Jesienny makijaż i ulubieńcy

Jesienny makijaż i ulubieńcy

Hej Kochane,
dzisiaj mam dla Was post makijażowy, jak zawsze podkreślę, że  moje makijaże to typowe codzienne propozycje. Nic trudnego, każdy potrafi to zrobić :) Jak zawsze nie stosuję do zdjęć żadnych filtrów, chcę abyście widziały, jak dany produkt prezentuje się na twarzy. Jesień już jest, zapas świec zrobiony, koce wyciągnięte z szaf. Wszystko gotowe, teraz czekam tylko na wolną chwilę i spacer po parku. Zbieranie kasztanów i liści do jesiennych stroików, to już tradycja :) Uwielbiam jesień, to moja ukochana pora roku. I tak się zainspirowałam, że użyłam cieni o cieplej tonacji, chociaż wolę siebie w chłodniejszych tonach :) Wyszło jak zawsze, ale przynajmniej poznacie moich ulubieńców i zobaczycie ich w akcji :) 






















ULUBIEŃCY: 
Każdego miesiąca mam swoich nowych ulubieńców, czasami są to nowości, ale zdąża mi się także odkryć na nowo produkt, który leży na dnie toaletki :) Bardzo to miłe, kiedy zapomniany róż, czy pomadka nagle stają się nam niezbędne przy codziennym makijażu :) 

Zacznę od podstawy,czyli od podkładu. Latem stawiałam na minerały tylko i wyłącznie, teraz wróciłam do podkładów płynnych. Wczoraj na Instagramie (na który serdecznie zapraszam) zapytałam Was, który podkład wybieracie z dwóch pokazanych. Wszystkie wskazałyście Astor :) Faktycznie jest coś w tym produkcie, że nie przestaje zaskakiwać :)






Puder, to kosmetyk niezbędny, przy mieszanej cerze inaczej się nie da. Wyjątkiem są minerały, ale dziś ich nie użyłam :) Od lat używam pudru Paese i nigdy mnie nie zawiodły. Teraz mam w planie zakupić ich nowość, puder matujący HD :) 






Bronzer i róż do policzków to chyba moje ulubione produkty do makijażu ogółem rzecz biorąc :) Niezastąpiony bronzer z Kobo, którego nie może zabraknąć w mojej szufladzie. Wcześniej używałam pudru HD Inglot nr 505, jednak ten wygrywa jest dużo chłodniejszy. A na policzkach odnaleziony w zbiorach róż marki essence, to chyba jakaś limitowanka, lubię ten odcień, przyjemnie ociepla cerę.







Na powiekach ukochana paletka ( zaraz po Urban Decay :) Paletka Zoeva Naturally Yours. Piękne, klasyczne nudziaki, pasują na co dzień i na wieczór, ale chyba doskonale wiecie jakie to cudo :) 
Dalej eyeliner, kocham kreski i czuje się w nich najlepiej, kiedyś wychwalałam pod niebiosa eyeliner z Wibo, teraz zdecydowanie bardziej wolę eyeliner marki Eveline. Jednak my kobiety, faktycznie bywamy zmienne :) Na rzęsach, absolutny ulubieniec, nie tylko mój Maybelline lash sensational, pogrubia, wydłuża i nie skleja rzęs, tani, łatwo dostępny ideał :) 









Zapomniałabym korektor pod oczy, także mój ulubiony, stosuję go od lipca i jestem zachwycona jego wydajnością, a akurat korektora sobie nie żałuje. Pięknie rozświetla, nie wchodzi w załamania, utrzymuje się długie godziny.



Apis, Professional Line, Maska intensywnie nawilżająca z minerałami z Morza Martwego i kwasem hialuronowym

Apis, Professional Line, Maska intensywnie nawilżająca z minerałami z Morza Martwego i kwasem hialuronowym

Hej Kochane,
dzisiaj post pielęgnacyjny, kategoria maseczki, czyli moja ulubiona forma pielęgnacji. Oczywiście używam wszystkiego co się da, aby zachować młody wygląd ;) oraz cieszyć się zdrową, gładką cerą. Ale na efekty działania kremu , czy serum musimy troszkę poczekać. Uwielbiam maseczki za to, że ich działanie jest widoczne natychmiastowo i to jest w nich najlepsze :) Od lat stosuję maseczki oczyszczające, ale od kiedy nauczyłam się wsłuchiwać w potrzeby swojej skóry, zaczęłam używać także maseczki o innych właściwościach. Oprócz oczyszczania mojej mieszanej cery, duży nacisk stawiam także na nawilżenie. I oto jest maska głęboko nawilżającą marki Apis Professional, jak się spisała? Zapraszam dalej







OPAKOWANIE:
zgrany kartonik, wewnątrz plastikowa, wąska tuba. Ładna, skromna szata graficzna, zamykanie na klik, Pojemność 200ml, cena około 30zł. Maseczkę trzeba zużyć w przeciągu 4 miesięcy od otwarcia produktu.








ZAPACH:
niesamowicie przyjemny i uspakajający. Trudno mi go opisać, ale jest to zapach kosmetyków dla dzieci połączony z zapachem kwiatów. Sądzę, że zapach nie powinien przeszkadzać nawet bardzo wrażliwym nosom .



OBIETNICE PRODUCENTA:


Produkt wskazany dla cery przesuszonej wymagającej silnego nawilżenia.
Właściwości:
- intensywnie i długotrwale nawilża,
- uzupełnia mineralne deficyty skóry,
- uelastycznia,
- wygładza,
- pozostawia skórę pełną blasku i aksamitną w dotyku,
- można stosować po zabiegu mikrodermabrazji.





Substancje aktywne: minerały z Morza Martwego, nisko i wysokocząsteczkowy kwas hialuronowy, NMF, proteiny jedwabiu, mikrokolagen, ekstrakt z alg morskich, ekstrakt z kiełków pszenicy, witamina A, E, ekstrakt z miłorzębu japońskiego. 



KONSYSTENCJA:
dla mnie idealna, nie spływa z twarzy, ale nie jest też zbyt gęsta. Bardzo przyjemnie rozprowadza się ją na twarzy. Nie ma także większego problemu z jej usunięciem. Producent, zaleca trzymać maskę na twarzy ok 15min, potem należy ją usunąć przy pomocy toniku, lub wody. Dla osób z bardzo suchą skóra zaleca się pozostawić maskę do całkowitego wchłonięcia. Ja zmywam maseczkę po ok 20min, używając do tego ręczniczka i ciepłej wody. Nie ma żadnego problemu z jej zmyciem, raz, dwa i po maseczce. 






WRAŻENIA:
zacznę od tego, że tego typu maseczki stosuję na zamianę z maskami oczyszczającymi, lub wtedy kiedy moja skóra wyraźnie się tego dopomina. Połowa sukcesu mojej pielęgnacji, to słuchanie potrzeb mojej skóry, reszta to magia kosmetyków i geny ;) Zacznę od tego, że maseczka trafiła do mnie w lipcu, można wywnioskować, że to idealny czas na nawilżanie cery. Przesuszenie, woda, słońce, wiatr wszystko to ma wpływ na skórę, I moje mieszana cera, zmieniła się na chwilę w sucharka, była poszarzała i wyglądała niezdrowo. Postanowiłam, że spróbuję tej maski, zanim sięgnę po coś co to tej pory mi pomagało. I co się okazało... SZOK! moja twarz po zmyciu maski byłą niesamowicie miękka, gładka, jędrna i faktycznie głęboko nawilżona. Nie znam drugiej takiej maseczki! efekty są zdumiewające, ponieważ skóra po jej zmyciu jest całkowicie odmieniona, Koloryt jest ujednolicony, a buzia w dotyku przypomina "mokrą gąbkę" Nie wiem jak wam to powiedzieć ale skóra wygląda tak jakby dostała zastrzyk tlenu i kwasu hialuronowego. Pomimo takich efektów, poprosiłam mojego męża, posiadacza skóry suchej, aby nałożył tę maskę ;) Oczywiście to nie było proste, ale dla dobra testów, zgodził się. Trzymał maskę na buzi do całkowitego wchłonięcia i miał bardzo podobne odczucia. Powiedział, że czuje ulgę, ściągnięcie cery ustąpiło i poczuł, że buzia znacznie się wygładziła. Dwie cery, jedna maseczka i bardzo podobna opinia, coś zatem w tej maseczce jest. Dla mnie to hit, poza tym pojemność i cena także przemawia na jej korzyść. Lubię produkty tej marki i mam ochotę na jeszcze więcej :) Myślę, że to będzie świetny produkt przy kuracji kwasami i przy wszelkich zabiegach kosmetycznych. Skończyłam moją terapię: trzy tygodnie bez wody, peelingów i maseczek. W piątek był pierwszy raz, kiedy użyłam tej maski po bardzo długiej przerwie i wiecie co...zakochałam się na nowo :) 







Blogowy ekshibicjonizm, czyli poznajmy się lepiej

Blogowy ekshibicjonizm, czyli poznajmy się lepiej



Hej Kochane,
dzisiaj na blogu, zupełnie inny wpis. Jeszcze nigdy nie pisałam o sobie więcej niż wpasowywało się w dany post :) Zobaczyłam u kilku blogerek zabawę pod wdzięczną nazwą blogowy ekshibicjonizm i postanowiłam, że dzisiaj ja troszkę Wam o sobie opowiem :) Zadanie proste, ale jak ma się tylko 10 punktów do opisania siebie, to jednak troszkę za mało. Może w przyszłości pojawi się druga cześć tej zabawy, kto wie :) Zapraszam do mojego świata :) 







dum,dum,dum... zaczynamy :) 

1. Uwielbiam czytać książki.. to moja ogromna namiętność. Nawet poprosiliśmy o książki jako prezent ślubny, zamiast tradycyjnych kwiatów czy wina :) Szczególnie lubię biografie i dobre powieści.

2.Kocham jeść! Dla mnie jedzenie to ważna cześć życia, uwielbiam poznawać nowe smaki, ale cenię także tradycyjną kuchnię,

3. Kocham rocka, mocne brzmienie to coś w czym się odnajduję. Nie lubię tego co proponują nam rozgłośnie radiowe, chyba, że Antyradio ;) Mam swój muzyczny świat i znajomi wiedzą, że nie jest ze mną lekko :) 

4. Lubię słodycze i ciasta, ale nienawidzę sernika brrr

5. Odbiło mi na stare lata i zapisałam się do szkoły, tym razem, będę się szkolić na Technika Usług Kosmetycznych ;) Wariatka :P 

6. Lubię ambitne kino, uwielbiam się katować i celowo wybieram filmy, które dają do myślenia.

7. jestem zakupoholiczką, która powinna już dawno pójść na terapię. Odmówię sobie kolejnej paletki, ale butów i torebki NIGDY!!! :) 

8. Jestem bardzo rodzinna, to dla mnie największa wartość. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko <3

9. Podobno jestem wieczną optymistką, nie ma rzeczy niemożliwych, popłaczę dwa dni, trzeciego dnia idę na wojnę. Mogę nieskromnie powiedzieć, że jestem osobą szczęśliwą, bo potrafię dostrzec szczęście w najmniejszych rzeczach. 

10.Podróże... jak każdy mam na mapie wyobraźni kilka miejsce, które chciałabym zobaczyć. Od lat marzę o Kubie :) 


Hmmm, taka to Kari :) jest mnóstwo rzeczy o których mogłabym tu napisać :) Jeżeli jesteście ciekawe co jeszcze we mnie siedzi, dajcie znać, chętnie zrobię kolejny taki post :) Do zabawy zapraszam wszystkie chętne osoby. Fajnie choć troszkę bliżej się poznać :) Miłego weekendu Kochane :)



Perełki od Golden Rose- paczka niespodzianka

Perełki od Golden Rose- paczka niespodzianka

Hej Kochane,
ostatnio kiepsko się czuję i szczerze mówiąc nie miałam ochoty na pisanie... Łóżko to ostatnio mój najlepszy przyjaciel, mam nadzieję, że szybko mi się poprawi :) Jakiś czas temu, otrzymałam od Golden Rose przesyłkę :) Niezmiernie się ucieszyłam, ponieważ bardzo lubię produkty tej marki, szczególnie lakiery do paznokci, puder do brwi oraz matowe pomadki. Ale nie jestem w tym odosobniona, każdy kto raz spróbował przepadł. Paczka zawierała w sobie nowości oraz jeden kultowy produkt, który na chwilę powrócił do asortymentu sklepu. 




Już samo pudełeczko, cieszy oko. Postanowiłam, że wykorzystam go jako mieszkanko na lakiery do paznokci. Niestety wszystkie się do niego nie pomieszczą, ale tutaj zamieszkają jesienne odcienie ;) 



wewnątrz, znalazłam moje perełki i miłą karteczkę :) 


Otrzymałam pomadki w kredce, czyli nowość marki Golden Rose. Bardzo się z nich ucieszyłam. Uwielbiam pomadki z serii velvet matte i byłam ogromnie ciekawa jak sprawdzą się u mnie te kredki. 
Dostałam dwa bardzo przyjemne kolorki, cieszę się, bo są dość neutralne, czerwień i bordo to nie moje kolory, a te pasują idealnie :) 


 Pierwszy komplet, to odcienie zgaszonego różu, bardzo lubię takie kolory i uważam, że do mnie pasują. Kolor jest lepszym kolorem ust i świetnie się w nim czuję.


Do pełnego makijażu ust, potrzebujemy konturówki, marka zadbała i o to. Otrzymałam dwie konturówki, idealnie dobrane kolorystycznie do pomadek:)



Drugi zestaw, to coś bardziej ożywiającego, lekka, zgaszona brzoskwinka, idealny, codzienny kolor. Fajnie sprawdzi się jesienią, będzie ładnie ożywiał poszarzałą cerę :) 



Dodatkowo otrzymałam, kultowy kosmetyk Golden Rose- brokatowy eyeliner. Uwielbiam kreskę i bardzo często ją noszę, a opcja na bogata, bardzo mi się spodobała. Eyeliner skojarzył mi się ze Świętami, Sylwestrem i okresem Karnawału- rewelacja. Oczywiście nada się także na szaloną imprezę, czy randkę :) Opcji jest wiele, to wszystko zależy od naszej wyobraźni :)





Pięknie iskrzy, nie mogę się już doczekać kiedy go użyję :)


Pomadki i konturówki już testowałam, powiem Wam szczerze, że jestem bardzo zaskoczona. Kredki są fantastyczne!!! Zaraz po nałożeniu czuć lekkie ściągnięcie, ale kiedy kosmetyk już zastygnie, nie czuć, że mamy coś na ustach, Nie odczuwam żadnego dyskomfortu, generalnie czuję się tak,jakbym nie miałam zupełnie niczego na ustach. Trwałość jest imponująca, nie mierzyłam tego z zegarkiem w ręku, ale myślę, że pomadka byłą na ustach kilka godzin. Jadłam, piłam, rozmawiałam i kolor nadal się na nich znajdował. Dla mnie rewelacja, mam ochotę na więcej :) A Wy poznałyście już nowości Golden Rose?! 


Lilla Mai- dwufazowy płyn do demakijażu

Lilla Mai- dwufazowy płyn do demakijażu

Witam :) 
dzisiaj przedstawię Wam produkt marki, która do  tej pory była mi zupełnie obca. Mowa o Lilla Mai, której produkty testuję, dzięki uprzejmości  EcoShopper. Marka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, przede wszystkim z powodu składów kosmetyków. Wszystko jest naturalne i przyjazne dla naszej skóry. Kosmetyki są również w 100% wegańskie Opakowania są przepiękne, bardzo mi się podobają, to małe słoiczki naprawdę cieszą oko :) Dostałam do testów, kilka produktów, ale na pierwszy ogień poszedł dwufazowy płyn do demakijażu, jak się spisał? zapraszam dalej.




OPAKOWANIE:
mała, plastikowa buteleczka, z piękną szatą graficzną. Bardzo podobają mi się opakowania tych produktów. W buteleczce znajdziemy 100ml produktu jego cena to około 37zł 





ATOMIZER:
to klasyczna pompka, lubię taką formę aplikacji, bo dozujemy optymalną ilość produktu, nic nie rozlewamy i tym samym nic nie marnujemy. Atomizer się nie zacina i pryska równomiernie :) 





ZAPACH:
bardzo specyficzny i trudny do opisania... przywodzi mi na myśl maść linomag :) jest to zapach olejków i ziół. Nie utrzymuje się długo i nie powinien być drażniący.



KONSYSTENCJA:
produkt ma postać lekkiego olejku, który bardzo dobrze rozprowadza się na skórze. Wystarczy jedna, dwie pompki aby zrobić demakijaż całej twarzy. Olejek jest dość lekki, nie tworzy nam żadnego filmu na twarzy. Nie klei się i nie spływa z twarzy. Trzyma się płatka kosmetycznego, nie ścieka z niego. Na twarzy nie zmienia się w żadną emulsję, jest prawie niewyczuwalny. Jednakże, rewelacyjnie radzi sobie z demakijażem i... pielęgnacją twarzy.





SKŁADNIKI:





Melissa officinalis Leaf water, Chamaemelum Nobile Flower water,  Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Prunus Armeniaca kernel Oil, Glycerin, Gluconolactone*, Sodium Benzoate, Eukalyptus Citriodora.
* konserwant posiadający certyfikat ECOCERT



Dwufazowy płyn do demakijażu skutecznie zmywa makijaż nie podrażniając skóry. Polecany do każdego typu skóry. Zawarte w płynie hydrolaty z melisy i rumiankurzymskiego działają kojąco, przeciwzapalnie, łagodzą podrażnienia. Olej z pestek moreli i ze słodkich migdałów bogate w witaminy A, B1, B2, B6, D i E mają właściwości nawilżające  i wygładzające naskórek. Olejek eukaliptusa cytrynowego o wyjątkowym zapachu melisy nadaje się do pielęgnacji cery trądzikowej.




MOJA OPINIA:
zacznę od tego, że jestem ogromną fanką olejków do demakijażu, zakochana bezgranicznie w Resibo, bałam się, że każdy tego typu produkt będzie kiepski. Na moje szczęście pomyliłam się! Płyn Lilla Mai, nie wymaga spłukiwania, pozostaje on na naszej twarzy i działa...a działa naprawdę rewelacyjnie!

Po pierwsze płyn świetnie radzi sobie z demakijażem, bez najmniejszego problemu zmywa podkład, bronzer i róż. Wystarczy jeden, dwa płatki i twarz jest całkowicie czysta. Producent zaleca używanie go do twarzy, ale ja chciałam przetestować go także do demakijażu oczu. Byłam ogromnie zaskoczona, ponieważ produkt poradził sobie nie tylko z tuszem, ale także z eyelinerm i cieniami. Nie zauważyłam żadnego podrażnienia, pieczenia, czy zaczerwienienia. Płyn bardzo dobrze poradził sobie z całym makijażem. Może było to dość ryzykowne, bo to nie jest produkt typowy dla demakijażu oczu, ale tym większe było moje zdziwienie, że płyn mnie nie podrażnił. Nie pojawiło się też nieprzyjemne uczucie mgły na oku. Ale demakijaż demakijażem z tym poradzi sobie równie dobrze Be Beauty za 5zł. Zakochałam się w tym produkcie z powodu tego jak pielęgnuje on moja twarz. Przede wszystkim płyn, dzięki zawartości tylu drogocennych składników świetnie nawilża buzię i jest to długotrwałe uczucie. Po drugie płyn działa kojąco na zaczerwieniania i goi niedoskonałości cery. Mam wrażenie, że doskonale czyści skórę, nie pozbawiając jej naturalnej warstwy ochronnej. Tak jak w przypadku olejku Resibo, tak w przypadku tego płynu, dosłownie nie mogę się doczekać kolejne aplikacji :) po użyciu tego produktu, wszelkie kremy i sera wydają się już zbędne. Uwielbiam takie rozwiązania z pozoru kosmetyk bardzo oczywisty, jednakże nie spodziewałam się tak rewelacyjnego działania na moją skórę. Nie mogę się doczekać, kiedy przetestuje kremy z tej marki. A Wy znacie Lilal Mai?! Buziaki 





Smakowite masło do ciała- gruszka i żurawina

Smakowite masło do ciała- gruszka i żurawina

Hej Kochane,
chwilkę mnie tutaj nie było, ale mam usprawiedliwienie, dużo się ostatnio działo. Miałam urodziny i każdego dnia spotykałam się z najbliższymi :) Ponadto w niedzielę zostałam po raz pierwszy Matką chrzestną, mojej ukochanej Hani. Było to dla mnie ogromne przeżycie i wielka radość. Emocje ubiegłego tygodnia opadły i teraz mam czas na pisanie nowych postów :) Dzisiaj przedstawię Wam masełko do ciała, które szybko stało się moim ulubieńcem, dlaczego? Zapraszam dalej 






Masło do ciała polskiej marki Farmona z serii Tutti- frutti o zapachu gruszki i żurawiny. Znam produkty tej marki, kiedyś często kupowałam ich peelingi do ciała, które pachną bajecznie, Nie inaczej jest z tym masełkiem. Sama się zdziwiłam, że ten produkt tak bardzo mnie uwiedzie.




Masło, zamknięte jest w plastikowym, płaskim słoiczku. Zakrętka jest szczelna, ale to nie ma znaczenia w przypadku tego masła, ponieważ jest tak bogate, że nie ma szans, żeby mogło się wylać z opakowania. Pojemność jest równie przyjemna 275ml jak dla mnie to naprawdę spore opakowanie, a masło samo w sobie jest bardzo wydajne. Zatem produkt starczy nam na bardzo długo 




Nie lubię się balsamować, ale po masła i olejki sięgam znacznie częściej. Zazwyczaj latem lubię lżejsze produkty, ale po kąpielach słonecznych moja skóra potrzebowała silnego nawilżenia. I ten produkt mi to zapewnił.




Konsystencja jest rewelacyjna, masło jest bardzo bogate i treściwe, bardzo to lubię. Dlatego omijam balsamy, są zbyt rzadkie i wydaje mi się, że niewiele dają




 Masło jest bardzo wydajne, wystarczy niewielka ilość, żeby porządnie się wysmarować




Jak widzicie konsystencja jest treściwa, ale bardzo łatwo i przyjemnie rozsmarowuje się na ciele. Stosunkowo szybko się wchłania, ale to zapewne dlatego, że moja skóra mocno się przesuszyła tego lata. Niemniej czuć, że nałożyłyśmy coś na skórę i dość długo czuję, że skóra jest nawilżona. Oczywiście skład nie jest powalający, ale w produktach do ciała jestem w stanie to przełknąć ;) 






Zapach to największy plus tego produktu, uwielbiam zarówno gruszkę jak i żurawinę i dla mnie to połączenie to strzał w 10. Zapach jest owocowy jak sama nazwa wskazuje ;) Nic odkrywczego :) ale pomimo tego masło jest bardzo świeże, a zapach lekko kwaśny. Na upalny dzień wręcz idealne. Nie przytłacza, nie przeszkadzał mi, ani nie kłócił się z moimi perfumami. Daje uczucie odświeżenia, a to było bardzo mile widziane w te upalne dni. Upały za nami, ale masło zostaje ze mną na dłużej. Zapach jest uzależniający, idealnie wpisuje się w mój gust zapachowy. A konsystencja masła pozwoli zadbać mi o skórę na ciele przez kolejne miesiące. Polecam Wam to masełko, jest to bardzo przyjmy produkt. Wydajnym, treściwy, ale nie pozostawia na skórze żadnego tłustego filmu. No i ten zapach, mogłabym zjeść ten produkt :) 


Makijaż dla Pani wiosny ;)

Makijaż dla Pani wiosny ;)

Hej Kochane,
dzisiaj post "makijażowy" chociaż w moim wykonaniu trudno mówić o makijażu jako czymś wyjątkowym, twórczym i pięknym. Jak zdążyłyście mnie już poznać, makijaż jest bardzo prosty i zmieniają się w nim tylko odcienie szminek i kolory cieni. Mimo to, chciałam Wam pokazać coś, co jest wspomnieniem ciepłych dni. Obecnie ratuje się malinową herbatą i tabletkami od bólu gardła, pierwsze przeziębienie już mnie dopadło, a to dopiero początek :(  Zatem na osłodę makijaż, który przywołuje na myśl wakacje :) Wydaje mi się, że pasuje każdej z nas, szczególnie dla wiosen, których w Polsce nie brakuje :) Na instagramie, mogłyście zobaczyć zdjęcie użytych kosmetyków, tutaj wymienię je tylko w opisie na dole. Zapraszam :)  

































Do wykonanie tego makijażu, użyłam moich ulubieńców:
 PODKŁAD- Rimmel Wake Me Up w odcieniu 100
PUDER- Paese, pudery ryżowy
BRONZER- KOBO 
RÓŻ- serduszko z Makeup Revolution
POMADKA- Maybelline 150 Faint for fuchsia
ROZŚWIETLACZ_ wibo, używam go na zmianę z Mary Lou <3
TUSZ- Maybelline Lash Sensational
BRWI- Essence żel Make me Brow 
CIENIE- paletka Urban Decay Basics 2 ukochana paletka :) 
ZAPACH- Armani Idole 

Nic odkrywczego, a ile radości :) Może jesienią i zimą, zaszaleje z kolorami i podszkolę się nieco w wizażu ;) Zapraszam serdecznie na mój profil na Fb, oraz profil na Instagramie :) Buziaki 
Copyright © 2014 Do połowy pełna... , Blogger