Opalenizna z LUXURY BRONZE  KOLASTYNA

Opalenizna z LUXURY BRONZE KOLASTYNA


Dzisiaj, opowiem Wam jak zatrzymałam promienie słońca na dłużej. Mam bowiem jasną karnację i moja opalenizna jest dość uboga. Choć ciesze się, że w ogóle udało mi się złapać odrobinę koloru. Zawsze to lepiej się prezentuje dla otoczenia :) Ale co zrobić, żeby zatrzymać ten efekt na dłużej, lub co zrobić, aby złapać opaleniznę, nawet wtedy, kiedy nie mamy ku temu okazji, lub po prostu nie lubimy się opalać?! Z pomocą przyszła do mnie marka KOLASTYNA i nowa seria LUXURY BRONZE. Jakie były moje obiekcje i jakie efekty? Zapraszam do lektury.









Samoopalacze, zawsze kojarzyły mi się raczej negatywnie, brzydkie plamy, pomarańczowy odcień i białe dłonie. Taka była moja wizja, takie był samoopalacze kiedyś. Od jakiegoś czasu, coraz częściej i coraz chętniej sięgałam po tergo typu produkty. Po pierwsze jasna karnacja, która latem prowokowała pytanie, czy jestem chora?! :) Po drugie fakt, że nienawidzę się opalać, leżeć plackiem na plaży i czekać, aż kolor się pojawi Brr! Skoro mam te powody, to musiałam znaleźć rozwiązanie. Przekonałam się do samoopalaczy i balsamów brązujących i od kilku lat goszczą mojej łazience :) 



Seria LUXURY BRONZE- to nowości marki Kolastyna, w skład której wchodzą:

- samoopalacz do twarzy
- balsam brązujący do ciała
- samoopalacz w sprayu do twarzy i ciała 








Swoje testy, rozpoczęłam od balsamu brązującego, który wydał mi się najlepszą opcją, potrzymania opalenizny, którą przywiozłam z wakacji. Producent, obiecuje nam piękną, zdrową opaleniznę, bez smug i plam, jednocześnie balsam dba o naszą skórę, dogłębnie ją nawilżając. Co muszę przyznać, to fakt, że balsam nie robi zacieków i plam, rozprowadza się bardzo równomiernie i natychmiast wchłania . Za to oczywiście, ogromny plus. Zapach jest bardzo przyjemny i otulający, na pewnie nie należy do męczących. Opalenizna, pojawia się stopniowo i ma śliczny, złocisty odcień. Skóra, wygląda na zdrową i bardzo sexi :) Polecam ten balsam, bo nie zrobimy sobie nim krzywdy, zero niechcianej pomarańczki, smug i plam. Wszystko szybko i przyjemnie :) 










Kolejny produkt, to samoopalacz w kremie do twarzy... Tutaj miałam już dużo większe obawy, wszak to nasza twarz jest wystawiona na widok publiczny każdego dnia. Bałam się koloru, plam, smug i tego, jak poradzić sobie z linią włosów i brwiami... Ponadto, w głowie siedziała mi myśl, że produkt może mnie zapchać, czego oczywiście unikam jak ognia ;) Pierwsza próba, odbyła się w piątek :) Zrobiłam peeling, użyłam kremu nawilżającego i nałożyłam odrobinę produktu na twarz. Pamiętając o roztarciu na linii żuchwy i włosów. Efekt, jaki zobaczyłam rano był bardzo subtelny i to mnie urzekło. Zero pomarańczowej maski, która zmieniłaby mnie nie do poznania :) Stosowałam produkt co 2-3, dni. Efekt mi się podobał i bardzo dobrze się utrzymywał, kiedy uznałam, że czas na odświeżenie, robiłam mocniejszy peeling i zaczynałam od nowa. Uważam, że to przyjemny produkt, który nie zrobi nam krzywdy. Dobrze się nakłada, łatwo go też usunąć poprzez zrobienie peelingu. Nie przesuszył skóry i na szczęście jej nie zapchał.








Na koniec, produkt, który mocno mnie kusił. Samoopalacz w sprayu do twarzy i ciała. Uwielbiam takie aplikatory, są bardzo przyjemne w używaniu. Ten działała bez zarzutu, wydobywał produkt równomiernie i nie zacinał się. Ten produkt, używałam wyłącznie do ciała, zrezygnowałam z nakładania go na twarz. Aplikowałam go głównie na nogi, dekolt i ręce. Sprawdził się rewelacyjnie, bo dawał mocniejszy efekt niż balsam brązujący i był dla mnie opcją opalona w jedną  noc :) Kolor opalenizny, złocisty, brązowy, pozbawiony pomarańczowych tonów. Łatwo i szybko się go nakłada, błyskawicznie się wchłania. Trzeba pamiętać o zgrubieniach skóry, łokciach i kolanach, a także kostkach u nóg. Tak musiałam się bardzie przyłożyć, aby wszystko było równomierne. Efekt utrzymywał się bardzo długo i po prostu się spłukiwał, nie tworzył plam i białych miejsc. Kolor po prostu tracił na intensywności. Ale uważam, że to już wersja hard... opalenizna jest dużo mocniejsza i bardziej widoczna. Mgiełka, świetnie sprawdzi się jako utrwalacz opalenizny naturalnej, lub tej po balsamie brązującym Osoby o alabastrowej cerze, mogą być niezadowolone. Trzeba na nią uważać i stosować w mniejszych ilościach i rzadziej niż balsam brązujący!!!







Jestem zadowolona z całej linii i na pewno będzie mi ona towarzyszyła jeszcze przez długi czas, bo produkty są bardzo wydajne. Nie podrażniły mnie, nie przesuszyły skóry, robiły co miały robić, bez większych dramatów :) Jesienią, umilą mi wieczorne zabiegi i przywołają na myśl wspaniałe wakacyjne chwile :) Ciesze się, że poznała kolejne produkty tej marki, bo mam do niej ogromny sentyment. Balsam jest rewelacyjny i daje mu najwyższą notę, jednocześnie serdecznie go Wam polecam :) Pamiętajcie, że podczas zabawy takimi  kosmetykami, pamiętajmy o peelingu, dokładnym myciu rąk i unikaniu kontaktów z odzieżą ;) Buziaki 




LIKE A DREAM - ShinyBox sierpień 2016

LIKE A DREAM - ShinyBox sierpień 2016


Po raz pierwszy w moje ręce, trafiło pudełko ShinyBox, oczekiwania budziły tylko moją ciekawość i ekscytację. Wreszcie pudełko do mnie trafiło i  muszę przyznać że od razu mnie zauroczyło. Piękna, szata graficzna, sprawiła, że na mojej twarzy już pojawił się uśmiech, a potem było tylko lepiej :) 
















Wewnątrz pudełka, znalazłam bardzo urozmaicone kosmetyki i właściwie mogę powiedzieć, że zawartość, stanowi super bazę w każdej kosmetyczce!



Zacznę od marki Stenders, z którą spotykam się po raz pierwszy. Ale coś czuję, że nie po raz ostatni... Krem ma fantastyczny zapach, lekko owocowy-lekko perfumowany. Jak dla mnie zapach bajeczny i długo utrzymujący się na skórze, to mi się podoba. Poza tym lekka i szybko wchłaniająca się konsystencja i przyjemne uczucie nawilżenia. Jestem jak najbardziej na tak i mam ochotę na więcej produktów tej marki :)










Mam dla Was rabat, na zakup produktów marki STENDERS na hasło "BERRY", otrzymacie aż 30% zniżki!!! Rabat jest wązny do 30.09.2016










Kolejny produkt to miniatura szamponu marki O'Herbal. Trafiła mi się wersja na objętość włosów, akurat tego nie potrzebuję, ale na wyjazdy ta miniatura bardzo mi się przyda. Szczególnie, że mam z tej serii szampon z lnem i sprawdza mi się rewelacyjnie.










Pozostając w temacie włosów, marka Joanna przygotowała dla nas kokosową odżywkę do włosów, zamiennie z masełkiem na przesuszone partię ciała. Ciesze się, że trafiłam na odżywkę, bo tego typu produkty, zawsze są mile widziane w mojej łazience. Co mogę powiedzieć, to to, że maska pachnie bajecznie, nie jest to sztuczny i chemiczny zapach, więc sądzę, że spodoba się wielu z nas :) 









Żel pod prysznic dla skóry wrażliwej marki Biały Jeleń, który od razu skradł mój mąż Boryka się on bowiem z problemem przesuszonej, wrażliwej skóry. Chętnie zatem testuje wszelkiego typu produkty, które mają złagodzić ten problem. Jestem ciekawa jaką opinie wyda :) 









Coś dla mnie, czyli krem do twarzy z witaminą C, marki Mincer Pharma! Witamina C, to mój ulubiony składnik w kosmetykach, nie mogę się doczekać efektów, a  obietnice są spore, Redukcja przebarwień, przyda się po lecie idealnie!











Na sam koniec, garść witamin, by zadbać o siebie również od środka. Osobiście, często sięgam po tego typu suplementy, szczególnie w okresie jesiennym, aby nie dać się żadnym infekcją :) 









Jestem bardzo zadowolona z zawartości pudełka, jak na pierwszy raz, wręcz jestem oczarowana. Wykorzystam wszystkie produkty, bo są one tak dobrane, że pasują każdej cerze i w każdym wieku. Krem do rąk, już zajmuje miejsce w torebce, szampon pojedziemy ze mną na weekend, a żel pod prysznic powędrował do męża. Fajna sprawa, a dodatkowo zostawiłam sobie pudełeczko, które świetnie się sprawdzi do przechowywania moich małych skarbów :) 








Pudełeczko, można nabyć w cenie 49 zł, abo wymienić za 100 punktów, uzyskanych z poleceń i ankiet :) A co WY sądzicie o tym pudełku, podoba Wam się?! :) 





Moi słoneczni sprzymierzeńcy marka Kolastyna

Moi słoneczni sprzymierzeńcy marka Kolastyna



Lato powoli się kończy, choć ja wcale nad tym nie ubolewam. Kocham jesień i nic tego nie zmieni! Ale jak przystało na porę letnią i ja dałam się  ponieść szaleństwu. Podczas urlopu opalałam się z największą przyjemnością :) Mam jasną karnację, więc z opalaniem muszę uważać, ale kiedy moja skóra jest dobrze chroniona, to i opalenizna przybiera piękny złoty odcień, a to jest zawsze mile widziane :) W tym roku nad mądrym opalaniem pieczę sprawowała marka KOLASTYNA, którą pamiętam z czasów mojego dzieciństwa :) Wniosek jest jeden, dobre rzeczy nigdy nie wychodzą z mody ;) 







Uwielbiam beztroskie chwile z książką, chłodną lemoniadą i z przyjemnym ciepełku na skórze... Jednakże zawsze dbam o to, aby skórę odpowiednio przygotować i zabezpieczyć przed szkodliwym działaniem promieniowania. Trzeba mieć odrobinę wyobraźni i warto pamiętać, że nasze zdrowie jest najważniejsze, kolor skóry jest gdzieś daleko w tyle :) 









Podczas mojego urlopu, korzystałam z wielu produktów. Osobiście preferuję olejki, ale dla męża zawsze lepiej sprawdzają się wszelkiego typu balsamy i mleczka. A na samym początku najczęściej sięgamy po produkty dla dzieci, mają one bowiem wyższe filtry. Lepiej zapobiegać, niż... spędzić urlop z kefirem na plecach ;) 









Początkowo, zaczynam od najwyższych faktorów i z biegiem dni oraz wraz z pojawieniem się opalenizny zmniejszam filtr, aby moja skóra przybrała piękny, złocisty odcień. Szczególnie lubię mieć opalone nogi, wiadomo wyglądają wtedy smuklej ;) Jednakże nigdy nie wychodzę na słonce bez żadnego zabezpieczenia!










Bardzo umiłowałam sobie olejek o filtrze 20. Niesamowity zapach, łatwość aplikacji poprzez atomizer, bardzo przyjemne nawilżenie i natłuszczenie skóry, co wizualnie  potęguje efekt opalenizny ;) Od dawna lubię olejki i sięgam po nie z największą przyjemnością, Fakt, czasami bywają problematyczne, ale ja i tak nie przestanę ich używać. Natomiast mój mąż, nigdy w życiu nie sięga po olejek, więc gonie go po plaży z buteleczką mleczka, które pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa, kiedy to malowałam wesołe słoneczka na plecach taty :) 










Na uwagę zasługuje również emulsja do opalania z filtrem 20, która dodatkowo wzmacnia i przyspiesza opaleniznę, jest to świetne rozwiązanie, kiedy nasza skóra już jest muśnięta słońcem i chcemy aby nabrała pięknego odcienia i byłą ujednolicona. Ponadto ten kokosowy, tropikalny zapach. Oj, chyba już zawsze będzie mi się bardzo przyjemnie kojarzył :) 









A po opalaniu, chodząco- kojący balsam i nie ma mowy o pieczeniu, schodzącej skórze, bólu i nieprzespanych nocach! Wakacje powinny być szczęśliwe i beztroskie i moje własnie takie były :) 


Przyjemnie wraca się z wakacyjną opalenizną, ale warto pamiętać, że nasze zdrowie jest na pierwszym miejscu!!! Niebawem przedstawię Wam sposób na to, jak zatrzymać wakacyjną opaleniznę na dłużej. Do następnego :) 





Davidoff Cool Water Woman- krystaliczny powiew świeżości

Davidoff Cool Water Woman- krystaliczny powiew świeżości



Perfumy, to mój mały nałóg, nie potrafię sobie odmówić, zakupu kolejnego, małego flakoniku. Przywiązuję dużą wagę do zapachu, pozwala mi on zapamiętać osoby, wydarzenia i miejsca. Często potrafię odwrócić za kimś wzrok, a raczej nos, bo tak urzekł mnie zapach jego perfum :) Śledzę nowości, ale chętnie wracam do klasyków i ulubieńców sprzed lat. Właśnie takim zapachem jest dzisiejszy bohater Davidoff Cool Water, Jaki on jest i dlaczego do niego wróciłam? Zapraszam dalej :)










Cool Water, marki Davidoff, to klasyk, który używałam będąc jeszcze w liceum.Chyba dlatego mam do nich taki sentyment. Ale nie tylko w tym rzecz. Zapach jest idealny na lato i towarzyszące mu upały. Spryskując nim ciało, czuje się jak na plaży, otulona morską bryzą. Coś fantastycznego!!!!









Butelka, bardzo prosta i minimalistyczna, wyróżnia się jedynie kolorem. Bardzo wakacyjnym i wodnym :) Perfumy, występują w różnych pojemnościach, ja mam wersję 100 ml ich cena to 97,46 na stronie Iperfumypl




NUTY ZAPACHOWE:




Głowa

pigwa, czarna porzeczka, cytryna, ananas, lilia, melon, lotos, Kosmetyki - pędzle, aplikatory i akcesoria-szczoteczka do brwi

Serce

róża, lotos, jaśmin, grzybień północny, konwalia, głóg, miód

Podstawa

drzewo sandałowe, mailna, piżmo, fiołek, wanilia, brzoskwinia, jeżyny, wetiweria







ZAPACH:
Davidoff Cool Water Woman to kwiatowy zapach dla kobiet pełen czystości i siły. Perfumy, które zainspirowane są świeżością najbardziej krystalicznych wód  na świecie, cieszą się ogromną popularnością już od 1996 roku. Wypróbuj połączenie róży i jaśminu w kombinacji z soczystymi cytrusami i arbuzem. Kobiecego charakteru nadają zapachowi nuty kwiatu lotosu, konwalii i lilii wodnej. Zaczerpnij energii wodnego żywiołu. Zakochaj się w krystalicznie czystych perfumach Cool Water Woman.






Mój zapach... Jako nastolatka,stawiałam na subtelne, delikatne zapachy, takie, które nie będą zwracały na siebie większej uwagi... Takie było założenie, ale okazało się zupełnie inaczej. Po pierwsze już wtedy wiele osób pytało mnie czym pachnę, Po drugie, ten zapach tak zapada w pamieć, że po tylu latach, postanowiłam do niego powrócić. Zatem teoria z nie rzucaniem się w nosy odpadła :) 






Za co go kocham?

Zapach jest niezwykły, łączy w sobie tak fajne nuty, że to po prostu musiało się udać :) Cool Water, jest delikatny, eteryczny, ale jednocześnie intensywny i zapada w pamięć. Kiedy go już poznacie, nie pomylicie go z niczym innym. Zapach jest bardzo czysty i świeży. Jest jak mroźny poranek w  górach, jest jak nadmorska bryza, jest jak łyk zimnej wody... Pobudza, odświeża i dodaje energii. Jest zarówno słodki jak i kwaśny (cytrusowy). Pasuje na randkę, noszony ze sukienką, oraz na co dzień kiedy biegamy w dresie. Zapach ten, jest fantastyczny na upalne dni, daje lekki efekt zmrożenia, ochładza, rozgrzaną skórę. Pomimo tego, że to zapach kwiatowo- cytrusowy, nie ulatnia się, jest bardzo trwały i czuję go na sobie cały dzień. Użyty na odzieży, pachnie do następnego prania. Kiedy go noszę, dostaję dużo zapytań, co to takiego?! Generalnie zapach dla każdego, ale z dużym naciskiem na okres wiosna-lato! Dzięki swoich odświeżająco- chłodzącym właściwością :) Davidoff Coll Water, występuję również w wersji dla mężczyzn. Fajny duet w łazienkowej szafce ;) Polecam Wam zapoznanie się z tym zapachem, ale podejrzewam, że większość go doskonale zna, bo to już parzcież zapach- legenda!!! 



Moje pierwsze własnoręcznie zrobione hybrydy Cosmetics Zone

Moje pierwsze własnoręcznie zrobione hybrydy Cosmetics Zone


Hej Kochane!
pora na nowości i zmiany! Od dawna nosiłam się z zamiarem, aby samodzielnie wykonać manicure hybrydowy w zaciszu swojego domu. Do tej pory, miałam hybrydę zaledwie kilka razy i zawsze udawałam się w tej sprawie do kosmetyczki. Postanowiłam spróbować, a skoro od października, hybryda stanie się tematem moich zajęć w szkole, uznałam, że warto poznać temat nieco wcześniej. Poza tym, wszyscy wkoło kuszą mnie wspaniałymi kolorami i wzorkami i troszkę tego pozazdrościłam. Oczywiście, póki co nie spodziewajcie się cudów w moim wykonaniu :) Dopiero stawiam pierwsze kroki, więc i manicure jest klasyczny i prosty :) Jakie są moje wrażenia i odczucia? Zapraszam dalej :)









Pewnego pięknego dnia, usiadłam i postanowiłam zamówić lampę i resztę niezbędnych akcesoriów i chemikaliów, jak nazywam aceton i odtłuszczacz :) Pilniki, bloczki i radełka. Wszystko to trafiło do mojego koszyka i zaczęła się zabawa :) Lakiery pochodzą ze sklepu Cosmetics Zone. Cała reszta od przypadkowego sprzedawcy na allegro.










TOP I BAZA TO PODSTAWA!!! 

Bez tych dwóch produktów, cała zabawa nie ma najmniejszego sensu. Słyszałam o produktach 2w1, ale póki co używam osobnych produktów i jestem z nich zadowolona, Podoba mi się, że pojemność  bazy i topu jest większa niż w przypadku lakieru! 7 ml i 15 ml. 








W przypadku tych produktów, przeszkadza mi zapach, jest bardzo mocny i tak bardzo chemiczny. Kto używał wysuszacza Seche Vite, ten wie, co mam na myśli. Na szczęście, ten zapaszek, wyczuwalny jest tylko w chwili aplikacji na płytkę.





KOLOROWA RADOŚĆ!

W kwestii wyboru kolorów, postawiłam jak zawsze na klasykę. Uwielbiam jasne, cieliste odcienie, które wyglądają schludnie i skromnie. Lakier nr 1 Malaga. Szarość, to podstawa mojej garderoby, uwielbiam nosić ją także na paznokciach, lakier nr 5 Platinum Grey. a na chwile szaleństwa, intensywna fuksja, która uwielbia blondynki, lakier nr 013 Fuchsia.




























Na pierwszy ogień, poszła szarość, która ma idealny odcień! Kolor, ma w sobie domieszkę błękitu ,jest bardzo elegancki i ładnie prezentuje się na krótkich paznokciach.














Wybaczcie mi wykonanie, ale jak na pierwszy raz i tak jestem z siebie dumna! Musicie wiedzieć, że jestem totalnie roztrzepanym osobnikiem i nie potrafię bawić się godzinami z pazurkami :) Obiecuję, że się poprawię i będzie coraz fajniej :) 










Jestem bardzo zadowolona z efektów! Paznokcie niesamowicie lśniły, nawet przed nałożeniem topu. Z nim, lśnią jak miliony monet ;) Jestem zadowolona z lakierów, tworzą równomierną taflę, nie spływają, nie robię prześwitów, wystarczą dwie bardzo cieniutkie warstwy, żeby pokryć całą płytkę. Utwardzałam je w lampie 2 min i efekt był zadowalający, wszystko zastygło, nic się nie lepiło, lakier się nie zmarszczył, nie powstały też żadne niechciane bąbelki. Fakt, sam proces w lampie, mnie nieco nuży, ale jak pomyślę. że to raz na jakiś czas, dam radę ;) Jestem zadowolona z trwałości, piorę, sprzątam, gotuję... Nie chronię i nie oszczędzam paznokci, a manicure jest w nienagannym stanie, Nie wiem ile wytrzyma, ale póki co jest idealnie! Polubiłam to, choć opierałam się bardzo długo. Teraz, mam ochotę na kolejne kolorki z mojej małej kolekcji :) Mniemam, że to uzależniające i z czasem, zapragnę mieć każdy kolor tego świata :) Jestem bardzo zadowolona z tych produktów, trwałość, jakość, cena wszystko na plus, polecam Wam spróbować. Na stronie Cosmetics Zone, znajdziecie całą gamę kolorów, oraz niezbędne akcesoria. Ja sama ma w planie, zakup jesiennych kolorów i kilka pyłków do ozdabiania. Mam tylko problem ze skórkami, które od zawsze żyją własnym życiem, proszę polećcie mi coś skutecznego :) Buziakiiii :) 








NOWOŚCI!!! Zmywacze do paznokci Sensique o egzotycznych zapachach

NOWOŚCI!!! Zmywacze do paznokci Sensique o egzotycznych zapachach



Hej Kochane,
mam do Was nowinę, w drogeriach NATURA, pojawiła się nowa odsłona popularnych zmywczy do paznokci! Marka, poszerzyła swój asortyment o egzotyczne zapachy, idealne do przywołania wakacyjnych wspomnień :) W ofercie, znajdziemy takie zapachy jak: kiwi, winogrona, mango, orchidea i magnolia. W ofercie, pojawił się także niezwykły produkt, zmywacz do hybryd... tego ostatniego jestem szczególnie ciekawa.. Ponieważ od dzisiaj, dokładnie od dzisiaj zaczynam swoją domową przygodę z hybrydami :)  Zmywacz, to rzecz niezbędna w każdym domu, zatem mam nadzieje, że te nowości Was zainteresują :) 








Sensique to marka skierowana do każdej kobiety ceniącej naturalne piękno 

i dostrzegającej je u innych. Przez ponad 10 lat obecności na polskim rynku zdobyła uznanie rzeszy konsumentek w różnym wieku. Linia obejmuje szeroki wybór produktów do makijażu twarzy, m.in. podkłady, matowe i perłowe cienie do powiek, pomadki, pudry, bronzery, czy tusze do rzęs. W serii także lakiery do paznokci o wysokiej trwałości wyposażone w wygodne pędzelki, które zarówno pokryją płytkę jednolitą warstwą lakieru, jak i nadają się do tworzenia wzorów na płytce.


Asortyment uzupełnia odświeżona linia zmywaczy do paznokci w poręcznych opakowaniach, również z aplikatorem z pompką. Dostępne w pięciu oryginalnych zapachach: kiwi, mango, winogrona, orchidei i magnolii. Wzbogacone są o składniki odżywcze, m.in. o prowitaminę B5 czy wyciąg z aloesu. Działają ochronnie 




           KWIAT MAGNOLII

Zmywacz bezacetonowy o intensywnym zapachu kwiatu magnolii. Zawiera keratynę, która wzmacnia paznokcie i uodparnia je na czynniki zewnętrzne, oraz kompleks witamin A+E 


Pojemność: 60 ml, cena: 2,59 zł





                                                                                            KWIAT ORCHIDEI 


Pielęgnacyjny zmywacz o zapachu kwiatu orchidei, cennego źródła polifenoli i wielocukrów. Zawiera łagodzący podrażnienia aloes i prowitaminę B5, która poprawia nawodnienie paznokci i wzmacnia ich elastyczność. Przeznaczony do zmywania paznokci sztucznych i naturalnych, nie zawiera acetonu. Skutecznie usuwa nawet ciemne emalie. 






KIWI

Zmywacz wzbogacony o glicerynę i lanolinę – składniki o wysokich walorach pielęgnacyjncych.  Posiada świeży, słodko-kwaskowaty zapach bogatego w witaminy i składniki odżywcze owocu kiwi.  Przeznaczony jest do paznokci naturalnych, skutecznie i szybko usuwa emalię z powierzchni płytki.






WINOGRONA

Zmywacz o przyjemnym zapachu soczystych winogron. Zawiera olej arganowy, który odżywia i wzmacnia paznokcie, a przy tym odpowiednio je natłuszcza. Przeznaczony jest do paznokci naturalnych.

W ofercie także produkt bez acetonu, przeznaczony do zmywania paznokci naturalnych i sztucznych. Doskonale radzi sobie nawet z ciemnymi emaliami.




Pojemność: 200 ml, cena: 9,99 zł, opakowanie z pompką.





MANGO

Zmywacz o słodkim zapachu egzotycznego owocu mango, który przywoła wspomnienie gorącego lata. Odpowiedni dla osób dbających o piękny wygląd paznokci. Zmywacz bezacetonowy skutecznie usunie emalię z paznokci naturalnych i zadba o ich zdrowy wygląd. Zawiera kompleks witamin A+E+F,




na sam koniec, przełomowy zmywacz do hybryd!!!





W ofercie także zmywacz do lakieru hybrydowego z acetonem. Aby usunąć emalię z powierzchni płytki należy nasączyć wacik, przytrzymać na paznokciu i delikatnie zetrzeć lakier. Dostępny w opakowaniu z pompką.



Pojemność: 200 ml, cena: 9,99 zł






Który kolor i zapach, najbardziej Was kuszą? Ja uwielbiam Mango, zatem sięgnę po ten wariant :) Zapraszam Was serdecznie do drogerii Natura, wkrótce kolejne nowości :) 
Ingrid - Profesjonalny puder bambusowy

Ingrid - Profesjonalny puder bambusowy



Jako posiadaczka cery mieszanej, miewam problematyczną strefę T. Aby zachować estetyczny i nienaganny makijaż zawsze sięgam po puder matujący. Bez tego kroku, czuję, że makijaż jest niekompletny i przede wszystkim nietrwały... Uwielbiam naturalny blask i efekt rozświetlonej skóry, pod warunkiem, że jest to zamierzone i kontrolowane. Inaczej sprawy się mają, kiedy po prostu nasza cera robi co chcę, a my tego nie korygujemy :) W swojej historii makijażówej, przeszłam przez ogrom pudrów. Jedne były warte ceny i zachodu, inne nie robiły zupełnie nic. Dzisiaj przybliżę Wam puder bambusowy marki INGRID, który testuję już jakiś czas :)








Z marką Ingrid, spotkałam się już kilka razy, uwielbiam ich bazy pod makijaż. Robią co do nich należy, a ich cena jest niezwykle przyjemna. Kosmetyki tej marki, znajdziecie w osiedlowych drogeriach, oraz online :) 






Profesjonalny, sypki puder bambusowy Ingrid idealnie wygładza skórę, gwarantując wysoki  stopień jej zmatowienia. Zawarte w składzie proteiny jedwabiu nawilżają i wygładzają skórę, optycznie zmiękczają rysy twarzy oraz zmniejszają widoczność zmarszczek. Puder gwarantuje wykończenie makijażu, bez bielenia skóry.
Produkt przeznaczony do każdego typu cery, szczególnie wrażliwej, mieszanej i przetłuszczającej się.


Puder, przychodzi do nas, zapakowany w czarny błyszczący kartonik z białymi napisami, wszystko jest bardzo eleganckie i przyjemne w odbiorze. Pudełeczko z pudrem o pojemności 10g jest przezroczyste, dzięki temu mam kontrolę nad tym, ile produktu zostało nam w opakowaniu. Słoiczek, posiada typową solniczkę, przez którą wydobywa się puder. 





Puder jest bardzo drobnozmielony, przez co jest niesamowicie delikatny i praktycznie niewidoczny na cerze. Nie tworzy efektu maski i nieestetycznej skorupki, nie robi nam efektu ciastka na twarzy. Współgra z każdym podkładem jaki posiadam, a  także z azjatyckimi kremami BB. Nie bieli twarzy, przez co nadaje się do robienia sesji zdjęciowych....






Jak wiadomo, puder sypki, się pyli! Nie ma sensu czarować, że ten jest inny, bo tak nie jest. Oczywiste jest, że przy nabieraniu nadmiar tworzy obłoczek pudrowości, ale kto używał, ten wie : o czym mówię. Najważniejsze jest to, że puder nie zapycha porów, nie uczula i nie podkreśla suchych skórek na naszej twarzy.






Jestem zadowolona z tego produktu, ładnie współgra z moimi podkładami. Nie robi efektu ciastka, nadaje się także nałożony lekką warstwą do utrwalenie korektora pd oczami. Utrzymuje dobry mat, ale nie jest to płaska maska, pozbawiona życia. Puder nie bieli, nie zmienia koloru, oraz właściwości podkładu. Przyjemnie i dość długo utrzymuje mat na mojej strefie T. Nie zapycha i nie podkreśla suchości. Jest to bardzo dobry puder i nie odstaje niczym od pudru Make Up For Ever, Z moich obserwacji, wynika, że puder utrzymuje mój makijaż około 6-7 godzin w stanie bardzo dobrym. Później makijaż, zaczyna zanikać. Dla mnie to dobry wynik i całkowicie mnie zadowala. Polecam Wam ten produkt, jest bardzo wydajny, spełnia swoje zadanie, a do tego cena jest równie kusząca :) 






Copyright © 2014 Do połowy pełna... , Blogger