ShinyBox 6 years together – czerwiec 2018

ShinyBox 6 years together – czerwiec 2018



Dzisiaj witam się z Wami kolorowo, a to za sprawą urodzinowego  ShinyBoxa. Pudełko dość wyjątkowe i dużo cięższe niż zazwyczaj, zawdzięczamy temu, że w tym roku marka obchodzi swoje 6 urodziny. Jeżeli ciekawi Was zawartość boxa i moja opinia, zapraszam Was do dalszej lektury ;)













Szata graficzna mnie urzekła, kolorowa i radosna, jak to bywa w urodziny, a sama zawartość bardzo przyjemna :) 













Pierwszy produkt jaki wyciągnęłam z pudełka to szampon nowej, polskiej marki Nutka. Znam tę markę z poprzedniego boxa i przyznaję, że zapachy mają obłędne. Trafiłam na wersję gruszka i bergamotka, także możecie sobie wyobrazić ten aromat (12,99/222ml) 












Kolejny produkt to krem do twarzy marki Kueshi, to kolejna marka, którą poznałam za sprawą Shiny. Wiele produktów tej marki mi się sprawdziło. Jestem zatem bardzo ciekawe, jak sprawdzi się krem z filtrem SPF 50. To krem skierowany do każdego typu cer, szczególnie dla skóry wrażliwej, zapewnia wysoką ochronę przeciwsłoneczną. Jeżeli nie będzie mnie zapychał, może okazać się hitem czerwcowej edycji :) ( 63zł/ 35ml) 














Następny produkt i znowu nowość od marki Schwarzkopf. Ten produkt był wymienny, pierwsza opcja to koloryzujący spray do włosów i mój produkt czyli suchy olejek do włosów Got2Be #OhMyNude który ogromnie mnie ucieszył i przyznam, że pierwszy wariant by mnie mocno rozczarował, ponieważ nie lubię takich rzeczy. Producent opisuje produkt jako suchy olejek, więc jestem bardzo ciekawa jak sprawdzi się ma moich wymagających włosach :) (19.99/ 100ml) 












Produkt, który mocno mnie intryguje to płatki kosmetyczne wielokrotnego użytku marki Loffme. Są wykonane z hipoalergicznego materiału, który ma być delikatny nawet dla wrażliwej cery. Jestem niesamowicie ciekawa jak się sprawdzą i czy się sprawdzą?! (19zł/ 4 szt) 











Balsam do ust w sztyfcie od marki Delia (8zł / szt) zawiera w sobie SPF 25 i witaminę E. Na pewno przyda się podczas urlopu













Kolejny produkt do ust to HYPOAllergenic Intense Colour Moisturizing Lipstick czyli pomadka do ust od marki Bell ( 16.99 /szt) To pomadka, która zapewnia pięny, kryjący kolor oraz optymalne nawilżenie naszych ust. To  balsam/masło do ust o pięknym kolorze. Bardzo się cieszę, że trafiło na soczystą fuksję w tym okresie noszę ją bardzo często :) 





















Otrzymałam także dwa produkty marki Efektima, pierwszy z nich to maseczka oczyszczająca (2.28zł /szt) Lubię maseczki glinkowe, zatem z przyjemnością ją zużyję w najbliższym czasie. Kolejny produkt to krem na rozszerzone pory, zapewniający efekt natychmiastowego matu. Może to być ciekawa opcja pod makijaż. 











Produkt, który ucieszył mnie najmniej to antybakteryjne mydło Clean Hands (2.49/ 90g) Trafiłam kiedyś na mydło w płynie z tej serii i zużyłam do ostatniej kropelki, sprawdzało mi się. 











Na koniec coś co uwielbiam i bez czego nie wyobrażam sobie lata ( poza owocami oczywiście) To woda kokosowa, marki Dr. Coco (4,99 /szt) Nic tak nie nawadnia organizmu jak woda kokosowa, ponadto ta jest pyszna. Serdecznie Wam polecam 










Oto zawartość całego urodzinowego boxa. Wartość produktów to ok 210 zł to całkiem sporo, biorąc pod uwagę, że to w większość produkty pełnowymiarowe. Najbardziej cieszy mnie filtr do twarzy, oraz suchy olejek. Płatki wielokrotnego użytku natomiast niesamowicie mnie intrygują. Poza drobnymi "zapychaczami" z drogerii, uważam, że to całkiem przyjemny  i przydatny box. A co Wam podoba się najbardziej? 




Selfie Project pierwszy raz w mojej kosmetyczce

Selfie Project pierwszy raz w mojej kosmetyczce



Przyznaję się już na początku, że miałam bardzo mieszane uczucia wobec tej marki. Obawiałam się, że to linia wybitnie dla młodej skóry, która boryka się z problemem niedoskonałości cery, zupełnie innymi niż kobieta po 30... Długo czekały w koszyczku na swój czas. Po miesiącu testowania nadszedł czas aby opowiedzieć Wam co o nich sądzę i czy faktycznie to produkty tylko dla nastolatków?!












W moje łapki wpadły trzy produkty łagodny tonik oczyszczający, krem  matująco-wygładzający oraz czarna maska typu Peel-Off. Na początku stwierdziłam, że tonik i czarna maska to produkty dla mnie i zupełnie nie wierzyłam w małą tubkę z kremem Green Detox... Po skończonych testach mam nico inne zdanie niż na samym początku.











Zacznę od toniku, który  zawiera w składzie cynk PCA, kwas migdałowy, oraz wyciąg z japońskiej wiśni. Zacznę od opakowania, które jest bardzo wygodne i poręczne, plus za przezroczyste opakowanie i pompkę, dzięki temu mogę używać tonik jako mgiełkę i sięgać po niego w ciągu dnia. Produkt faktycznie jest bardzo delikatny i łagodny, przyjemnie odświeża i koi moją skórę. Dość dobrze ją także oczyszcza. Bardzo się z nim polubiłam i chętnie po niego sięgałam. Plusem jest także przepiękny zapach. 












Kolejny produkt to krem matująco-wygładzający, zawierający w składzie wyciąg z Matcha Tea krem ten na początku spisałam na starty... Bardzo się pomyliłam, to bardzo przyjemny krem na dzień, który nie tylko matowi skórę, ale także zapewnia jej optymalny poziom nawilżenia. Jest to świetna baza pod makijaż, ponieważ jego lekka formuła, wchłania się od razu, nie wymaga to od nas marnowania czasu, który rano jest szczególnie cenny. Krem nie pozostawia żadnego filmu na twarzy, nie powoduje także rolowania się podkładu. Nie odmienił on znacząco wyglądu i kondycji mojej skóry, ale świetnie sprawdził się podczas upałów, jako krem-baza w porannej rutynie pielęgnacyjnej. Krem nie zapycha, nie zawiera w sobie parabenów, SLS,SLES oraz prafiny. Dodatkowo pachnie bardzo odświeżająco i przyjemnie.















Na deser czarna maska typu PEEL-OFF czyli pogromca zaskórników! Pokładałam w niej wielkie nadzieje, niestety maska rozczarowała mnie... Nie mam problemu z tym, że maska ciężko się wydobywa czy rozprowadza, bo stosowałam już tego typu produkty i wiem, że mają specyficzną konsystencję. Jednakże ta maska nie podziała na mnie w sposób w jaki bym tego oczekiwała.... Oczyszcza skórę, ale nie radzi sobie z zaskórnikami, a na tym zależało mi najbardziej :( Ale po jej zastosowaniu mam darmową depilację twarzy ;) Na szczęście maska mnie nie nie podrażniła, nie uczuliła i nie spowodowała pojawienia się niedoskonałości. Jednak jak dla mnie nie spełnia swojego głównego zadania. Bardzo się rozczarowałam na tym produkcie...












Produkty te oceniam całkiem przyzwoicie, po pierwsze mają dobrą cenę i są łatwo dostępne, poza tym delikatne w działaniu i nie powodują żadnych podrażnień. Nie zawierają w składzie parafiny i parabenów. Krem naprawdę jest przyjemnym produktem i na okres wiosna-lato może sprawdzić się wieku z Was. Cała seria pachnie wspaniale i to jej kolejny wielki plus. Marka Selfie Projekt, wypuściła na rynek maseczki peel-off z brokatem, które bardzo przypominają mi maseczki Glam Glow. Może to ich tańsza alternatywa, mam ochotę to sprawdzić! A Wy znacie produkty tej marki, co się u Was najlepiej sprawdziło? 




Mój zapach miłości- Moje perfumy  na Wielki Dzień

Mój zapach miłości- Moje perfumy na Wielki Dzień



Dzisiaj 23.06 mija dokładnie sześć lat od kiedy powiedzieliśmy sobie sakramentalne tak... To dla mnie bardzo wzruszający dzień, w zasadzie jak każda nasza rocznica. Pomimo tego, że to dopiero sześć lat (czym to jest wobec wieczności) Napawa mnie to ogromną radością i miłością. Pamiętam tamten dzień jak dzisiaj. Było słonecznie, było radośnie i pięknie. Wiem, że to bardzo subiektywne, ale dla mnie tak właśnie było. Nasz ślub był idealny i po tylu latach nie zmieniłabym niczego. Poszliśmy do ołtarza uśmiechnięci i zrelaksowani, pełni nadziei i marzeń. Nie baliśmy się tego co nas spotka po drodze, wiedzieliśmy, że razem stawimy temu czoła. Po tych sześciu latach bycia małżeństwem, wiem jedno... Rozmowa, przyjaźń i kompromis to jest przepis na szczęście. Nie trzeba wielki słów, potrzeba gestów. Każdy z nas zmienił się przez ten czas, ale jest jedno co pozostało takie samo... Zapach jaki towarzyszył mi tego dnia. Jak wiecie uwielbiam perfumy i to chyba nigdy się nie zmieni. Przypisuję do nich wielką wagę, staranie dobieram je każdego dnia. W dniu mojego ślubu miałam na sobie zapach, który rozpoznam nawet na końcu świata...















Tego dnia miałam na sobie zapach, który na zawsze będzie przypominał mi ten wyjątkowy dzień.  Gucci Flora Glamorous Magnolia  to zapach niezwykle  kobiecy, elegancki, ale nadal zawiera w sobie nutkę dziewczęcości i świeżości. Jest zapachem kwiatowym, z dodatkiem cytrusów i czekolady. Rozpieszcza zmysły i podkreśla wewnętrzną radość. Jest to zapach idealny na upalny letni dzień, świetnie sprawdzi się także jako zapach ślubny. Właśnie dlatego, że nie jest zapachem męczącym, duszącym i otulającym. Jest powiewem świeżości, młodości i uśmiechem. Jest jak piękny, słoneczny dzień. Kiedy go czujesz nie sposób powstrzymać uśmiech. 



NUTA GŁOWYfrezja, zielone liście, skórka cytrusów
NUTA SERCApiwonia, magnolia
NUTA PODSTAWYpiżmo, drzewo sandałowe, czekoladowy akcent





Zapach ten na zawsze będzie przypominał mi obietnice jaką sobie złożyliśmy, tamte emocje i uczucia. Tę ogromną radość i szczęście z jakim powiedzieliśmy sobie TAK. Jest to zapach naszej miłości, jest symbolem niczym złote obrączki. Do dzisiaj mam ten flakon i chociaż zostało w nim niewiele perfum. Trzymam go na półce jako mój talizman. Bardzo często po niego sięgam, aby móc przenieść się w czasie do tego dnia. Jest wspaniałym wspomnieniem i początkiem czegoś wielkiego i najważniejszego w moim  życiu. Może jestem sentymentalna, ale chce pielęgnować w sobie to wspomnienie i tę miłość już na zawsze. I bardzo się cieszę, że mogłam się z tym dzisiaj z Wami podzielić. Kto wie, może ktoś także sięgnie po te perfumy w dniu swojego  ślubu i dzięki temu ta miłosna historia, przetrwa kolejne lata w czyimś sercu?!














Kawowo-kokosowa rozkosz z peelingiem Love Your Body

Kawowo-kokosowa rozkosz z peelingiem Love Your Body


Nie raz Wam wspominałam jak bardzo kocham peelingi. Tyczy się to zarówno tych do twarzy jak oczywiście do ciała. Może bywam momentami nie zbyt systematyczna, ale mimo wszystko uwielbiam ten moment  w pielęgnacji swojego ciała. Całkiem niedawno miałam okazje poznać peeling kawowy marki Love Your Body, który mocno zawrócił mi w głowie. 











Bardzo lubię peelingi kawowe są mocne w swoim działaniu, przy systematycznym działaniu mogą wpłynąć na poprawę stanu naszej skóry mocno ją ujędrniając. Przepięknie pachną, co tylko umila proces masowania. Mają niestety jedną, dużą wadę bardzo brudzą wannę, czy brodzik... Niestety drobinki są wszędzie... Ale dla tych efektów, warto się pomęczyć ;)












Mój peeling pachnie kokosem, co dodatkowo umila masaż! Zaraz po otwarciu paczki, uderza nas słodki, urzekający zapach. Połączenie kawy i kokosa, czy może być coś wspanialszego dla naszych zmysłów? Podczas masażu, wyczuwalny jest głównie zapach kawy, który fantastycznie pobudza do działania. Jako kawosz czuję czystą rozkosz z używania go :)  Drobinki są bardzo mocne, to silny zdzierak, który genialnie się sprawdza. W składzie peelingu znajdziemy także olejki(olej makadamia, olej arganowy) , dzięki którym po spłukaniu peelingu moja skóra jest mocno nawilżona. Ja osobiście jestem fanką olejków i cieszę się, że peeling zapewnia mi także pielęgnację, poprzez odpowiednie nawilżenie mojej skóry. A ja mam z głowy balsamowanie się za którym nie przepadam. Ponadto w składzie znajdziemy także witaminę E oraz sól morską.











Love Your Body posiada w asortymencie różne warianty klasyczny kawowy, kokos, oraz truskawka. Każdy znajdzie zatem coś dla siebie. Pojemność opakowania to 100g cena to 23.99 zł Obecnie na stronie producenta, znajdziemy świetną promocję i za peeling zapłacimy tylko 16.79 zł. TO świetna okazja, aby wypróbować i wytypować swojego ulubieńca. 













Bardzo polubiłam się z tym peelingiem, ma ładne opakowanie, cudowny słodki zapach, który pobudza wszystkie zmysły. Jest wydajny i skuteczny w swoim działaniu. To prawdziwy relaks i uczta dla ciała i ducha. Znacie te peelingi, który wariant zapachowy najbardziej Was kusi? 

Letnie spotkanie blogerek w Krakowie relacja + upominki

Letnie spotkanie blogerek w Krakowie relacja + upominki



2- go czerwca, miałam możliwość uczestniczyć w kolejnym spotkaniu blogerek. Tym razem wybrałam się do Krakowa, miasta wobec którego mam wiele ciepłych uczuć. Zawsze chętnie wracam w to miejsce. Tym razem spotkanie odbywał się w bardzo klimatycznej knajpce Castor coffee&lunch. W tym miejscu możemy liczyć na ciekawe i wyszukane menu oraz przepyszne świeże koktajle. Atrakcją jest gotowanie na "żywo" Uwielbiam takie miejsca, gdzie mogę podglądać jak przygotowywany jest mój posiłek :) 








W spotkaniu udział wzięło 12 blogerek, organizatorki przygotowały dla nas dwie prezentacje. Bardzo sobie cenie tego typu spotkania, gdzie oprócz plotkowania, mogę wynieść jakąś wiedzę :) Tak też stało się tym razem, a to za sprawą dwóch marek kosmetycznych. 
















Pani Karolina, przedstawicielka marki BasicLab, opowiedziała nam o nowych produktach do włosów. Na co warto zwrócić uwagę, a czego się wystrzegać. Lubie dbać o włosy i każde takie spotkanie daje mi wiele do myślenia, czy aby na pewno robię wszystko co najlepsze dla moich włosów?! 










Kolejny pokaz przygotowały dla nas przedstawicielki Mydlarnii Franciszka, przyznam się szczerze, że nie znam zbyt wielu kosmetyków z ich asortymentu. Dzisiaj wiem, że to był błąd! Genialne zapachy i konsystencje, a przy tym bardzo wydajne formuły. To prawdziwa uczta, którą miałyśmy okazję przetestować na własnej skórze.











  











Podczas spotkania organizowana była zbiórka środków czystości dla dzieci. Przygotowane przez Stowarzyszenie Piękne Anioły, które organizuję zbiórkę pod hasłem "Czysty Aniołek" Akcja ta organizowana jest od lat  Ciesze się, że mogłam pomóc w akcji, dorzucając od siebie kilka produktów. 
















Organizatorki wraz ze sponsorami przygotowały dla nas ogrom nowości do testowania. Same zobaczcie.
















































































































































































































































































































































































Dziękuję organizatorkom za zaproszenie i za mile spędzony czas. Dziękuję także sponsorom i partnerom spotkania 
Copyright © 2014 Do połowy pełna... , Blogger