, pomadki i bronzer z Kobo, ale to pokażę Wam przy innej okazji :)



Olejek do demakijażu- Olejek Resibo spa w naszej łazience

Olejek do demakijażu- Olejek Resibo spa w naszej łazience

Witam,
dzisiaj niedziela, czas na leniuchowanie i ładowanie akumulatorów, albo na spa... Sama bardzo często właśnie w niedzielę robię sobie domowe spa, to czas tylko dla mnie i mojej skóry. Wy też tak robicie?  Zapewne tak :) Jestem zdania, że zabiegi u kosmetyczki powinno się robić to fakt, ale teraz mamy tyle wspaniałych kosmetyków dostępnych na rynku, że możemy pielęgnować naszą urodę w domowym zaciszu, sporo oszczędzając ;) Ja znalazłam produkt, który z powodzeniem mogę porównać do wizyty u kosmetyczki, albo nawet w spa :) Moje Kochane, dzisiaj przedstawiam Wam olejek do demakijażu marki RESIBO. Marka ta jest dość młodą marką, naszą polską marką, co warto pokreślić. Kosmetytyki, zostały stworzone przez jedna z nas, czyli kobietę, która poszukiwała kosmetyków idealnych do je potrzeb, kiedy ich nie znalazła, zrobiła je sama :) Z tych poszukiwań z tej pasji odkrywania, powstały kosmetyki o bajecznych składach, rewelacyjnych formułach i cudownym działaniu. Jesteście ciekawe jak olejek spisał się u mnie, zapraszam dalej.




Usuwa wszelkie zanieczyszczenia, rozpuszcza sebum. Bez dyskomfortu zmywa nawet wodoodporny makijaż. Pozostawia skórę miękką i dobrze odżywioną. Do każdego typu cery: odżywia i nawilża suchą, reguluje tłustą i mieszaną. Dołączona do olejku ściereczka z mikrofibry delikatnie peelinguje skórę. Zawiera pro-składnik: olej z awokado, potocznie nazywany jest olejem 7 witamin (A, B, D, E, H, K, PP), który wzmacnia barierę lipidową skóry, nawilża oraz chroni przez negatywnym działaniem czynników zewnętrznych. 

OPAKOWANIE:
Plastikowa buteleczka, o przyjemnej szacie graficznej, zapakowana w kartonową tubę. Buteleczka ma pojemność 150ml, plus za pompkę.W zestawie otrzymujemy również ściereczkę do zmywania olejku z twarzy. Cena takiego zestawu to 49,00 zł


APLIKATOR:
pompka to ogromny plus w tego typu produktach to bardzo przydatny dodatek. Moja pompka była wadliwa i nie działała, ale wykorzystała aplikator z innego produktu i wszystko działa ok. 



SKŁAD:
 Linum Usitatissimum Seed Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Crambe Abyssinica Seed Oil, Persea Gratissima Oil, Tocopherol, Leptospermum Scoparium Branch/Leaf Oil, Parfum, Limonene


KONSYSTENCJA:
mieszanka kilku olejków, ale połączonych w taki sposób, że konsystencja nie jest wybitnie oleista i ciężka. Konsystencja jest bardzo przyjemna, delikatna, otulająca. W połączeniu z odrobiną wody i masażem, lekko się pieni i rewelacyjnie domywa naszą skórę. Trzeba uważać, żeby produkt na się nie wylewał, bo każda kropla jest na wagę złota :) 




ZAPACH:
przyjemy i delikatny w żaden sposób nie drażniący, nadaje się także dla wrażliwców :)




ZESTAW:
w zestawie znajdziemy także specjalną ściereczkę, która pełni ważną funkcję w całym procesie oczyszczania naszej skórze. To dzięki niej zmyjemy olejek i resztki makijażu z twarzy. Przy użyciu samej wody, olejek nie chce się zmyć i pozostawia tłusta powłokę na skórze. Generalnie olej i woda to kiepski duet ;) Ściereczka rewelacyjnie ściąga cały olejek i makijaż z twarzy. W taki sposób, że nic nie pozostaje na twarzy.


ŚCIERECZKA:
ściereczka, z logo marki, wykonana się z bardzo delikatnego i przyjemnego włókna. Bardzo łatwo ją wyczyścić z pozostałości olejku czy makijażu. Ściereczkę moczymy w ciepłej wodzie i przykładamy do twarzy na kilka sekund, następnie ściągamy z twarzy wraz  z rozpuszczonym przez olejek makijażem . Uwielbiam tę czynność, czuję się wtedy jak w najlepszym salonie Spa. Przyjemne ciepło, rozszerzone pory przez co lepiej wchłaniają się kolejne nakładane przeze mnie produkty.


MOJA OPINIA: 
generalnie jestem fanką olejków, stosuję je na twarz, ciało i na włosy. Lubię je za to, że cudownie pielęgnują skórę, są przepełnione witaminami i substancjami, które odżywiają i regenerują skórę. Pomimo tego, że mam skórę mieszaną, olejki świetnie się u mnie sprawdzają  w myśl zasady olej na olej ( w tym przypadku sebum) Jakie są moje doświadczenia z olejkami do demakijażu, powiem szczerze, że niewielkie, miałam jeden olejek i był to nietrafiony zakup. Makijaż był rozmazany, oczy strasznie mnie piekły, po jego użyciu, nadal czułam, że mam brudną buzię. Coś strasznego, nie polecam nikomu. Jak jest zatem z tym olejkiem? To co go wyróżnia to konsystencja, pomimo olejków w składzie sama konsystencja jest dość lekka i wodnista, przez co nie czujemy, że nakładamy na twarz coś obciążającego i trudnego w rozprowadzeniu. Olejek nakładam na lekko zwilżoną skórę i wykonuję masaż twarzy. Olejek bez problemu rozpuszcza tusz i eyeliner, w zasadzie robi się to samo, nawet nie wiem kiedy :) Co jest ogromnym plusem, to fakt, że olejek nie podrażnia oczu, nie ma efektu mgły, pieczenia, czy swędzenia. Żadnego podrażniania, raczej ładnie nawilżona i odżywiona skóra. Jak reaguje moja mieszana cera? Olejki są tak skomponowane, że idealnie nadają się do każdego typu skóry. Mieszanka olejków, działa w intuicyjny sposób, nawilża suche partię  i niweluje produkcję sebum w miejscach tego potrzebujących. Co z uczuciem lepkości i oleistą powłoką? Nic takiego nie zaobserwowałam, po zastosowaniu okładu z użyciem ściereczki, buzia jest maksymalnie oczyszczona. Widać gołym okiem, że pory są czyste, twarz wygląda na bardzo wypielęgnowaną. Jest nawilżona, miękka i gładka. Brak uczucia ściągnięcia, czy przesuszenia. W zasadzie mogłabym już nic więcej nie nakładać na twarz. Olejek nie nie podrażnił, nie uczulił i nie spowodował wysypu. Pięknie czyści i pielęgnuje skórę. Kiedy przemywam twarz tonikiem, wacik jest idealnie czysty. Uwielbiam stosować ten olejek, wieczorem to dla mnie najmilsza chwila, po ciężkim dniu, zmywam makijaż, robię okład z ciepłą ściereczką. Widzę, że moja skóra jest i za to wdzięczna. Pory są oczyszczone, skóra jest promienna, nawilżona. Wydzielanie sebum się unormowało, a suche skórki zniknęły. Dla nie to hit, polecam go każdemu, kosmetyk idealny w dziedzinie demakijażu znaleziony. Teraz mam apetyt na więcej produktów tej marki. Wspierajmy polskie firmy i korzystajmy z darów natury :) 



Perełki z mojej kosmetyczki, czyli ULUBIEŃCY

Perełki z mojej kosmetyczki, czyli ULUBIEŃCY



ULUBIEŃCY!
Nie robię tego postu cyklicznie, bo zazwyczaj jestem wierna kosmetykom, które się u mnie sprawdzają.Po co zmieniać coś co jest dobre?! Ale dzięki testom mogę próbować rożnych nowych rzeczy i to tez często owocuje tym, że trafiam na perełki. Ahh, mogłabym testować kosmetyki zawodowo, też tak macie?! Dzisiaj garstka ulubionych produktów, dla każdego coś dobrego. Nie jest tego zbyt wiele, ale za to są to perełki,najlepsze w całej kosmetycznej szkatułce :) 





PIELĘGNACJA:

moja ulubiona sekcja :) 


TONIK: Bielenda SUPER POWER MEZO- to jest mój absolutny ulubieniec. Żaden tonik tak pięknie nie rozświetla, nie rozjaśnia nie nie pielęgnuje skóry. Jest bardzo delikatny, ale bardzo skuteczny. Świetnie oczyszcza, tonizuje, normalizuje i odświeża skórę. Jestem od niego uzależniona. Mam ogromna chęć zastosować go na płacie bawełnianym, jako tonikową maseczkę, ale brak mi tych kapsułek z sprasowaną maseczką wiecie gdzie mogę je kupić? Będę wdzięczna :) 



WODA TERMALNA  URIAGE- to zdecydowanie najlepsza woda termalna jaką miałam, a miałam już wszystkie dostępne na naszym rynku. Wiem, że sporo osób nie wierzy w jej działanie, sądząc, że to trik i zwykła woda w sprayu. Nic bardziej mylnego, nic mi tak nie pomaga na przesuszoną i podrażnioną skórę jak woda termalna Uriage. Koi, nawilża, odświeża i regeneruje. Zaczerwieniania znikają, suche skórki również! Tej wody nie osuszamy, pozostawiamy ją na skórze, ja używam jej nawet w pracy na makijaż. Nic się z nim nie dzieje, a skóra dostaje zastrzyk nawilżenia. 



LA LUXE- krem maska do rąk. Wydaje mi się, że to krem marki Eveline, wyprodukowany dla Biedronki pod nazwą La Luxe. Dostała go podczas spotkania blogerek w Krakowie. Krem-maska ma bogatą formułę otula dłonie, dobrze ja nawilża i koi. Nakładam na noc, grubsza warstwą i efekty są bardzo dobre. Dodatkowy plus to niesamowity budyniowy zapach, umm uwielbiam.



STARA MYDLARNIA- maska z witaminą C, o tej maseczce, mogłyście już przeczytać w mojej recenzji. Produkt odkrycie roku, jej działanie jest rewelacyjne. Skóra wygląda na wypoczętą, wyspaną, jest pełna zdrowego blasku. Koloryt wyrównany, skóra jest jasna i promienna. Idealna przed wielkim wyjściem. lub po ciężkim dniu pracy, kiedy skóra wygląda na zmęczoną i pozbawioną blasku. Koniecznie spróbujcie :) 

KOLORÓWKA:

Tutaj tylko trzy produkty, ale za to jakie? Idealne, wspaniałe, rewelacyjne, pozostanę im wierna na zawsze :)


PALETKA CIENI URBAN DECAY NAKED BASICS 2- to paletka ideał, 6 cieni w tym 5 matowych, 1 szampański. Idealna do dziennego makijażu, idealna do mojego typu urody i zapotrzebowania makijażowe. Kolory są bardzo ładne, utrzymane w chłodnej tonacji. Nakładają się rewelacyjnie, świetnie się blendują, są na powiece cały dzień. Moja miłość, więcej o paletce w recenzji :) 



ROZŚWIETLACZ MARY LOU MANIZER- THE BALM- o tym rozświetlaczu,marzyłam bardzo długo. Dostałam go na spotkaniu blogerek w Krakowie. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Rozświetlacz jest piękny, daje efekt tafli, bez efektu sztucznego brokatu. Skóra muśnięta ty produktem,wygląda bajecznie. Jakby spała całą wieczność, jakbym była gwiazdą z czerwonego dywanu.Wystarczy odrobina i skóra dostaje życia. Zrobię Wam recenzję porównawczą moich rozświetlaczy, wtedy zobaczycie jak się prezentuje.



KOBO- PUDER BRĄZUJĄCY- jestem osobą o dość bladej skórze, której nie pasują wszelkie pomarańczowe bronzery, które robią placki i bardzo się odcinają. Kiedyś używała różu z NYX w kolorze TAUPE, ale chwilami, wyglądał u mnie jak siniak :/ Kolejno Inglot 505, bardzo długo byłam zadowolona z tego jak wygląda i jak się utrzymuje na skórze.Ale kiedy kupiłam produkt KOBO, przepadłam, bardzo naturalny efekt, chłodny odcień, bardzo subtelny i elegancki. Brak drobinek, brak pomarańczowych tonów. Wspaniale modeluje twarz, ale nie jest to nachalny, sztuczny i wyrysowany kontur. Utrzymuje się na mojej skórze cały dzień. Coś wspaniałego, polecam go wszystkim osobom, które ciągle się wahają przed jego zakupem.






To już wszyscy moi ulubieńcy, nie jest tego dużo, ale naprawdę uważam, że są to produkty godne polecenia!



Blue Sky

Blue Sky



Hej Kochane,
dzisiaj kolejna stylizacja, jak zawsze zachowawczo i bez niepotrzebnej sztuczności :) Może "Stylizacja" to za duże słowo, ale jak inaczej to ująć OOTD, strój dnia, w co byłam ubrana? Zwał, jak zwał, wiadomo o co chodzi. Mój zamysł to szczerość, pokazuję Wam to w czym chodzę na co dzień, jaki jest mój gust i styl. Podziwiam blogerki modowe, które specjalnie przygotowują się do sesji, wkładają niebotyczne szpilki, czy ultra krótkie sukienki. Niemniej, nie jest to dla mnie autentyczne :) Wolę mieć zwyczajne "stylizacje" ale takie, które może Was w jakiś sposób zaintrygują, cóż kariery nie zrobię, ale late też już nie te ;) Od tamtego roku, romansuję z błękitem, mam kilka sukienek, marynarkę i nawet buty. Kiedy zobaczyłam tę narzutkę, nawet nie pytałam o cenę :) Błękit i ja to dość udana para tak mi się przynajmniej wydaje :) A Wy lubicie stylizacje prawdziwe, czy te wykreowane?







































sweterek- reserved
torebka- prezent
narzutka- nn
spodnie- H&M 
balerinki- nn
zegarek- prezent
bransoletki- H&M oraz prezent 
Paletka cieni NAKED  Urban Decay Basics 2

Paletka cieni NAKED Urban Decay Basics 2

Hej Kochane,
jak spędzacie niedziele, u nas leniwie i spokojnie, potrzebowałam takiego dnia :) Czuję się zrelaksowana i naładowana pozytywną energią na cały tydzień. Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją paletki, która pomimo tego, że jest mała i niepozorna, zrewolucjonizowała mój makijaż. Jak wiecie moja makijaże są raczej delikatne, klasyczne i przede wszystkim w neutralnych kolorach. Nie lubię u siebie mocnego makijażu, chyba nie bardzo do mnie pasuje. Zawsze stawiam na delikatne podkreślenie urody, mam nadzieje, że mi się to udaje :) Posiadam w swojej kolekcji kilka paletek, mam też paletkę z Inglota, którą sama sobie zrobiłam, ale zawsze czegoś mi brakowało w moich zbiorach. Kiedy zobaczyłam, że Urban Decay, wprowadził nową paletkę z matowymi, neutralnymi cieniami, zamarzyłam o niej. Myślałam o zakupie, ale zawsze kończyło się tak, że kupowałam inne kosmetyki, lub ubrania, a  o paletce zapominałam. Na szczęście mój mąż, wiedział, że marzę o tej paletce i kupił mi ja na Zajączka :) I tak oto stałam się szczęśliwą posiadaczką paletki idealnej, dlaczego taka jest, zapraszam dalej. 




OPAKOWANIE:
kartonik, a kartoniku urocza, malutka paletka. Nawet się nie spodziewałam. że będzie aż tak malutka :) Jest dość masywna i ciężka, czuć, że ma się ją w dłoni. Opakowanie jakby satynowe, bardzo elegancko się prezentuje. Wewnątrz znajdziemy lusterko i sześć cieni, każdy z nich o masie 1,3 g. Cena to około 120zł, dostępna w Sephorze. Bardzo podoba mi się to, że paletka z łatwością mieści się w kosmetyczce, dzięki czemu można zabrać ją ze sobą wszędzie.








KONSYSTENCJA: 
teraz już rozumiem dlaczego tyle dziewcząt uważa, że te cienie są wyjątkowe. Konsystencja jest zupełnie inna, niż w przypadku znanych mi cieni matowych. Są one jakby bardziej mokre, nie osypują się tak bardzo i nie mają takiej pudrowej konsystencji na powiece. Pomimo tego, że to maty w dotyku są bardziej satynowe, jedwabiste. Nie wiem jak to lepiej wytłumaczyć. Cienie, rewelacyjnie się nakładają, wystarczy odrobina na pędzlu i już widzę kolor na swojej powiece. Blendują się rewelacyjnie, makijaż zajmuje mi 8 min z użyciem kilku kolorów, a jak wiadomo rano każda z nas się spieszy. Bałam się, że cienie będą słabo napigmentowane lub będą zlewać się na powiece. Nic takiego się nie dzieje, doskonale widać, gdzie jest dany kolor, załamanie jest pięknie podkreślone. Cienie zostają na swoim miejscu przez cały dzień, oczywiście używam bazy, ale robię to przy każdych cieniach. Ciernie się nie osypują, jedynie lekko przy nabieraniu na pędzel, natomiast nie osypują się na policzka i pod oczami, tworząc ciemne smugi.


KOLORY:
w paletce, znajduje się sześć cieni, pięć matowych i jestem satynowy SKIMP, jest to beżowo- złoty cień, idealny na całą powiekę, lub jako cień rozświetlający. Pozostałe kolory to maty. Paletka została tak skomponowana, że wszystkie kolory rewelacyjnie ze sobą współgrają. Często jest tak, że w paletkach połowa cieni nam nie pasuje i pozostaje niewykorzystana, w tym przypadku jest inaczej. Cienie są jedności, idealnie się uzupełniają Nadają się do wykonania makijażu dziennego, ale także wieczorowego, wystarczy, że dodam w załamaniu i na dolną powiekę najciemniejszy cień UNDONE. Bardzo się cieszę, że w tej paletce, znajduje się właśnie taki kolor. W poprzedniej paletce na tym miejscu był czarny cień którego ja osobiście nie używam. Tutaj mamy szary, chłodny odcień, który wykorzystuję również do robienie kresek :) 








BRWI:
uważam, że ta paletka jest wszechstronna :) Cień PRIMAL, chłodny, jasny brąz idealny dla blondynek, świetnie sprawdza się także na moich brwiach. W czasie podróży to świetne rozwiązanie!


TRWAŁOŚĆ I PIGMENTACJA:
słyszałam skargi, że kolory są bardzo delikatne, słabo napigmentowane, ja się z tym nie zgodzę. Wystarczy odrobina na pędzlu i już widać, że mamy makijaż. Fakt, delikatny i klasyczny, ale kiedy dołożymy cienie, możemy go nieco podrasować :) Trwałość idealna, cienie są na swoim miejscu przez cały dzień, pomimo ciepła, wzruszeń i deszczu :) Używam bazy z Hean, której szczerze nienawidzę, ale muszę ja zużyć :) 



MOJA OPINIA:
dla mnie to idealna paletka, cienie są tak dobrane, że wykonamy kompletny makijaż mając przy sobie tylko te sześć cieni. Trwałość i pigmentacja rewelacja. Konsystencja nieco mokra/jedwabista sprawia, że cienie suną po powiece. Nie wchodzą w zmarszczki i nie osypują się. Ładnie się rozcierają, ale nadal widoczne jest przejście pomiędzy kolorami. Wbrew pozorom, można tworzyć rożne makijaże z tą paletką te dzienne i te na wieczór, kto na zabroni, zrobić mocniejszą kreskę, czy dokleić kępki ;) Ja jestem absolutnie zakochana, ta paletka wystarcza mi w zupełności. Inne poszły w odstawkę i nie chce do nich wracać! Te kolory, ta konsystencja i jakość są dla mnie warte swojej ceny. Cieszę się, że paletka jest mała i poręczna przez co zabieram ją ze sobą na wyjazdy, plus za lusterko :) Od miesiąca używam tych cieni, każdego dnia i myślę, że to będzie pierwsza paletka  w moim życiu, którą zużyję do końca. Jeżeli szukacie naturalnych kolorów, lubicie minimalizm w kosmetyczce i na powiekach będziecie zadowolone. Ja już więcej nie potrzebuję do makijażowego szczęścia :) 


Copyright © 2014 Do połowy pełna... , Blogger