Dlaczego warto chodzić do kosmetyczki?!

Dlaczego warto chodzić do kosmetyczki?!


Dzisiaj, chciałabym chwilę z Wami porozmawiać o gabinetowej  pielęgnacji naszej skóry. Świat kosmetyków, nie jest obcy żadnej kobiecie, szczególnie nam blogerkom. Mamy do czynienia z każdą nowości, nie umknie nam  żadna nowinka kosmetyczna. Dbamy o siebie każdego dnia i robimy to coraz bardziej świadomie i odpowiedzialnie. Ale... no własnie, zawsze jest jakieś ale... :) Czasami domowa pielęgnacja to może być zbyt mało, warto wtedy odwiedzić salon kosmetyczny i poddać się specjalistycznym zabiegom, których nie możemy wykonać z swoim domowym zaciszu. Ja sama chętnie i dość regularnie odwiedzam salon kosmetyczny. Jestem ciekawa, jak to wygląda u Was?! Liczę, że podzielicie się swoimi doświadczeniami w komentarzach. 













Moja pierwsza wizyta w salonie kosmetycznym, to oczywiście regulacja brwi,oraz henna. Tak zaczynała chyba każda z nas. Zabieg, który delikatnie podkreślał naszą urodę, w czasach, kiedy do szkoły nie wolno było się malować :) Kto pamięta? :)  Wiele koleżanek w okresie dojrzewania, korzystało z pomocy kosmetyczki z powodu problemów z trądzikiem, mnie to na szczęście ominęło. Ale wiem, że zabieg manualnego oczyszczania cery, był swego czasu bardzo popularny. Nigdy z niego nie korzystałam, ale miałam okazję wykonywać go w ramach praktyk w szkole. 










Dlaczego warto udać się do kosmetyczki? Po pierwsze dlatego, że jako fachowiec jest ona w stanie zdiagnozować naszą skórę, określić jej potrzeby i wykluczyć przeciwwskazania! Pamiętajcie! przy pierwszej wizycie, konieczna jest diagnoza kosmetyczna, oraz wywiad. Jeżeli kosmetyczka tego nie robi, lepiej uciekajcie z tego salonu.  Wywiad kosmetyczny to podstawą, pozwala nie tylko odpowiednio dopasować zabieg, ale przede wszystkim ustrzec Was, przed przykrymi konsekwencjami. Dzięki tej diagnozie, która powinna znaleźć się w waszej karcie, dowiecie się jaki macie rodzaj cery, jakie zabiegi są dla Was najodpowiedniejsze, a czego powinnyście unikać i na co uważać. Moja cera, została zdiagnozowana, jako cera mieszaną, w kierunku normalnej, jest dobrze nawilżona, dość jędrna (jeszcze). Mam tendencję do zaskórników na brodzie. W okresie letnim łapię piegi :) Moja cera nie jest bardzo wymagająca i nie sprawia mi większych kłopotów, co nie znaczy, że nie warto jej troszeczkę dopieścić. 


   










Moje ulubione zabiegi kosmetyczne do których regularnie powracam, to: peeling kawitacyjny, jest to zabieg z użyciem ultradźwięków. Zabieg ten złuszcza martwy naskórek, pomaga zlikwidować zaskórnika, nadaje się dla wszystkich rodzajów cer, nawet tych z trądzikiem różowatym. Jest to delikatny zabieg i jest świetną opcją dla młodych cer, a także jako pierwszy krok przy zabiegać nawilżających, Całkowicie bezbolesny i przyjemny. Bardzo lubię ten zabieg i robię go dwa razy do roku :) 














Jeżeli robimy peeling kawitacyjny, wraz to to skojarzyć z sonoforezą, wykonuje się ją, tym samym urządzeniem, odwracając jedynie aparat płaską końcówką do skóry. Zadaniem sonoforezey jest wtłoczenie w głębsze warstwy skóry substancji aktywnych, zawartych w ampułkach, które również dopierane są do potrzeb skóry. Mamy ogromny wybór, od nawilżających, poprzez rozjaśniające, wybielające, liftingujące i antytrądzikowe. Dobór składników i częstotliwość zabiegów, oczywiście ustalacie z kosmetyczką.




Kolejnym zabiegiem, który lubię i staram się regularnie stosować to mikrodermabrazja (dzieli się na korundową i diamentową) Zabieg ten złuszcza martwy naskórek, odkrywając "nową" skórę, która oczywiście jest delikatna i wrażliwa, dlatego pamiętajmy o filtrach, lub korzystajmy z zabiegu w okresie jesień-wczesna wiosna, aby uniknąć przebarwiań. Ten zabieg, nie nadaje się do każdego rodzaju cery dlatego przypominam o diagnozie :) Efekty są widoczne niemal od razu, ale dla lepszego efektu, warto go powtórzyć w serii. 













Latem, uwielbiam oxybrazję, czyli peeling wodno-tlenowy. Zabieg jest całkowicie bezbolesny i bardzo przyjemny, szczególnie w upalne dni. Cel zabiegu to złuszczenie martwego naskórka, dotlenienie i nawilżenie naszej cery. Ponadto zabieg pomaga na rozszerzone pory, nadmierną produkcję sebum, a także na drobne przebarwienia ( w serii)  Cera po tym zabiegu, jest jak marzenie, gładka, jędrna, nawilżona i prezentuje się wspaniale, na tyle, że odpuszczam sobie wtedy makijaż na kilka dni :) 











Miałam także przygodę z falami radiowymi, oraz dermapenem, ale myślę, że o tych zabiegach zrobię osobne wpisy, jeżeli oczywiście taka tematyka Was interesuje? :)




Czy warto? uważam, że tak! Po warunkiem, że udamy się do sprawdzonego salonu i doświadczonej kosmetyczki/kosmetologa. Zabiegi proponowane przez salony są w większości niemożliwe do odtworzenia w domu. Odpowiednie urządzenia, powinny być obsługiwane przez osoby w tym kierunku przeszkolone. Salon powinien być sprawdzonym miejscem. Zwracajmy uwagę przy pierwszej wizycie na higienę, dezynfekcję i przede wszystkim  czy przeprowadzono z nami wywiad i diagnozę kosmetyczną naszej skóry. Unikajmy super okazji, zabieg za 20 zł Brzmi kusząco, ale raczej nic dobrego z tego nie wyjdzie. Kiedy już znajdziemy odpowiedni salon i zaufaną kosmetyczkę, oddajmy się tej przyjemności. Zabiegi, przeprowadzane systematycznie, mogą diametralnie zmienić wygląd naszej skóry. Najlepiej działaj kompleksowo i łączyć ze sobą różne zabiegi (ale to dobierane jest indywidualnie). Polecam systematyczne złuszczanie naszej skóry, oraz jej nawilżanie. Masaż twarzy, potrafi działać cuda, a kuracja kwasami w okresie zimowym, całkowicie ją odmienić. Jest tyle opcji, jest tyle zabiegów, a oferta wciąż się poszerza. Warto jednak zachować zdrowy rozsądek i nie przesadzać... wypełniacze, botoks to jeszcze nie dla nas :) Skupmy się na odpowiednio dobranych zabiegach, ich systematyczności, to z pewnością wystarczy, by cieszyć się piękną i młodą skórą. Nie szukajmy wymówek, rozpieszczajmy się nie tylko na wielkie okazje :) 













Jakie jest Wasze zdanie w tej kwestii? ! Korzystacie z usług salonów piękności, odwiedzacie je systematycznie, a może dopiero zaczynacie swoją przygodę z profesjonalnymi zabiegami? Koniecznie, dajcie mi znak w komentarzach, jestem bardzo ciekawa Waszej opinii. Spokojnego weekendu :) 
Wiosenny makijaż w tanim wydaniu

Wiosenny makijaż w tanim wydaniu


Nadeszła długo wyczekiwana wiosna! Słońce nas radośnie budzi, a dni stają się coraz dłuższe i oczywiście cieplejsze. Pora zrzucić ciepłe ubrania i pudrować z naszych twarzy. Dzisiaj przygotowałam propozycję lekkiego, wiosennego makijażu przy użyciu niedrogich i powszechnie dostępnych kosmetyków. Mam nadzieje, że podpatrzycie coś dla siebie. 









Wiosna to radość i świeżość, dlatego postawiłam w tym makijażu na ultralekkie produkty. Na twarzy nowość od marki Rimmel, podkład Fresher Skin, który w promocji, kosztuje ok 27 zł . Podkład jest bardzo lekki i przyjemny, pozostawia skórę ujednoliconą i rozświetloną. Na ciepłe dni wydaje się być idealny :) Mój kolor to 100 Ivory.











Pudru, tylko odrobina na strefę T, postawiłam na Meteoryty, które ostatnimi czasy, są moimi ulubieńcami. Pięknie ujednolicają skórę i nadają jej zdrowy blask, nie mylić z błyskiem.Musicie mi to wybaczyć :) Nie używam innych pudrów :)  Ale można tutaj użyć innych produktów, np: puder w kulkach  z Avonu z serii CC. Które mają podobne kolory i właściwości co kuleczki Guerlain. Lub w przypadku cer bardzo tłustych, matujący bambusowy puder Paese.



Bronzer, to nowość od Lovely (czekoladka) Mój kolor to Milky Chocolate, nie mam jeszcze zdania, raz wydaje mi się zbyt ciepły, a innym idealnie dopasowany. Muszę go poużywać dłużej. Cena to ok 24 zł 



Rozświetlacz, to sztyft od marki Kobo, ostatnio polubiłam się z mokrymi produktami do rozświetlania cery. Koszt tego produktu to ok 15 zł Efekt jest bardzo subtelny i to mi jak najbardziej odpowiada. Jak na produkt kremowy, utrzymuje się całkiem fajnie. Z czasem, po prostu znika z twarzy.










Na powiekach, mam nowy eyeliner, marki Golden Rose, szary z drobinkami, który u mnie czasami wygląda na zielony, nie wiem dlaczego tak się dzieje. Jestem zachwycona pędzelkiem tego produktu, jest tak cienki i precyzyjny, że malowanie z nim kresek, to czysta przyjemność. Mam ochotę na inne kolory, nawet te całkiem szalone jak mięta, czy neonowy fioletowy :) Cene to ok 18 zł 










Brwi, to także nowość od Golden Rose, Paletka, zawiera w sobie dwa cienie i zabarwiony wosk, dla moich brwi to świetne trio, choć ja wiem, że moje brwi nigdy nie były i nie będą idealne... Daleko im do instagramowych "dzieł sztuki". Niemniej paletka jest fajna, poręczna (zawiera lusterko, grzebyczek i pęsetkę ) Zapłaciłam za nią ok 27 zł Tusz do rzęs, to stare, dobre Essence, odkryłam prawdziwą rzęsową perełkę w ich szafie, koszt maskary to ok 14 zł 










Na ustach, matowa pomadka od Bell, kolor uwielbiam jest dziewczęcy i naturalny. Pasuje na co dzień i na wyjście. Utrzymuje się świetnie, nie wysusza, nie mogę się do niczego przyczepić, a jej cena to  zaledwie 9,99 zł :) 











Wiosenny makijaż, kojarzy mi się z lekkością, blaskiem i zdrową cerą. Czas na odrobinę pasteli i iskrzących drobinek. Uwielbiam tę porę roku i ten rodzaj makijażu. Im mniej tym lepiej, choć jak każdy czasami lubię zaszaleć :) Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu mój makijaż w tanim wydaniu. Może któryś produkt zainteresował Was na tyle, że zrobię o nim osobny wpis? Dajcie znać w komentarzach. Buziaki 
Pani Wiosna nowy ShinyBox

Pani Wiosna nowy ShinyBox


Pani Wiosna, nareszcie zapukała do mych drzwi, a to za sprawą marcowego ShinyBox. Już sama szata graficzna najnowszego pudełka, sprawia, że usta same się śmieją. Mamy wiosnę i trzeba się z tego cieszyć! Wyciągnęłam z szafy pastele, mam nowe wiosenne perfumy i cały box produktów do testowania, żyć nie umierać ;) Sprawdźmy zatem, co kryje najnowsza propozycja Shiny 










Szata graficzna, bardzo przypadła mi do gustu, pudełko było zapakowane w dodatkowy karton, dzięki czemu, nic się nie uszkodziło. Brawo! Bo wcześniej, bywało z tym różnie. 









Na pierwszy rzut, wysuwa się serum do rzęs LashVolution, którego obecność w boxie, była bardzo mocno reklamowana już dużo wcześniej. Pudełka, wyprzedały się błyskawicznie, za sprawą tego produktu, co mnie wcale nie zdziwiło, cena serum przewyższa bowiem cenę całego pudełka. Ja osobiście miewam romanse z odżywkami do rzęs, ale czasami oszukuję i używam ich do brwi. Uważam, że im to przyda się dużo bardziej :) 








Kolejny kultowy już produkt, który znalazł się w marcowym boxie, w zasadzie dzięki ankiecie na FB, to rękawica Glov Quick Treat, co prawda, wersja na palec, ale i tak super. Osobiście jestem fanką rękawicy Glov i uważam, że ta mini wersja jest świetną opcja na wyjazdy i poprawki w ciągu dnia 
















Włos ma głos, czyli o produktach do pielęgnacji włosów, które znalazły się w boxie. Osobiście lubię, znajdywać tego typu produkty, dużo bardziej niż balsamy i masła do ciała. Na pierwszy plan, wysuwa się szampon marki Schauma, nie jest to marka pierwszego wyboru, ale dla męża się nada :) 










Kolejny produkt, to suchy szampon, marki Schwarzkopf got2b Fresh it Up. Wersja mini, bardzo mi odpowiada, na wypady weekendowe, czy wyjazdy wakacyjne. Mały, lekki i poręczny. Jestem uzależniona od suchych szamponów i zawsze muszę mieć jakiś zapas. W awaryjnych sytuacjach, sprawdzają się rewelacyjnie. Nie znam produktów tej marki, zazwyczaj stawiam na Batiste, zatem jestem bardzo ciekawa.










Coś do twarzy, to propozycja marki Jadwiga Papka do cery trądzikowej... Przyznaję, że spotykam się z tym kosmetykiem, po raz pierwszy, ale z przyjemnością go przetestuję. Nie mam dużych problemów z cerą, ale kiedy coś mi wyskoczy, mam nadzieję, że ten produkt to uspokoi :)










Kolejno, mamy maseczkę od marki Bielenda, jest ok, ale bez szału, wolałabym coś innego w tym miejscu, choć maseczki lubię i chętnie stosuję, wolałabym jakąś niszową markę, zobaczyć w tym miejscu.









Coś do pielęgnacji stóp... Krem do walki z potliwością stóp, od marki Delia, osobiście nie mam z tym problemów i nie często sięgam po tego typu kosmetyki, jestem zadowolona tak 50 x 50... Wolałabym krem do rąk,











Na sam koniec, odrobina koloru w postaci kremowego różu do policzków, marki Bell. Osobiście uwielbiam róże, bo to one pobudzają moją karnację do życia, bez nich jestem biała jak płótno. Nie wiem jak sprawdzi się u mnie wersja kremowa... Niemniej, to fajny pomysł na wiosenny, świeży i lekki makijaż.


















Jak same widzicie, pudełko ma naprawdę przyjemną zawartość. Osobiście, najbardziej cieszy mnie serum do rzęs, paluszek od Glov, oraz Papka od Jadwigi. Pozostała produkty są ok, ale nie wyrywały mnie z butów :) Niemniej, przyznaję, że dla samego serum, warto było kupić to pudełko i tak też się stało :) Box nie jest już dostępny, ale możecie zamówić kwietniowe pudełko, które obiecuje Spełnić Marzenia, już nie mogę się doczekać, a Wy ? 







REDERMIC C OCZY Intensywnie ujędrniający krem pod oczy

REDERMIC C OCZY Intensywnie ujędrniający krem pod oczy

Dzisiaj, opowiem Wam o kolejnym kremie pod oczy. Tak wiem, jestem od nich uzależniona, ale każdy ma przecież swoje słabostki. Od kiedy jestem świadoma potrzeb mojej skóry i czym jest pielęgnacja. Stawiam na profilaktykę, opierając się na dobrych produktach, które stworzone zostały z myślą o zapobieganiu i naprawianiu tego co czas już zdarzył naruszyć. Tym razem, sięgnęłam po produkt marki La Roche-Posay Wiedza, lata badań i innowacyjne rozwiązania, wszystko to odnalazłam w kremie Redermic C pod oczy. Ufam tej marce, zatem wiedziałam, że jeżeli chcę poprawić stan skóry wokół oczu, to tylko z LRP.






Laboratorium La Roche-Posay, stworzyło krem, który za zadanie ma intensywnie ujędrnić, odżywić skórę wokół oczu, oraz wypełnić istniejące już zmarszczki, Jego działanie, wymierzone jest w kurze łapki, co nie ukrywam bardzo mocno mnie zainteresowało. Ponadto, liczyłam na ożywienie spojrzenia i rozjaśnienie go. Ostatnio moja skóra właśnie tego potrzebowała najbardziej.








Zacznę od opakowania, które jest bardzo funkcjonalne. Krem znajduje się w małej, aluminiowej tubce, co sprawia, że wydobędziemy produkt do samego końca. Ponadto, mamy tutaj precyzyjny aplikator, który wydobywa optymalną ilość kremu, który nakładam bezpośrednio na okolicę pod oczami. Higieniczna aplikacja, to coś co zawsze zyskuje w moich oczach.











Młodość w tubce... Przy wyborze kremu pod oczy, jestem niezwykle wybredna. Oczekiwania mam naprawdę bardzo wygórowane. Oczekuję, aby krem był zarówno lekki i bogaty, chcę aby mocno nawilżał, ale nie wpływał negatywnie na nakładany korektor. Chcę szybkich efektów! Tak, wiem, są produkty, które potrzebują czasu na pokazanie swoich możliwości. Jednak jeżeli chodzi o krem pod oczy, już po dwóch aplikacjach wiem, na co mogę liczyć i czego się spodziewać. Jaki jest Redermic C ? Przede wszystkim, ma ultralekką konsystencję, co sprawia, że nakłada się go błyskawicznie. Rano, to naprawdę bardzo istotne, krem wchłania się bardzo szybko, pozostawiając skórę, bardzo wygładzoną i jakby pokrytą aksamitną warstwą. Nie wiem jak mam to opisać, po prostu skóra, momentalnie staje się bardzo miękka i wypielęgnowana. Korektor rozprowadza mi się zdecydowanie lepiej i mniej wychodzi w załamania. Krem bardzo przyjemnie pobudza spojrzenie, rozjaśnia je i już po kilku dniach, widziałam sporą różnicę w wyglądzie mojej skóry pod oczami










Konsystencja kremu, jest idealna na dzień lekka, szybko wchłaniająca i pobudzająca. Skóra, od razu staje się wyraźnie wygładzona i wypoczęta. To jak sen w tubce, nakładasz odrobinę i zyskujesz 3 godziny snu więcej. Krem jest również bardzo delikatny i bezpieczny dla oczu, jak wiemy ta okolica jest szczególnie delikatna i trzeba dbać o nią przyjaznymi produktami. Krem nie podrażnia, nie spowodował łzawienia, pieczenia, czy ściągnięcia i przesuszenia tej okolicy. Jest delikatny i myślę, że sprawdzi się także u alergików. 




Delikatny mocarz... Krem pomimo tego, że jest ultralekki i szybko wchłanialny, jest kremem, który działa szybko i w zauważalny sposób. Już po niespełna pięciu dniach, widziałam, jak moje zasinienia stają się jaśniejsze, a skóra bardziej napięta i gładka. Krem stosuję dwa razy dziennie, w niewielkiej ilości. I to wystarczyło, aby poczuć różnice. Za tym stoją na pewno składniki aktywne zawarte w tym kremie. Mamy tutaj np: mannozę, która przywraca skórze gęstość i redukuje niedoskonałości, kwas hialuronowy, by zapewnić optymalny poziom nawilżenia, neurosensynę, która łagodzi podrażnienia, madekasozyd, by pobudzić procesy regeneracyjne, oraz witaminę C, królową wszystkich witamin, która wzmacnia włókna kolagenowe, rozjaśnia i dodaje sprężystości naszej skórze.  










Redermic C, to moje pielęgnacyjne odkrycie, znalazłam krem, który działa szybko i skutecznie. Sprawia, że wierzysz w siłę kosmyków i pielęgnacji. Efekty przychodzą bardzo szybko, a to dla mnie ogromna niespodzianka. Okolice pod oczami, to miejsce, gdzie nasze zmarszczki pojawiają się najszybciej i też najtrudniej jest się ich pozbyć. Im wcześniej zaczniemy, tym mniejszy będziemy mieć z tym problem w przyszłości. Od zawsze uważałam, że krem pod oczy to podstawa mojej kosmetyczki i mogę zainwestować w niego większą sumę, niż w inny kosmetyk pielęgnacyjny. Redermic C to krem delikatny i bezpieczny dla naszych oczu, ale silny i bezlitosny w walce o piękną i młodą skórę. Nawilża, wygładza i sprawia, że skóra staje się gęstsza. Spojrzenie wygląda młodziej, jest mocno rozświetlone, a to dodaje uroku całej twarzy. Moje cienie pod oczami, stały się jaśniejsze, a skóra przyjemnie delikatna. Spróbujcie, a zobaczycie różnicę gołym okiem :) 






ZATRZYMAJ CZAS: VICHY - SLOW AGE

ZATRZYMAJ CZAS: VICHY - SLOW AGE


Ostatnio dużo dzieje się w moim życiu. Dużo stresu, mało czasu, sen zbyt krótki, dzień zbyt długi. Niestety wszystko to ma wpływ na stan i wygląd naszej skóry. Czasy promiennej i zdrowej cery, przeminęły, mam 30 lat i samo nic już się nie wydarzy. Warto sobie pomóc i warto sięgać po kosmetyki, stworzone po to, aby zatrzymać czas. Na nasze szczęście, powstał kosmetyk, który pomoże nam  spowolnić to, czego jeszcze nie chcemy. Z pomocą, przychodzi do nas firma Vichy oferująca  produkt SLOW AGE Krem ten za zadanie ma opóźnić pojawianie się oznak starzenia, na różnych etapach ich powstawania. Z nim nasza cera, zyskuje witalność i młody wygląd. Cera staje się promienna, a zmarszczki spłycone. Sprawdźmy, czy tak istotnie jest?!










Slow Age, niesie ze sobą obietnicę poprawy stanu naszej skóry, Spowolnienie starzenia się skóry, poprawa napięcia i jędrności, a także pozbycie się drobnych przebarwień, to tylko niektóre z obietnic producenta. W tym celu, wykorzystano wyciąg z korzenia Bajkaliny rośliny znajdującej zastosowanie w tradycyjnej medycynie Dalekiego Wschodu, mająca wysokie działanie antyoksydacyjne, pochodną probiotyku Bifidus i wodę termalną Vichy bogatą w 15 minerałów. Do tego zawiera SPF 25 i filtr UVA. Kosmetyk idealny jako poranny rytuał pielęgnacyjny. Garść informacji na temat starzenia skóry i sposobów zapobiegania mu znajdziecie także na blogu Vichy














Buteleczka, została wykonana z ciężkiego, masywnego szkła. w kolorze biało-szmaragdowym. Pojemność to aż 50 ml Muszę przyznać, że już samo opakowanie bardzo mocno mnie kusiło. Producent, zadbał o aplikację, taką jak najbardziej lubię, czyli pompkę, dzięki czemu wydobywam optymalną  ilość produktu. Dbają przy tym o higienę aplikacji. Pompka działa bez zarzutu, dozuję sporą dawkę kremu, jedna pompka, w zupełności wystarczy mi, aby pokryć kremem całą twarz. 










Konsystencja, to bardzo lekki krem/balsam. Przyznam, że początkowo, spodziewałam się czegoś lżejszego typu serum. Ale forma  lotionu, jak najbardziej mi odpowiada. Krem, ten jest bardzo lekki i wchłania się błyskawicznie, prawie do matu. Nie pozostawia żadnego, nieprzyjemnego filmu na mojej skórze. Po chwili, mogę przejść do wykonywania makijażu. Jako posiadaczka cery mieszanej, uwielbiam lekkie, nieobciążające formuły dzięki temu, moja cera nie jest obciążona, a makijaż utrzymuje się przez cały dzień. Uprzedzam pytania o makijaż i wpływ Slow Age na jego trwałość. Sięgam po bardzo różne podkłady, o różnych wykończeniach i nie zdarzyło mi się, aby podkład się nieestetycznie zważył, czy tworzył plamy na skórze. 











Mój poranny rytuał... warto mieć swoje codzienne, małe rytuały, które umilą nam życie i sprawią że poczujemy się lepiej. Mój poranny rytuał, to Slow Age. Wszystko to za sprawa tego, jak ten produkt wpływa na mnie i moje ciężkie poranki. Przede wszystkim zapach, bardzo świeży, pobudzający. Lekko kwiatowy, lekko ogórkowy. Niesamowicie pozytywnie mnie nastraja. Chwilę po aplikacji, odczuwam lekkie chłodzenie skóry. Bardzo pobudzające działanie. Moja skóra, po zastosowaniu tego kremu, staje się od razu bardzo przyjemnie nawilżona, rozpromieniona i miękka. Kiedy dotykam skóry, czuję, że skóra jest wręcz aksamitnie gładka. Po tym zabiegu, dopijam mocną kawę i jestem gotowa na nowy dzień. Uwielbiam pielęgnację i to w nią wolę inwestować, makijaż jest tylko dodatkiem. Wypielęgnowana skóra, obroni się sama, szkoda jej wówczas zasłaniać makijażem. Ten krem, daje mi poczucie komfortu i sprawia, że jestem zadowolona z tego jak wyglądam. A o to chyba chodzi w zabawie z kosmetykami.











Młodość zamknięta w butelce. Propozycja marki Vichy, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. I choć to stosunkowo nowy produkt w mojej kosmetyczce, już sporo mi o sobie powiedział. Przede wszystkim jest to lekki produkt, który sprawdzi się w pielęgnacji, każdego rodzaju cery. Nie obciąża, nie zapycha i nie podrażnia. Stosuję go zawsze rano, po uprzednim umyciu i tonizacji. Wystarczy mi jedna pompka, nakładam go na całą twarz, omijając okolice oczu. Krem, daje natychmiastowy efekt nawilżenie i obudzenia mojej skóry. Moja skóra staje się mniej szara i zmęczona i w efekcie końcowym wydaje się wypoczęta jak po 10 godzinach snu, co w rzeczywistości, wygląda zupełnie inaczej. Skóra jest wygładzona i bardzo miła w dotyku. Zauważyłam, że krem niweluje moje dość mocno rozszerzone pory. Skóra, nabiera zdrowego wyglądu. Nie zauważyłam jeszcze, aby moje zmarszczki się cofały, ale to jeszcze za krótki czas na takie efekty. Niemniej jestem pełna nadziei, że krem cofnie niektóre zmiany. Dla mnie póki co najważniejsza jest profilaktyka, zadbać o cerę tak, aby w przyszłości nadal prezentowała się młodo i zdrowo. Zatrzymać czas i spowolnić procesy starzenia, to może stać się realne, mam dobre przeczucia.






Obudź swoje spojrzenie z kolagenowymi płatkami pod oczy

Obudź swoje spojrzenie z kolagenowymi płatkami pod oczy


Dzisiaj opowiem Wam o produkcie, który jest świetnym uzupełnieniem mojej pielęgnacji okolic oczu. Jak wiecie jestem uzależniona od kremów pod oczy, uwielbiam je testować i obserwować jak moja skóra na nie reaguję, lub jak się zmienia pod ich wpływem. Ale, żeby pielęgnacja była kompletna, trzeba sięgnąć po dodatkowe produkty. Pielęgnując twarz, stosujemy wiele kremów, ampułek, a także maseczek. Okolica pod oczami, także zasługuje na coś dodatkowego. Dlatego ja wspomagam się od wielu już lat różnego rodzaju płatkami pod oczy. Trzymam je w lodówce i czasami nawet "pożyczam" je mojemu mężowi. Dlaczego, nawet mężczyzna daje się skusić? Bo te płatki potrafią wiele, choć są tak niepozorne :) 








Dzisiaj zaprezentuję Wam płatki, które ostatnio stosuję i od których działania lekko się uzależniłam... Dobrze, że mam drugie pudełeczko w zapasie :) Kolagenowe płatki pod oczy z wyciągiem ze śluzu ślimaka, to kolejny azjatycki specyfik w mojej pielęgnacji. Ciesze się, że poznaję coraz więcej tych produktów.


Ekstrakt ze ślimaka ma szeroki zakres działania, zarówno przeciwzmarszczkowe i anti-agining. Stosowany jest również przy problemach dermatologicznych. Dodatkowo ma działanie ochronne, antyoksydacyjne, regenerujące, nawilżające, skutecznie redukuje cienie i opuchliznę. Łagodzi oczy podrażnione długim przebywaniem przed komputerem, niewyspaniem. Daje ukojenie, wyraźnie łagodzi zaczerwienienia.




Obietnice producenta są zachęcające, moje oczy ostatnio były naprawdę bardzo zmęczone i podrażnione, praca przy komputerze, niewyspanie i czytanie przy nocnej lampce do późnych godzin. To wszystko odbija się u mnie mocnym zasinieniem i workami pod oczami. Z tym nawet najlepszy korektor, nie zawsze jest sobie w stanie poradzić. Warto zadbać o tą okolicę dodatkowo, stosując rano takie oto właśnie płatki kolagenowe











Swoje płatki, zawsze trzymam w lodówce, są one zapakowane w specjalną osłonkę, dzięki czemu nie tracą one swoich właściwości. A dzięki temu, że są schłodzone działają jeszcze lepiej i szybciej. Przepis jest prosty, zaraz po  porannej toalecie, nakładam pod oczy schłodzone płatki. W ciągu tych 15-20 min szykuję się do wyjścia, prasuję koszulę, albo robię kanapki. Płatki są tak lekkie i tak dobrze przylegające,że nie odczuwam żadnego dyskomfortu w ich stosowaniu. Dobrze przylegają do skóry, dzięki czemu, nie zsuwają się i nie wymagają, żeby z nimi leżeć. Same widzicie, jakie to szybkie i proste. 20 min i spojrzenie jest obudzone :) 












Bardzo podoba mi się skład, produktu:

 (INCI) Snail Secretion Filtrate, Water, Urea, Yeast Amino Acid, Allatoin, collagen, antibacterial peptide, Trehaloes, Vitamin C, vitamin B5, Bromelain, D-Glucuronic Acid



  • KOLAGEN zapewni skórze wygładzenie i nawilżenie poprzez działanie na włókna kolagenowe
  • Witamina A- ma udowodnione naukowe działanie odmładzające 
  • ELASTYNA zapewni skórze zwiotczałej i mało sprężystej promienność i odpowiednie napięcie
  • KWAS GLIKOLOWY pomocny w zahamowaniu powstawania zaskórników, powoduje oczyszczenie powierzchni skóry ze zrogowaciałego naskórka 
  • NATURALNE ANTYBIOTYKI: przeciwdziałają infekcjom skóry (przeciwko bakteriom Eschrichia Coli, Staphylococcus Aureus i Pseudomona Aeruginosa) 
  • PROTEAZY oczyszczają skórę z zalegających martwych komórek skóry 
  • ALANTOINA – zapewnia wyjątkową silną regenerację skóry, nie alergizuje, przyspiesza gojenia uszkodzonych tkanek








Moje odczucia: 
po pierwsze łatwość aplikacji i to, że płatki trzymają się idealnie, nie zsuwają się przez co nie tracimy dodatkowo czasu i możemy robić dwie rzeczy jednocześnie. Po drugie, opakowanie, mamy 10 osobnych saszetek, w których znajdują się płatki. Jest to wygodna opcja do podróżowania, czy po prostu ze względu na higienę, zawsze to lepsze, niż wyciąganie płatków z pudełeczka, czy jednej, wspólnej saszetki. Płatki szybko skradły mojej serce, działają błyskawicznie i na długo. Pierwsze co od razu daje się zauważyć, to eliminacja opuchnięć i zasinień, szczególnie do tych drugich mam tendencje. Skóra szybko wraca do normy, efekt niewyspania, czy zmęczenia znika. Skóra jest jedwabiście gładka i napięta, w dotyku delikatna i nawilżona. Spojrzenie jest odświeżone i rozjaśnione. Płatki, bardzo szybko poprawiają wygląd skóry. Można się od tego uzależnić :) Po zdjęciu płatków, nie odczuwam efektu ściągnięcia, czy podrażnienia, płatki zapewniają mi odpowiedni poziom nawilżenia i czasami rezygnuję już z kremu. Makijaż, a dokładniej mówiąc korektor prezentuje się bardzo dobrze. Skóra jest napięta, gładka i obudzona. Ja to kupuję :) Płatki, możecie znaleźć w SUNEW









Jeżeli jesteście niewypasane, zmęczone, macie tendencję do zasinień, czy opuchlizny pod oczami. Warto mieć w swojej kosmetyczce tego typu płatki. Bardzo szybko pomogą Wam uporać się ze zmęczeniem, podrażnieniem, czy przesuszeniem. Stanowią one idealne uzupełnienie pielęgnacji okolic oczu, czasami sam krem, to może być za mało. Płatki są lekkie, przez co nie przeciążają tej delikatnej okolicy. Myślę, że są na tyle delikatne i bezpieczne, że sprawdzą się także u alergików i osób o wrażliwych oczach. Młodszych, dojrzałych, oraz u mężczyzn :)  Działają szybko i skutecznie, a poziom nawilżenia, czy wygładzenia utrzymuje się nawet kilka godzin po zdjęciu płatków. Okolica pod oczami, jest tak delikatna, że potrzebuje dodatkowej pielęgnacji, warto pamiętać, że istnieją produkty, które mogą nam w tym pomóc :) Ja sama mam ochotę na kolejne tym razem złote płatki :) A Wy używacie takich produktów? 




Azjatyckie kosmetyki... Nowości w mojej kosmetyczce

Azjatyckie kosmetyki... Nowości w mojej kosmetyczce


Od jakiegoś czasu wplatam azjatyckie kosmetyki do swojej pielęgnacji. Nie przeszłam całkowicie na tę stronę dbania o urodę, ale ostatnio częściej i chętniej się za nimi rozglądam. Mam już kilka perełek i kilka bubli na swoim koncie, zatem próbuję dalej. Na samym początku troszeczkę obawiałam się zamawiania tych kosmetyków Do stron typu Ebay, czy Aliexpress  nie mam zaufania. Szukam miejsc, gdzie dostawca jest sprawdzony a przesyłka idzie do mnie z Polski, w czasie 2 dni, a nie 2 miesięcy :) No, bo jak mam wytrzymać bez serum, czy kremu tyle czasu :) Przeglądając internet, w poszukiwaniu kosmetyku, który mnie interesował, natrafiłam na sklep Beauty Trend. Przejrzałam asortyment, znalazłam tam wszystko co mnie w danym momencie interesowało i skusiłam się :) Dzisiaj pokaże Wam, jakie produkty udało mi się zamówić, Obiecuję, to same perełki :) 














Postawiłam na dwa produkty pielęgnacyjne i jeden krem BB. Wszystko ciekawi mnie równie mocno, W zasadzie, postawiłam na produkty bardzo mocno rozsławione na blogach i zagranicznym YouTubie. Jestem szalenie ciekawa, jak sprawdzą się u mnie :) 










Sera i kremy pod oczy, to moje ulubione produkty pielęgnacyjne. Mogłabym zajmować się ich testowaniem zawodowo, szybko i sprawnie wyczuwam, czy w danym produkcie jest potencjał, czy też miłości z tego nie będzie. 












Pierwszym produktem jest serum marki Klairs. Naczytałam się o nim tyle pozytywnych opinii, że bez wahania, umieściłam go na szczycie mojej listy zakupowej :) Serum ma za zadanie odżywiać, rozjaśniać, rozświetlić i delikatnie złuszczać naszą skórę. Nie mogę się już doczekać efektów :) Serum, przyszło do mnie oryginalnie zapakowane, otwieranie zabezpieczone próżniowo, co daje mi gwarancję świeżości i autentyczności produktu. Wielki plus, że na kartoniku, mamy naklejkę z polskim opisem, to bardzo ułatwia sprawę :) A niestety nie wszyscy sprzedawcy, o to dbają.












Skoro mamy serum, to musi być także krem pod oczy. Tym razem postawiłam na markę Mizon, której produkty już testowałam i byłam z nich bardzo zadowolona. Postawiłam na śłimaczkowy krem pod oczy. Z tej serii, miałam krem do twarzy, oraz krem BB. Z obu byłam bardzo zadowolona myślę, że i tym razem moja intuicja nie zawiodła. 









Ostatnim produktem jest krem BB, marki Missha seria Signature Real. Klasyczna wersja tego kremu, to u mnie mały koszmarek. Ten krem, jest lżejszy i bardziej rozświetlający, mam nadziej, że sprawdzi się świetnie na okres wiosna/lato. Jestem w tej grupie kobiet, która jeszcze nie odnalazła ulubieńca w kwestii kremów BB, nie wiem czy kiedyś mi się to uda, ale dzielnie próbuję :) 












Zamówiłam trzy produkty, a dostałam tyle próbek, że starczy mi na kolejne dwa tygodnie testów. Jestem pod wrażeniem i nawet pisałam do sklepu, czy to na pewno tak wygląda? Otóż tak! próbki są dołączane do każdego zamówienia. Szkoda, że nie każdy sklep dba w ten sposób o klienta. Próbki, to świetna sprawa, nie raz uratowały moją skórę, czy portfel :)











Jestem bardzo zadowolona ze swojego zamówienia, wszystko przyszło dobrze zapakowane i zabezpieczone. Produkty były zalakowane i mam gwarancję ich świeżości. Obsługa sklepu jest bardzo miła i pomocna. Byłam ze sklepem w stałym kontakcie i dostałam odpowiedź na każdego maila.  No i te próbki :) kto ich nie kocha :)












Jestem bardzo zadowolona z całego zamówienia i mam nadzieje, że produkty, jakie wybrałam sprawdzą się także u mnie. Naczytałam się o nich tyle, że musi być dobrze! Który produkt zainteresował Was najbardziej? Jak Wy kupujecie azjatyckie kosmetyki? Ryzykujecie w zamawianiu poprzez Ebay, czy tak jak jak szukacie sprawdzonych sklepów? Osobiście polecam to drugie rozwiązanie, szybko, sprawnie i po polsku. W razie problemów, czy wątpliwości, wiemy gdzie szukać pomocy. Który produkt, zainteresował Was najbardziej i chcecie o nim przeczytać jako pierwszym? Dajcie znać w komentarzach. Buziakiii 








Copyright © 2014 Do połowy pełna... , Blogger