CLINIQUE TAKE THE DAY OFF Balsam do demakijażu - Zdejmij z twarzy resztki dnia

CLINIQUE TAKE THE DAY OFF Balsam do demakijażu - Zdejmij z twarzy resztki dnia


Demakijaż to podstawa pielęgnacji! Bez odpowiedniego przygotowania (oczyszczenia) naszej skóry, nie możemy mówić o pielęgnacji, jako całości. Osobiście uwielbiam ten moment w ciągu dnia, kiedy mogę wykonać swój oczyszczający rytuał. Staram się wybierać produkty, które mogę połączyć z relaksacyjnym masażem i ciepłym ręczniczkiem, trochę po koreańsku :) Kto jest ze mną dłużej, doskonale wie, że jestem ogromną fanką olejków do demakijażu. Zatem, kiedy zobaczyłam masło do demakijażu, musiałam je mieć :) Słynny produkt marki Clinique, który ma tyle samo zwolenniczek, co przeciwniczek, dzisiaj u mnie w roli głównej zapraszam :) 

















Zacznę od tego, co rzuca się w oczy od razu, czyli od opakowania. Bardzo minimalistyczne i eleganckie, podoba mi się i cieszy oko. Minusem, może być fakt, że masełko musimy wydobywać palcami.









Pojemność to 125 ml Sama nie wiem, czy to dużo czy to mało? Ja używam niewielkiej ilości, przez co mogę cieszyć się tym produktem przez długi czas ( produkt przydatny przez 24 miesiące od otwarcia) Ale za cenę, jaką musimy zapłacić, to może być troszkę za mało.Najlepiej zapatrzeć się w nie na stronie Iperfumy, tam jego cena to 110 zł  Niestety masło jest całkowicie bezzapachowe. Dla mnie to minus, ponieważ lubię otulające zapach, które umilają mój demakijaż, Ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy to lubi, tym bardziej, że masłem zmywamy także nasze oczy. 












W opakowaniu, produkt ten przypomina gęste masło, nie ma jednak żadnego problemu z wydobyciem go. Po ociepleniu go w dłoniach i wmasowaniu, zamienia się w delikatny olejek.Uwielbiam ten efekt, masowania skóry. Masełko, dosłownie rozpuszcza nasz makijaż. I robi to błyskawicznie! Wystarczy spłukać wodą, lub powycierać gorącym ręcznikiem buzia jest idealnie czysta. Demakijaż trwa chwilę, a przy tym jest bardzo odprężający. Zazwyczaj stosuję masełko raz, a potem tonizuję skórę i przechodzę do dalszych kroków pielęgnacyjnych. Ale są dni, kiedy mam cięższą rękę co do makijażu i wtedy zmywam buzię dwa razy. 










A co z oczami? Produkt jest przeznaczony, także i to tego. U mnie sprawdza się znakomicie, nie szczypie, nie podrażnia, nie powoduje zaczerwienienia, czy efektu "mgły". Radzi sobie, nawet w wodoodpornym eyelinerm, ładnie go rozpuszcza , wystarczy ręcznik i po wszystkim. Podoba mi się, że po zmyciu, produkt nie pozostawia tłustego filmu. W przypadku mojej cery, nie powoduje także ściągnięcia, czy przesuszenia. powiedziałabym wręcz, że moja buzia jest po takim demakijażu nawilżona. Dla przypomnienie, mam cerę mieszaną.










Moja opinia: Balsam ten na pewno można nazwać produktem wyjątkowym. Łączy w sobie kilka produktów do demakijażu. Oszczędzamy czas, pieniądze na płyny micelarne i waciki :) Wystarczy tylko ciepła woda i czysty ręczniczek (za każdym świeży) i balsam. Sam demakijaż jest niezwykle przyjemny i relaksujący. a to bardzo przyjemne, szczególnie po ciężkim dniu w pracy. Produkt, ma przyjemną olejkową konsystencję, która nie ścieka i nie brudzi wszystkiego w koło. Jest delikatna i bezpieczna, nawet dla wrażliwych cer. Nie przesusza, nie ściąga  i nie podostawia tłustego filmu na twarzy. Nie zapycha porów, o co odrobinę się martwiłam, bo mam do tego tendencję. Po zmyciu buzia jest bardzo dobrze oczyszczona, kiedy, przemywam twarz tonikiem, na waciku już nie zostaje. Ponadto skóra jest przyjemnie miękka i nawilżona. Podoba mi się to! Wydajność oceniam na bardzo dobrą, a cenę do przełknięcia. Masełko sprawdza się u mnie świetnie i to kolejny pelengacyjny hit minionego roku. Balsam do demakijazu Clinique The Day Off , to świetny wybór, nie żałuję, że go kupiłam i pewnie zrobię to nie raz. Na szczęście, ostatnio moja koleżanka (dzięki Kasiu :*) obdarowała mnie drugim pudełeczkiem i teraz prze kolejne pół roku, mogę się cieszyć z tego wspaniałego balsamu. Jeżeli jeszcze się wahacie, myślę, że Was troszeczkę przekonałam. Buziaki 







ShinyBox | Winter SPA + Box dla Ambasadorek Shiny

ShinyBox | Winter SPA + Box dla Ambasadorek Shiny


Najnowsze pudełeczko ShinyBox, to propozycja pod wdzięczną nazwą Winter Spa. To wspaniale pudełko, pełne pielęgnacyjnych kosmetyków, które pozwolą zadbać o nasze piękno i przygotować nas na nadchodzącą wiosnę, Skoro wieczory nadal są zimne i ciemne, warto poświęcić ten czas na rozpieszczanie siebie samej, ulubiona muzyka, ciepło świec i można poczuć się jak w prawdziwym salonie Spa. Tym razem ShinyBox, rozpieścił swoje ambasadorki, osobnym pudełkiem, które również Wam zaprezentuję :) 












Zacznę od tego, że szata graficzna pudełka, bardzo przypadła mi do gustu. Myślę, że zostawię je sobie na lakiery hybrydowe, albo inne skarby :) 












Ale przejdźmy do konkretów i zawartości tego wyjątkowego boxu, Znajdziemy tutaj wszystko, co niezbędne do domowego Spa. Jeżeli o mnie chodzi, bardzo się cieszę bo spora część tych kosmetyków to dla mnie nowości. 













Zacznę od żelu pod prysznic, marki Elfa Pharm takie produkty, od razu kradnie mi mąż. A, że ma skórę atopową jest najlepszym recenzentem żeli i olejków do kąpieli :) Pojemność żelu to 500 ml cena 8,99 zł












Kolejno mamy peeling do ciała, marki Vis Plantis, ostatnio testuję sporo produktów tej marki i mam nadzieję, że i peeling sprawdzi się świetnie., Bardzo lubię te kosmetyki, jak i same peelingi. Pojemność to 200 ml cena 14,99 zł 













Teraz coś do włosów, jestem maniaczką pielęgnacji moich włosów, a że są dość suche, wszelkie maski, mleczka i odżywki są mile widziane. Pierwszy raz spotykam się z marką Il Salone Milano, dlatego tym bardziej ciesze się na testy. Pojemność 250 ml cena 29,99 zł 











Musujące kulki do kąpieli stóp od marki Delia, to prawdziwy bajer. Zapach mocno miętowy, od razu kojarzy mi się z upalnym, letnim dniem, kiedy to taka kąpiel, przyniesie naszym zmęczonym stopom prawdziwą ulgę. Niestety na zimę, efekt chłodzenia u mnie odpada, bo moje stopy same z siebie są lodowate :) Cena kuleczek, to 7,60 zł 











Krem na rozstępy,marki Mama's na razie sobie poczeka,bo z tym problemem skórnym, nie mam póki co żadnych problemów, ale kto wie co wydarzy się w przyszłości :) Pojemność 125 ml cena 59 zł 











Maseczki do twarzy, to coś co uwielbiam i sięgam po nie bardzo często i chętnie. Tutaj mamy nowości od marki AA. Maseczkę oczyszczającą i nawilżającą, Nie mogę się doczekać kiedy ich użyję, Cena 6zł za 8 ml 












Maseczka, rozświetlająca, byłą dodatkiem dla ambasadorem, dlatego nie zmartwcie się, że w Waszym boxie jej zabrakło. 












Miniaturka produktu marki Alpha H. Używam kultowego toniku złuszczającego i go wręcz ubóstwiam, jestem ciekawa jak sprawdzi się u mnie ten preparat odbudowujący, Jest to produkt niespodzianka. Ale z kartą dołączoną w boxie mamcie aż 20% rabatu na zamówienia ze strony producenta :) 










Korektor pod oczy, to produkt niezbędny w mojej kosmetyczce i codziennym makijażu. Ten tutaj ma rozjaśniać nasze przebarwienia dzięki zawartości witaminy C. Noo sprawdzimy to :) Produkt kosztuje 48 zł Marka Pixie Cosmetics.









Aby prawdziwy relaks i domowe Spa było dopełnione, w boxie znajdziemy ciasteczko i herbatkę Wystarczy otulić się w koc, sięgnąć po książkę i zrelaksować się !








Pudełko, bardzo przypadło mi do gustu. Znajdziemy tutaj aż 8 pełnowymiarowych produktów,. Korektor pod oczy od marki Pixie Cosmetics i dwa upominki. Uważam, że ten box, to strzał w dziesiątkę. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak oddać się sobotniemu relaksowi i urządzić sobie domowe Spa. Box, możecie zamówić tutaj--> Winter Spa












Dla Ambasadorek ShinyBox, przeznaczony był dodatkowy Box, od marki Vis Plantis, a w nim same dobroci i wszystko w temacie Winter Spa. Jak wspomniałam wyżej, uwielbiam ich produkty i przetestuję je wszystkie z ogromną  przyjemnością. Dziękuję ekipie za tak wspaniale pudełka :) 













Kochane, co sądzicie o tej edycji, podoba Wam się zawartość? Ja jestem w pełni zadowolona i już nie mogę doczekać się kolejnych boxów, tym razem na pewno już coś wiosennego. Buziaki 
Nacomi - Wygładzający peeling do twarzy z korundem, olejem z dzikiej róży i borówką

Nacomi - Wygładzający peeling do twarzy z korundem, olejem z dzikiej róży i borówką


Peelingi, to te kosmetyki, które uwielbiam używać. Nie tylko dla efektów jakie dają na mojej cerze, ale też dla samego rytuału. Pobudzający masaż, sprawia, że skóra ma lepsze ukrwienie, lepiej przyjmuje dalsze kroki pielęgnacji, a i nasz makijaż prezentuje się znacznie lepiej na tak przygotowanej skórze. Ostatnio skończyły mi się wszystkie peelingi jednoczenie (tak ja z tych co otwierają wszystko jednocześnie i używają na zmianę :) Zatem postanowiłam poszukać nowego pielęgnacyjnego kolegi. Peeling ten, znalazłam na stronie Kopalnie Zdrowia, swoją drogą bardzo przyjemny i dobrze wyposażony sklep. Miałam mały dylemat, ponieważ marka ma aż cztery peelingi i nie mogłam się zdecydować. Przyznaję, że do ostatecznego wyboru, przekonał mnie zapach... borówkowy... Moje ulubione owoce, których teraz tak mało, postawiłam zatem rozpieścić się podczas zabiegów pielęgnacyjnych :) 












Zacznę od opakowanie, które stanowi, mała, lekka i dość miękka tubka. Nie mam żadnego problemu z wydobyciem optymalnej ilości produktu. Podoba mi się również to, że tubka jest przezroczysta i mogę kontrolować zużycie produktu. Pojemność peelingu to 85 ml, a koszt to 24 zł 



Zapach, oj tak jagodowy, borówkowy, troszkę jak lody, albo jak budyń. Bardzo słodki i przyjemny. Fakt, odrobinę chemiczny, ale dla kogoś, kto kocha takie nuty odpowiedni :) 










Skład: Prunus Amygdalus Dulcis Oil (Olej ze słodkich migdałów), Alumina ( Korund), Persea Gratissima Oil, Glycerine (Olej avocado), Helianthus Annuus Seed Oil (Olej słonecznikowy), Tocopheryl Acetate (Wit.E), Aqua, Sucrose Laurate, Vaccinium Myrtillus Fruit Extract (Borówka), Rosa Moschata Seed Oil (Olej z dzikiej róży), Parfum, CI 4205












Konsystencja, to coś wyjątkowo w przypadku tego produktu! Peeling ma formę lekkiego żelu/pianki, który został stworzony z połączenia kilku olejków. Podczas masowania, na powierzchni skóry tworzy się białą emulsja, która fantastycznie nawilża i odżywia  naszą skórę. Konsystencja jest bogata i otulająca, a sam masaż niezwykle przyjemny. Fakt! korund, to naprawdę mocny zdzierak, ale w połączeniu z olejami, nie jest to tak mocne i podrażniające. Poza tym, warto pamiętać o nacisku i czasie trwania takiego masażu! Jestem ogromną fanką olejków w pielęgnacji mojej cery, dlatego cieszę się, że znalazłam peeling, który nie tylko złuszcza, ale pielęgnuję :)










Moim okiem. Peelingi to kosmetyki, które powinnyśmy stosować regularnie. Dzięki temu złuszczamy martwy naskórek, pozbywamy się suchych skórek, czy zaskórników, Czyli same plusy. Peeling Nacomi, bardzo mnie zaskoczyły, po użyciu tego peelingu moja cera jest spektakularni wygładzona, bardzo dogłębnie oczyszczona i promienna. Peeling niweluje wszystkie suche skórki i martwy naskórek, przywracają życie naszej skórze. Przy regularnym stosowaniu, zauważyłam, że cera lekko się rozjaśniła, szary koloryt zniknął, Dzięki olejowej bazie, skóra jest pielęgnowana przez cały czas trwania masażu,. Zazwyczaj robię go od 5-10 min i w tym czasie cały olejek wchłania się w moją skórę. Po zmyciu i osuszeniu twarzy, nie mam potrzeby sięgania po inny preparat pielęgnacyjny. Skóra sama w sobie jest rewelacyjnie nawilżona. Uwielbiam to uczucie po, kiedy skóra jest oczyszczona, gładka i rozpromieniona. Efekt utrzymuje się przez kilka dni, a makijaż prezentuje się perfekcyjnie. 












Serdecznie polecam Wam przetestowanie tego peelingu, jeżeli lubicie rytuały upiększające, dobre składy i super efekty, będziecie zachwycone. Ja mam ochotę na kolejne warianty,a tych o ofercie sklepu nie brakuje. Buziaki :)











Moja wiosenna lista zakupowa

Moja wiosenna lista zakupowa


Przychodzi w życiu każdej kobiety, taki dzień, kiedy zasiada swobodnie w fotelu, wyjmuje kalendarz, otwiera kartkę notatki i zaczyna pisać. Nie inaczej było ze mną, od dawna mam w głowie listę zakupową na wiosnę i dzisiaj przyszedł ten moment, aby się nią z Wami podzielić. Sama lubię przeglądać Wasze listy-zachciewajki. A zatem i u mnie dzisiaj totalnie na luzaka przegląd mojej zakupowej listy :)











Zacznę od kosmetyków, bo one tutaj grają główną rolę. Kiedyś moje listy zakupowe były długie i połowa produktów, po prostu była zbędna. Teraz wolę inwestować w produkty, w efekcie mam ich mniej, ale wiem, że posłużą mi na dłużej i że nie będę rozczarowana :) Przynajmniej tak jest w przypadku marki Guerlain :) 






Guerlain Tenue De Perfection- to podkład, który jest na mojej liście zakupowej jakiś czas, w zasadzie od momentu, kiedy miałam jego próbkę. Efekt jaki pozostawia na twarzy to istna magia. Wygładza, rozświetla, świetnie się utrzymuje,a twarz wygląda nieskazitelnie. No i ten zapach :) 

Givenchy Ange Ou Demon Le Secret- to zapach, który jest słodki, kobiecy i uskrzydlający. Pomimo słodyczy, nie jest duszący, a wręcz odświeżający. Niebanalny, pięknie się rozwija na mojej skórze i utrzymuje cały dzień. To mój niezbędnik na sezon wiosna- lato :) 




Dwie pozycje w pielęgnacji i obie to maseczki, kto mnie zna, ten wie, że jestem maseczkowym potworem. Używam często i chętnie, a jeszcze chętniej poznaję nowości :) Nie inaczej jest w przypadku tych pokazanych tu produktów,




L'oreal- maseczka oczyszczająco-rozświetlająca. To połączenie słów ( oby też działania) wywołuje u mnie dreszczyk podekscytowania. Uwielbiam produkty, które rozświetlają i dodają życia zmęczonej, poszarzałej cerze. Mam nadzieję, że maseczka sprawdzi się u mnie tak dobrze jak na to liczę :) 




Milky Piggy Carbonated Bubble Clay Mask- to azjatyckie cudeńko kusi mnie ogromnie. W zasadzie najbardziej ciekawi mnie efekt bąbelkowania na cerze. Liczę na dobrą zabawę i dobre oczyszczenie, bo w takim celu została stworzona. Uwielbiam azjatyckie maski i mam nadzieję, że i tym razem się nie rozczaruję.






A teraz garść odzieży i dodatków... daję słowo to tylko malutka cześć. No, ale tak to już ze mną jest. Jestem uzależniona od kupowania ubrań, szczególnie sukienek, choć tych dzisiaj zabrakło 











Po pierwsze kupię wszystkie koszule, bluzki i sukienki typu hiszpanka, znakomicie czuję się w tym fasonie :) W bardzo kobiecy i subtelny sposób, podkreślają naszą urodę i ramiona, które są niezwykle seksowne. Poza tym na upały to świetna opcja :) 



Koszula z jeansu, ale koniecznie w granatowym kolorze, nie wiem dlaczego tak, może dlatego, że jasną już mam... Ale ja w takich ocenach rzadko bywam racjonalna. Widzę taką koszulę, połączoną z przedartymi jeansami i ukochanymi Conversami. Na wycieczki weekendowe jestem gotowa ;) 



Kolejno, ciemne, granatowe jeansy, miło jeżeli będą miały wysoki stan. W takim kroju, czuję się zdecydowanie najlepiej i najwygodniej. Chciałabym, aby było lekko przedarte, ale żeby nie wyglądały, jakby pogryzł mnie pies sąsiadów. Lubię klasykę, więc jedna dziura, labo dwa przetarcia w zupełności mi wystarczą, Jeżeli gdzieś spotkacie takie spodnie, dajcie mi znak :) 


Na sam koniec mokasyny, hit nadchodzącego sezonu, koniecznie w szarym kolorze. Uwielbiam ten kolor i chcę aby buty pasowały mi do wieku stylizacji,. Wyglądają nie tylko ładnie, ale sprawiają wrażenie wygodnych. Przy moich haluksach to priorytet. Zatem mokasyny raz, poproszę :) 



To już wszystko, nie jest tego bardzo dużo, ale raczej są to konkretne produkty. Nie są mi niezbędne, ale nie o to chodzi w tworzeniu list zakupowych. Przecież zakupy, wcale nie muszą być racjonalne, one mają nas uszczęśliwiać, prawda? A co Wy planujecie kupić, pochwalcie się się komentarzach :) Buziaki 



Rewolucja w pielęgnacji? Mezoroller + serum Dermo Future

Rewolucja w pielęgnacji? Mezoroller + serum Dermo Future


Dzisiaj opowiem Wam o produkcie, który zrewolucjonizował ostatnio moją domową pielęgnację. Teraz to już nie tylko kremy, toniki i maseczki, ale także serum połączone z mezorollerem. Wszystko to za sprawą zestawu marki Dermo Future. Nie pozostaje mi nic więcej, jak zapoznać Was z tym małym narzędziem tortur :) 










W skład zestawu, wchodzą cztery produkty płyn micelarny, serum z nanopeptydami i komórkami macierzystymi, mezoroller, oraz żel łagodzący podrażnienia.











Płyn micelarny, działa w przedziale jest ok, są dni, że oczy mnie po nim szczypią, do przemywania twarzy sprawdza się znakomicie i przy tej opcji pozostałam. 













Serum, to moja ulubiona forma kosmetyków, wierzę w ich skoncentrowaną siłę działania. Opakowanie buteleczka, wykonana z ciemnego szkła z pipetką, Jak dla mnie na plus. Nie mam problemu z wydobyciem czy rozprowadzeniem produktu. Serum ma lekką konsystencję, lekko żelową. Na twarzy w pierwszych momentach się lekko lepi, ale po chwili to uczucie znika. Serum za zadanie ma, głęboko nawilżyć, poprawić gęstość i jędrność naszej skóry. Seria ta przeznaczona jest dla skóry suchej i zmęczonej/ poszarzałej. Generalnie mam cerę mieszaną, ale w tym okresie lekko przesuszoną, odwodnioną i oczywiście dość mocno poszarzałą i zmęczoną,,, Serum nie uczula, nie zapycha i nie podrażnia, Może być stosowane solo, lub z rollerem :) 










Żel łagodzący to prawdziwy hit, bardzo przyjemny skład i wspaniałe działanie. Po zastosowaniu mezorollera, sprawdza się wspaniale od razu koi i uspokaja, lekko zaczerwienioną i podrażnioną skórę.










A na samym końcu, przedstawiam Wam, narzędzie tortur! Mezoroller, przyrząd do domowego zabiegu mezoterapii. Ta mała rolka, pozwoli Wam osiągnąć młodszy wygląd, odżywić i uelastycznić Waszą buźkę w zaciszu własnego domu. Oszczędzamy tym samym czas i pieniądze, zyskując tylko coraz młodsze oblicze :) 










Rolka, w całości pokryta jest mikroigiełkami, które mają długość 0,2 mm. Czy to dużo i czy to boli? Zapewne takie pytanie Wam się teraz nasuwa... Otóż, muszę Wam powiedzieć, że czuć lekki dyskomfort i nawet lekki ból przy pierwszym kontakcie ze skórą, oraz w bardziej delikatnych miejscach. Nie ma to jednak nic wspólnego z dużym bólem, przy którym z oczu lecą nam grochy... Jest to lekki szczypanie, drapanie, ale nic ponadto. Igiełki są bardzo cienkie i krótkie, zatem nie wyrządzimy sobie tym masażem żadnej krzywdy. Pamiętajmy jednak, aby dostosować nacisk i nie przeciągnąć rolką kilkukrotnie w tym samym miejscu. Ja powtarzam całą twarz dwa razy. Roller, ma swoje osobne plastikowe opakowanie, dzięki czemu mamy pewność, że jest dobrze chronione przez bakteriami. Po każdym użyciu, należy zdezynfekować urządzenie, ale to chyba oczywiste :) Roller, możecie kupić osobno, lub w zestawie. Cena zestawu to 149 zł możecie go kupić np: TUTAJ











Roller, ma zadanie spotęgować działanie serum, poprzez mikrouszkodzenia, produkt ma szansę wniknąć głębiej w naszą skórę i tym samym lepiej działać. Jakie są moja wrażenie? Po pierwszym użyciu czuć, że skórą jest pobudzona, lepiej ukrwiona, bardziej napięta i niesamowicie miękka. Oczywiście także lekko zaczerwieniona i podrażniona, ale po zastosowaniu żelu łagodzącego po ok 30 min nie ma śladów. Urządzenie, nie zrobi Wam większej krzywdy i nie wyklucza nas z życia codziennego. Niemniej, najlepiej taki zabieg, wykonywać wieczorem. Po regularnym stosowaniu ok 3 razy w tygodniu. Zauważyłam spore zmiany, przede wszystkim rysy są bardziej wyostrzone, skóra jest bardziej jędrna i sprężysta, czuć, że jest bardzo dobrze nawilżona i odżywiona. mam wrażenie, że jest zrolowana ku górze, czyli młodnieję :)  Fakt, że miesiąc to jeszcze zbyt krótki czas na redukcję zmarszczek, ale już widzę progres i sądzę, że z czasem efekty będą jeszcze lepsze. Szczególnie chciałabym ,pozbyć się zmarszczki na czole (dzięki tato ;) Osobiście bardzo podoba mi się cała ta zabawa w odmładzanie. Wiem, ze robię dla swojej skóry coś więcej, pozornie ją uszkadzam, aby ta mogła stać się młodsza i piękniejsza. Warto mieć taki zestaw i w każdej chwili po niego sięgnąć, w czasach,kiedy czasu jest coraz mniej, to wygodna i ekonomiczna opcja. Jestem zadowolona z dotychczasowych efektów i czekam na więcej :) A jak jest u Was, sięgacie po tego typu urządzenia? Buziaki 







INSPIRED BY ZESTAW U.R.O.K - EDYCJA IX

INSPIRED BY ZESTAW U.R.O.K - EDYCJA IX


Dzisiaj, otwieramy wspólnie kolejne pudełko od ShinyBox. To już IX edycja InspiredBy i przyznam już na wstępie, że to pudełko jest na bogato. Bardzo ucieszyłam się z dwóch produktów, które oczywiście zaraz Wam zaprezentuję :) Box, jak zawsze, możecie zamówić na stronie --> InspiredBy









Uwielbiam te pudełka, spor z nich posłużyło mi jako schowek na próbki, albo zapasowe maskary :)










Zaczniemy na bogato, czyli od produktu, który ogromnie mnie zaskoczył i zachwycił. Mowa tutaj o serum do biustu, marki FRASHE. Tutaj, mamy pełnowymiarowe opakowanie, cena tego produktu to 169 zł. Kosmetyk był wybierany losowo, mamy cztery produkty do wyboru. 










Kolejny produkt, bardzo dobrej marki DOTTORE, to płyn micelarny. U mnie te produkty idą jak woda, ale też jestem bardzo wybredna w ich doborze. Mam nadzieje, że naturalne składniki tego produktu, sprawdzą się dobrze na mojej skórze. Nie mogę się już doczekać. Produkt pełnowymiarowy, cena 59 zł 








Kolejno, dwa chokery, czyli coś co jest obecnie bardzo na topie, myślę, że z pewnością przydadzą się do jakiejś wiosennej stylizacji. Cena to 15 zł za sztukę, marka Skydance











Dwie herbatki, marki Qbox, uwielbiam ich nazwy, brawa dla tego, kto je wymyśla. Miałam już przyjemność pić te herbaty i przyznaję, że są przepyszne i bardzo wyszukane :) Cena za dwie szaszetki to 11 zł 










Na koniec prawdziwa neonowa tęcza, od marki W7. Bardzo nasycone kolory, w bardzo odważnych odcieniach, Osobiście nie mam odwagi, ani możliwości takich nosić, ale wiem, że trafią w dobre ręce. Produkt pełnowymiarowy cena 13,90 zł  



Uważam, że to bardzo dobre pudełko, szczególnie biorąc pod uwagę dwa pierwsze produkty, bardzo dobrych marek. Z ogromną przyjemnością je przetestuję, a potem oddam się chwili relaksu, popijając przepyszną herbatkę na popołudnie ;) Buziaki 







HYCO- nowe lakiery hybrydowe w wiosennych kolorach

HYCO- nowe lakiery hybrydowe w wiosennych kolorach


Witam, dzisiaj wielki powrót do paznokci hybrydowych, po czterech miesiącach, noszenia żeli, czas na zamiany, Udało mi się zapuścić piękne, długie migdałki, jednak zaczynały mi one przeszkadzać przy pisaniu na klawiaturze.Postanowiłam je mocno skrócić i znowu sięgnąć po hybrydy. Powodem tego, że zasiadłam znowu do lampy i innych akcesoriów, była przesyłka od HYCO. Nowej marki, produkującej lakiery hybrydowe. Skusiłam się na iście wiosenne kolory i mam nadzieje, że tym też zachęcę ją do przyjścia :)










Generalnie uwielbiam nosić na paznokciach szarość, bordo, albo klasyczne nudziaki, ale kiedy zobaczyłam paletę bar, marki HYCO, od razu wiedziałam czego chce! Pastele to moje ukochane wiosenne i letnie kolory. Ileż w mojej szafie sukienek i koszul w tym kolorze... :) Postanowiłam zatem uzupełnić także mój kuferek o pastelowe lakiery, który rozpromienią te szare dni.











W palecie, znajduje się cała masa kolorów, od nudziaków, poprzez czerwienie, zielenie, niebieskości, aż po czerń. Każdy znajdzie coś dla siebie. W asortymencie, dostępna jest również baza/top 2w1. Uwielbiam takie opcje, zawsze to oszczędność pieniędzy i miejsca ;) 













Opakowanie, to szklana, zgrabna buteleczka. Podoba mi się, że jest ona ciemna. Po pierwsze wygląda elegancko, po drugie lakier i jego właściwości są chronione przed działaniem światła słonecznego. Pojemność lakieru to 6 ml. Optymalna jak dla mnie, bo wiem, że taką pojemność jestem w stanie zużyć, zanim drastycznie zgęstnieje, Cena lakieru to ok 29 zł, ale na promocji, możemy już ją kupić za 19 zł Pędzelek klasyczny i zgrabny, z łatwością się nim posługuję, nabiera optymalną ilość lakieru i nie robi smug. Dzisiaj zrobiłem swój pierwszy mani i poszło raz, dwa :) 























Kolory, jak możecie same zobaczyć cukierkowe, pastelowe i radosne. Nadal jednak klasyczne i eleganckie, na czym bardzo mi zależy, Nie lubię neonów i bardzo krzykliwych zdobień brrr.... Zakochałam się od pierwszego wejrzenia w brzoskwiniowym kolorze nr 43 :) 














Baza jest rewelacyjna, bardzo utwardza pazurki, co mi się oczywiście podoba., Lakiery są idealnej jak dla mnie konsystencji, ani nie za gęste, ale też nie rzadkie, dzięki czemu nie rozlewają się po skórkach. Dzisiaj użyłam pastelowego różu nr 02 i przy dwóch cienkich warstwach, nie ma żadnych prześwitów, czy zacieków. 2 min w moje lampie i gotowe. Najważniejsze, że lakier się nie zmarszczył! Dzięki temu wykonanie pazurków, poszło szybko i przyjemnie...  Będę Was informować jak lakiery się sprawdziły przy dłuższym użytkowaniu, ale mam przeczucie, że wszystko będzie ok :) Sprawdźcie, asortyment sklepu, na pewno znajdziecie coś dla siebie. 









Copyright © 2014 Do połowy pełna... , Blogger