Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Iperfumy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Iperfumy. Pokaż wszystkie posty
CK One Gold Calvin Klein - Zapach dla niej i dla niego

CK One Gold Calvin Klein - Zapach dla niej i dla niego





O perfumach można dużo i można ciągle, dlatego dzisiaj zabieram Was w kolejną zapachową podróż. Tym razem, chciałabym opowiedzieć Wam o limitowanym zapachu marki Calvin Klein ONE GOLD. Perfumy te kupiłam dla męża, z myślą że świetnie sprawdzą się na wyjazdy: mały, zgrabny flakon, nuty zapachowe, które lubi i marka której ufa. Dlaczego zatem podkradam mężowi te perfumy? 

















Pierwsze co oczywiście rzuca się w oczy to flakon, który dosłownie ocieka złotem. Bardzo mi się podoba i pięknie prezentuje się nie tylko na łazienkowej półce, ale także na zdjęciach :) Perfumy zamówiłam w sklepie Iperfumy 50 ml/ 80 zł
















CK ONE GOLD czym to pachnie? 

Dla mnie to piękna mieszanka młodości i dojrzałości, lekkości kwiatów i siły drzewnych akordów. Zapach ten dodaje energii i rysuje uśmiech na twarzy. Uwielbiam to jak rozwija się na moim mężu i bardzo podoba mi się to jak ten zapach pasuje do mnie. To chyba najlepszy zapach Unisex, jaki przyszło mi używać kiedykolwiek. Samoistnie dopasowuje się do osoby, która akurat ma go na sobie. 













NUTY ZAPACHOWE: 


Nuty głowy: figa, bergamotka,szałwia
Nuty serca: Neroli, jaśmin, fiołek
Nuty podstawowe: wetyweria, paczula. drewno gwajakowe 
















CK One Gold  rozpoczyna się od soczystych nut kwiatowych, które są bardzo orzeźwiające, a dzięki blaskowi jaśminu szybko wpada w ciepły, drzewny zapach, który dodaje głębi temu zapachowi. CK One Gold jest idealny dla kogoś, kto uwielbia nuty kwiatowe, ale wciąż jest bliższy ciepłym, drzewnym zapachom. Zapach pięknie rozwija się na skórze, nie jest to kolejny płaski zapach o którym szybko zapomnisz. To mieszanka elegancji i młodzieńczej radości. Zapach ciepły, ale jednocześnie świeży, z pewnością nie należy do zapachów męczących. To zapach mężczyzny i kobiety, słodkiej mieszanki dwóch przeciwieństw, które tworzą jedność. Uwielbiam je podkradać mężowi i wiem na pewno, że chętnie wrócimy do tych perfum. 














Znacie perfumy CK ONE GOLD?  Używacie zapachów Unisex? 
Jesienne zachciewajki

Jesienne zachciewajki



Zdaję sobie sprawę z tego, że dla mnie których wakacje dopiero się zaczynają albo nadal trwają w najlepsze. Sama pisząc ten post przebywam na urlopie.Jednakże wraz z pierwszym chłodnym i (wyczekiwanym) przeze mnie dniem. Poczułam, że moja ukochana jesień się zbliża. W zasadzie nie ukrywam, że trochę już jej wyczekuję ;) A skoro niebawem nadejdzie, czas pomyśleć co mi ją umili :) Dlatego stworzyłam małą listę jesiennych zachciewajek :) 















Jak zawsze przegląd rozpoczynam w ulubionej drogerii Iperfumy, w której zaopatruje się w perfumy, ale nie tylko. Coraz częściej zaglądam także na inne działy w tym na dział ze świecami, szczerze mi brakuje wieczorów w ich towarzystwie.
























Zapachy, które od razu wpadły mi w oko to Bourbon Wood Barrels oraz Autumn Pearl. Myślę, że zapalane zamiennie wprowadzą do domu coś wyjątkowego. Ta damsko-męska mieszanka może skutecznie rozgrzać w chłodny wieczór.






Nie byłabym sobą, gdybym nie poszukała czegoś nowego do mojej kolekcji zapachów. Tym oto sposobem, trafiłam na nowość która już swoim flakonem, kusi do zakupu. Mam sentyment do zapachów  Cacharel i dlatego z wielką przyjemnością poznam i tę odsłonę. Yes I Am!










Nie mogę przejść obojętnie wobec zapachu Good Girl Legare. Do tej pory, nie udało mi się się jeszcze zakupić tego zapachu i mam nadzieję, że jeszcze w tym roku uda mi się to zrealizować :) 

















Na koniec podkład, nie byłabym sobą, gdybym nie zapragnęła czegoś nowego ( pomimo stałych ulubieńców) Podkład Clarins, ma naprawdę świetne recenzję i chyba czas najwyższy zobaczyć o co tyle krzyku :) 













Moja mała lista pragnień powoli się kształtuje, mam nadzieję, że małymi krokami uda mi się zrealizować całą listę. A Wy co macie w planach zakupić? Tworzycie takie listy zakupowe? Pomaga Wam to w zachowaniu  większej kontroli nad zakupami i stanem konta? 
Maybelline SuperStay Matte Ink

Maybelline SuperStay Matte Ink



O pomadkach Super Stay Matte Ink, zrobiło się bardzo głośno, głównie za sprawą filmików na YT, które czasami oglądam. Każda z nas marzy o pomadce, która przetrwa z nami cały, intensywny dzień i pozostanie na ustach w nienaruszonym stanie. Chcemy czuć się komfortowo i pewnie w każdej sytuacji, czy jest to spotkanie służbowe, randka, albo wypad na zakupy do galerii handlowej. Żadna z nas nie chce przykrej niespodzianki, w postaci migrującej szminki, lub takiej która nieestetycznie osadza się na zębach. Super Stay Matte Ink, miało być pomadkowym spełnieniem snów, czy aby na pewno tak jest?! 













Zacznę od opakowania, które jest bardzo minimalistyczne i przez to eleganckie. Kolory opakowania, teoretycznie mają odpowiadać kolorowi pomadki. Niestety nie z każdym odcieniem się to udało, zwróćcie na to uwagę, szczególnie jeśli planujcie zakupić pomadkę online. Pojemność to 5ml, ale jestem przekonana, że ta pomadka wystarczy na bardzo długi czas. Cena to ok 30, możecie ją zamówić np w sklepie Iperfumy












Aplikator, był dla mnie sporym zaskoczeniem, ma kształt łezki z dziurką w środku. Nabiera optymalną ilość produktu, i wystarczy dosłownie jedna porcja, aby pokryć usta jednolitą warstwą koloru. Co mi natomiast przeszkadza to fakt, że aplikator jest bardzo sztywny i twardy. Fakt, pomaga to wyrysować idealny kształt ust, bez sięgania po konturówkę, ale mimo wszystko aplikacja nie jest dla mnie mega przyjemna i komfortowa. 









Natomiast kolor na jakiś się zdecydowałam w pierwszej kolejności to nr 10 DREAMER, który jest idealnym odcieniem brudnego różu, idealnie sprawdzi się w roli pomadki dla Panny Młodej. Kolor jest bajeczny, brudny, dosyć chłodny róż, który wydobywa z nas naturalne piękno, ożywia cerę i dodaje świeżości. Ciesze się, że udało mi się upolować, bo ten kolor jest niezwykle popularny. Mam ochotę dokupić inne kolory, ale wybór nie jest łatwy, gama kolorystyczna to aż 20 odcieni. 












Pomadka ma bardzo dziwną konsystencję, raczej przywykłam do tego, że pomadki w płynie mają wręcz wodnistą konsystencję, ta pomadka znacząco się różni. Konsystencja jest gęsta i klejąca i to jest jej duży minus. W zasadzie od jej nałożenie, aż do zmycia wyczuwam jak usta się kleją. Jest to dla mnie sporym dyskomfortem i nie lubię tego uczucia. Natomiast nie mogę odmówić pomadce tego, że jest hiper trwała i chyba jest to najlepsza pomadka jaką przyszło mi używać. Wytrzymuje na ustach niemal cały dzień ( napoje, tłuste posiłki, rozmowa i buziaki :) Pomadka wgryza się w nasze usta i jest nie do ruszenia, nie ma siły, aby zniknęła z ust, lub w niekontrolowany sposób wyszła poza kontury naszych warg. Daje mi to poczucie komfortu i pewności siebie w każdej sytuacji. Jeżeli czerwona pomadka ma takie same właściwości, kupuje ją od reki :) Pomadka najlepiej prezentuje się przez okres 6-8 godzin, później już zaczyna znikać od wewnętrznej strony ust. O ile w przypadku jasnych kolorów, jest to wybaczalne, w przypadku bardziej wymagających odcieni, może to być nieco denerwujące i bardziej widoczne. Niestety pomadka nie zniknie z naszych ust tak po prostu. Najlepiej i najszybciej zmywa się ją przy użyciu dwufazowego płynu lub po prostu olejku. Twarda z niej sztuka! Oczywiści tego typu pomadki są wyczuwalne na naszych ustach i potrafią je przesuszać. Warto zadbać o prawidłowe nawilżenie ust oraz  regularny peeling. Pomadka jet bardzo dobra, ale formułą wymaga dopracowania, bardzo życzyłabym sobie, aby efekt klejącej warstwy został w przyszłości wyeliminowany. 










Miałyście okazje używać już pomadek Super Stay Matte Ink? Jakie są Wasze wrażenia i odczucia jej względem? 
Chloe- utkana z czystości i figlarności

Chloe- utkana z czystości i figlarności



Nadeszła pora, aby przedstawić Wam kolejny zapach z mojej kolekcji. Jesień to czas, kiedy poszukuję zapachów ciepłych, otulających i intensywnych. Na półkach z nowościami znalazłam kilka typów ale postanowiłam po raz kolejny wrócić do zapachu, który znam od lat i za którym zwyczajnie tęskniłam. Chloe w klasycznej wersji to zapach, który towarzyszy mi od lat. Wracam do tego zapachu, na różnych etapach mojego życia. Jest zapachem wypełnionym wspomnieniami to dla mnie zapach klasyczny i ponadczasowy. Jest jak klasyka literatury, są pozycje, które po prostu musimy mieć w swojej biblioteczce. Z tym zapachem jest identycznie!










Głowa

frezja, liczi, piwonia

Serce

konwalia, magnolia, róża

Podstawa

Virginia cedr, bursztyn




Opakowanie zapachów Chloe są bardzo proste, ale mają w sobie mnóstwo wdzięku i uroku. Pięknie ozdabiają naszą toaletkę. Klasyka jest nieśmiertelna, a stwierdzenie mniej znaczy więcej idealnie tutaj pasuje.







Jaka jest Chloe? Przede wszystkim uniwersalna i ponadczasowa. To zapach kwiecisty, pudrowy i słodki. Zapach kobiety eleganckiej, pewnie stawiającej kroki, kochającej modę i wszelkie piękno. Ten zapach posiada w sobie sporą dozę świeżości, przez co posiada nutkę figlarności i kokieteryjnego puszczania oczka. Chloe nie ma wieku, nie starzeje się i nie zmienia. Jest skrojona na podobieństwo każdej z nas. Pasuje kobietom w każdym wieku i na każdą okazję. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że Chloe pasuje na każdą porę roku. Odnajduje się bowiem wspaniale w każdej sytuacji. 






To zapach, który swoją pudrowością przyciąga do siebie, ilekroć go noszę, dostaję mnóstwo zapytań i komplementów na jego temat. Jest ciepły, otulający i miękki. Jest blisko naszej skóry i cudownie się na niej utrzymuje. Jest wyczuwalny przez długie godziny. Nie traci swojej intensywności i magicznego ciepła. Uwielbiam go za skrajności, które w sobie nosi. Jest delikatny, subtelny i pełny uroku, jednocześnie pozostaje bardzo zmysłowy i kobiecy... Idealnie opisuje naturę kobiety, która jak wiadomo jest zmienna. Raz delikatna, innym razem stanowcza i przebojowa. Chloe to zapach każdej z nas. To klasyk, to zapach który nigdy się nie nudzi. Kocham perfumy i mam ich sporo, ale to do niej wracam za każdym razem. 












Jeżeli poszukujecie zapachu który długo utrzymuje się na skórze, który jest intrygujący i złożony. Chcecie podkreślić swoją kobiecość i zmysłowość, ogrzać się w jesienny, ponury dzień. Koniecznie spróbujcie i zanurzcie się w magicznym świecie złocistej królowej zapachów. Obiecuję, że poczujecie słodką błogość i ciepło. Nosząc ten zapach poczujecie swoją siłę i potęgę kobiecości. Podarujcie go siostrze, mamie, czy przyjaciółce, podzielcie się z nimi tym pięknem, zamkniętym w w szklanym flakonie. Warto szukać promocji np TUTAJ 





Jaki zapach jest Waszym ulubionym? Znacie zapachy Chloe? A może dopiero macie zamiar się z nimi bliżej poznać?!
Mama to przyjaciel, z którego się nie wyrasta... Pomysły na prezenty z okazji Dzień Matki

Mama to przyjaciel, z którego się nie wyrasta... Pomysły na prezenty z okazji Dzień Matki



Dzień Matki, coraz bliżej i jeżeli jeszcze nie macie prezentu, ani pomysłu na niego, zapraszam na dzisiejszy wpis z moją propozycją prezentów. Dzień Matki, to jedno z najpiękniejszy świąt na świecie. Nasze mamy dały nam życie i to one zasługują na wszystko co najlepsze. Moja mama jest moją najlepszą przyjaciółką, zawsze tak było i tak pozostanie. Lubię ją obdarowywać nie tylko od święta, bo mamę ma się tylko jedną warto o tym pamiętać!








W obecnych czasach wybór prezentu wydaje się łatwa sprawą, ale warto chwilę temu poświęcić i wybrać coś co naprawdę ucieszy naszą mamę. Ja jak zawsze zdaję się na ofertę drogerii Iperfumy,  Moja mama uwielbia perfumy, doskonale znam jej typy i gust zapachowy. Perfumy, to prezent niezwykle elegancki i osobisty. Nosimy je przecież tak blisko ciała i to one nas wyróżniają  wśród innych osób.






Kolejnym świetnym pomysłem jest zakup kosmetyków pielęgnacyjnych, Dobra maseczka, krem albo odżywczy balsamu do ciała. Wszystko, co pozwoli zadbać o wygląd i samopoczucie obdarowywanej osoby. Warto znać potrzeby naszej mamy i tym kierować się przy wyborze odpowiednich produktów. Zadbana mama, to szczęśliwa mama :) 








Każda kobieta, lubi podkreślać swoją urodę przy pomocy kosmetyków kolorowych. W tym celu, warto rozejrzeć się za paletką naturalnych cieni do powiek, która przyda się każdej kobiecie. Warto zwrócić uwagę na elegancką puderniczkę, którą mama możne nosić przy sobie, albo pomadkę w jej ulubionym  odcieniu. Chyba, że macie dość odważną mamę, wtedy możecie szaleć z kolorami i formułami. 








Świetną opcją, jaką oferuje nam sklep jest Bon Podarunkowy, to świetna sprawa zwłaszcza wtedy, kiedy nie jesteśmy pewne co wybrać. Na stronie mamy trzy bony do wyboru od 100- 300 zł Kupon ten jest ważny przez rok od wystawienia. Uważam, że to naprawdę fajne rozwiązanie. 










Ja w tym roku postanowiłam zamówić ulubione perfumy mojej mamy, dołączę do tego bukiecik kwiatów i może gdzieś się razem wybierzemy. A Wy na jakie prezenty stawiacie? 
ODROBINA LUKSUSU  GUERLAIN METEORITES- Puder doskonały

ODROBINA LUKSUSU GUERLAIN METEORITES- Puder doskonały


Są kosmetyki o których marzą wszyscy, produkty kultowe i charakterystyczne dla danej marki. Takim kosmetykiem, niewątpliwie są Meteoryty Guerlain . Puder, który jest legendą, ale który jednocześnie zbiera, bardzo skrajne opinie. Jedni, uwielbiają go za ten subtelny blask, który dodaje cerze życia i odejmuje lat, inni zaś nie dostrzegają w nim nic nadzwyczajnego. Ja o Meteorytach, marzyłam wiele lat, dlatego postanowiłam, przetestować je na własnej skórze. 










Tego produktu, chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, jest to najbardziej popularny kosmetyk marki Guerlain. Przepiękna puderniczka, która stała się już dawno obiektem pożądania. Niesamowity zapach, który jest jedyny w swoim rodzaju, oraz właściwości tego pudru. Wszystko to składa się w jedną piękną całość. Meteoryty, czyli kolorowe kuleczki o magicznej mocy upiększającej











Puder, zbiera skrajne opinie, ale po części wiem z czego może to wynikać... Zanim, zaczniemy ich używać musimy zapytać samą siebie czego oczekujemy. Meteoryty, nie są pudrem matującym, nie utrzymają naszego makijażu w ryzach przez cały dzień. Nie sprawdzą się do cer bardzo tłustych i problematycznych, ponieważ są zbyt delikatne. Po drugie, kuleczki, nie są rozświetlaczem, nie sprawia, że nasza cera zabłyśnie jak gwiazda. Puder ten ma inne właściwości i zupełnie inne pojęcie rozświetlenia. Ponadto, puder jest nie jest ani kryjący, ani transparentny, zostawia na skórze zupełnie inny rodzaj wykończenia. Tworzy lekką mgiełkę, która jest w pewnym stopniu dość magiczna, bo ona tam jest i zarazem jej nie ma... To wszystko sprawia, że ten puder jest tak wyjątkowy. Ale także dlatego, że robi coś "czego nie ma" często uważany jest za drogi bubel... Kiedy wiemy już czym są te kuleczki, możemy je dopiero wtedy sprawiedliwie ocenić.











Zacznę od puderniczki, która jest przepiękna i chyba nikt nie do co do tego wątpliwości, stanowi ozdobę każdej toaletki i cieszy oko każdej kobiety. W pudernicy, znajdziemy także puszek/gąbeczkę zabezpieczającą. A wszystko to, zapakowane w pastelowy kartonik. Całość oczywiście mnie całkowicie kupuje :) Zapach, to wspaniałe uzupełnienie tego produktu, każdy kto choć raz poczuł ten zapach, zapamięta go na zawsze. Kwiatowo -pudrowa nuta, zapach wiosny, miłości i radości.Po prostu coś pięknego!  Na szczęście marka Guerlain, ma w swojej kolekcji perfumy o niemal identycznym zapachu i chyba niebawem się na nie skuszę... 










Jako bladolica, posiadam kolor najjaśniejszy czyli 2 CLAIR, w skład tej kompozycji, wchodzą kuleczki fioletowe, zielone, różowe, białe i złote. Mamy trzy opcje kolorystyczne do wyboru, każdy zatem znajdzie odcień idealny dla siebie. Kuleczki są dość miękkie, dzięki czemu z łatwością nabieram je na pędzel i potem na skórę twarzy. Troszeczkę się pylą, ale nie stanowi to dla mnie większego problemu. Kuleczki są dość dobrze napigmentowane, jednak na twarzy tworzą mgiełkę, która nie ma wyraźnego koloru.












Efekt jaki dają po zmieszaniu, to ultralekkie rozświetlenie, czarodziejska mgiełka, która jest dla skóry jak Photoshop. Momentalnie wygładza powierzchnię naszej skóry, pory stają się mniej widoczne,rysy stają się łagodniejsze, a cała twarz nabiera szlachetności i delikatności. Osobiście uwielbiam ten efekt, odejmuje on lat, sprawia, że wyglądam na wypoczętą i wyspaną. Już dawno zrezygnowałam z ciężkich, matujących makijaży. O wiele bardziej cieszy mnie widok, rozświetlonej i promiennej cery. Wyglądam naturalnie i świeżo. 











Puder ten to typowy puder wykańczający makijaż nakładam go odrobinę, jako ostatni krok w makijażu. Pięknie scala ze sobą wszystkie nałożone wcześniej produkty. Sprawia, że cera jest wygładzona i obudzona. Pięknie prezentuje się pod oczami, dzięki właściwością odbijającym światło, zmiękcza rysy i rozświetla tę okolicę, utrzymując przy tym korektor na miejscu przez cały dzień. 











Magiczny pył... Osobiście pokochałam te perełki, spełniają moje oczekiwania ich względem. Nie potrzebuję dużego krycia i ciężkiego matu. Nie oczekuję że ta mgiełka zmatowi na 10 godzin moją mieszaną cerę. Oczekiwałam od nich, wygładzającej iluzji, która sprawia, że cera nabiera zdrowego i naturalnego wyglądu (Nawet kiedy jestem zmęczona czy chora) Kosmetyk, który robi magię, a jednocześnie nie jest nachalnym brokatem... Choć faktycznie w dużym słońcu, widać delikatne srebrne drobinki, ale nie ma to nic wspólnego z tanim efektem grubego brokatu. Meteoryty Guerlain, to inny wymiar rozświetlenia i piękna. To ten rodzaj subtelności, który zawsze mi się podobał. Mam makijaż, dodaje mi on uroku, ale nie sprawia, że jestem już kimś zupełnie obcym dla siebie i otoczenia. Piękno powinno być podkreślane i wydobywane z tego co jest w nas. I ten puder to robi... Odmładza, wygładza, rozświetla i sprawia, że czuję się lepiej, kiedy go noszę. To piękny kosmetyk, który wydobywa z nas wewnętrzne piękno, tworzy iluzję doskonałości, nie robiąc z nas kogoś, kim nie jesteśmy. Szczerze je pokochałam i mam nadziej, cieszyć się nimi przez długi czas, wydają mi się być bardzo wydajnym produktem, bo tak naprawdę niewiele go potrzeba. Pomimo tego, że to drogi puder i może wydawać się zbędny, ja nie żałuję, ani złotówki. Sprawdza się u mnie doskonale. Dostrzegam jego subtelną moc i jest ona dla mnie idealna. Puder możecie kupić w świetnej cenie w sklepie internetowym Iperfumy












CLINIQUE TAKE THE DAY OFF Balsam do demakijażu - Zdejmij z twarzy resztki dnia

CLINIQUE TAKE THE DAY OFF Balsam do demakijażu - Zdejmij z twarzy resztki dnia


Demakijaż to podstawa pielęgnacji! Bez odpowiedniego przygotowania (oczyszczenia) naszej skóry, nie możemy mówić o pielęgnacji, jako całości. Osobiście uwielbiam ten moment w ciągu dnia, kiedy mogę wykonać swój oczyszczający rytuał. Staram się wybierać produkty, które mogę połączyć z relaksacyjnym masażem i ciepłym ręczniczkiem, trochę po koreańsku :) Kto jest ze mną dłużej, doskonale wie, że jestem ogromną fanką olejków do demakijażu. Zatem, kiedy zobaczyłam masło do demakijażu, musiałam je mieć :) Słynny produkt marki Clinique, który ma tyle samo zwolenniczek, co przeciwniczek, dzisiaj u mnie w roli głównej zapraszam :) 

















Zacznę od tego, co rzuca się w oczy od razu, czyli od opakowania. Bardzo minimalistyczne i eleganckie, podoba mi się i cieszy oko. Minusem, może być fakt, że masełko musimy wydobywać palcami.









Pojemność to 125 ml Sama nie wiem, czy to dużo czy to mało? Ja używam niewielkiej ilości, przez co mogę cieszyć się tym produktem przez długi czas ( produkt przydatny przez 24 miesiące od otwarcia) Ale za cenę, jaką musimy zapłacić, to może być troszkę za mało.Najlepiej zapatrzeć się w nie na stronie Iperfumy, tam jego cena to 110 zł  Niestety masło jest całkowicie bezzapachowe. Dla mnie to minus, ponieważ lubię otulające zapach, które umilają mój demakijaż, Ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy to lubi, tym bardziej, że masłem zmywamy także nasze oczy. 












W opakowaniu, produkt ten przypomina gęste masło, nie ma jednak żadnego problemu z wydobyciem go. Po ociepleniu go w dłoniach i wmasowaniu, zamienia się w delikatny olejek.Uwielbiam ten efekt, masowania skóry. Masełko, dosłownie rozpuszcza nasz makijaż. I robi to błyskawicznie! Wystarczy spłukać wodą, lub powycierać gorącym ręcznikiem buzia jest idealnie czysta. Demakijaż trwa chwilę, a przy tym jest bardzo odprężający. Zazwyczaj stosuję masełko raz, a potem tonizuję skórę i przechodzę do dalszych kroków pielęgnacyjnych. Ale są dni, kiedy mam cięższą rękę co do makijażu i wtedy zmywam buzię dwa razy. 










A co z oczami? Produkt jest przeznaczony, także i to tego. U mnie sprawdza się znakomicie, nie szczypie, nie podrażnia, nie powoduje zaczerwienienia, czy efektu "mgły". Radzi sobie, nawet w wodoodpornym eyelinerm, ładnie go rozpuszcza , wystarczy ręcznik i po wszystkim. Podoba mi się, że po zmyciu, produkt nie pozostawia tłustego filmu. W przypadku mojej cery, nie powoduje także ściągnięcia, czy przesuszenia. powiedziałabym wręcz, że moja buzia jest po takim demakijażu nawilżona. Dla przypomnienie, mam cerę mieszaną.










Moja opinia: Balsam ten na pewno można nazwać produktem wyjątkowym. Łączy w sobie kilka produktów do demakijażu. Oszczędzamy czas, pieniądze na płyny micelarne i waciki :) Wystarczy tylko ciepła woda i czysty ręczniczek (za każdym świeży) i balsam. Sam demakijaż jest niezwykle przyjemny i relaksujący. a to bardzo przyjemne, szczególnie po ciężkim dniu w pracy. Produkt, ma przyjemną olejkową konsystencję, która nie ścieka i nie brudzi wszystkiego w koło. Jest delikatna i bezpieczna, nawet dla wrażliwych cer. Nie przesusza, nie ściąga  i nie podostawia tłustego filmu na twarzy. Nie zapycha porów, o co odrobinę się martwiłam, bo mam do tego tendencję. Po zmyciu buzia jest bardzo dobrze oczyszczona, kiedy, przemywam twarz tonikiem, na waciku już nie zostaje. Ponadto skóra jest przyjemnie miękka i nawilżona. Podoba mi się to! Wydajność oceniam na bardzo dobrą, a cenę do przełknięcia. Masełko sprawdza się u mnie świetnie i to kolejny pelengacyjny hit minionego roku. Balsam do demakijazu Clinique The Day Off , to świetny wybór, nie żałuję, że go kupiłam i pewnie zrobię to nie raz. Na szczęście, ostatnio moja koleżanka (dzięki Kasiu :*) obdarowała mnie drugim pudełeczkiem i teraz prze kolejne pół roku, mogę się cieszyć z tego wspaniałego balsamu. Jeżeli jeszcze się wahacie, myślę, że Was troszeczkę przekonałam. Buziaki 







Clarins Instant Light Lip Comfort Oil- regeneracja i odżywienie naszych ust

Clarins Instant Light Lip Comfort Oil- regeneracja i odżywienie naszych ust


Zimno, mroźno i wietrznie.... Zima swe uroki ma! Niestety w przypadku spierzchniętych, suchych i obolałych warg. wszelkie zimowe uroki przestają cieszyć. Suche powietrze i centralne ogrzewanie, wcale nam nie pomagają, bo wysuszają nas jeszcze bardziej. Co robić i czego użyć, żeby uratować nasze spierzchnięte wargi? Dzisiaj przedstawię Wam produkt, który sprawdza się idealnie jako kuracja dla ukojenia suchych, wymrożonych i podrażnionych warg. To magiczny olejek, marki Clarins, który mieszka w mojej kosmetyczce już po raz drugi i ciągle świetnie się sprawdza! 















Zacznę od opakowania, jak zawsze w przypadku marki Clarins, mamy do czynienia z bardzo eleganckim i kobiecym połączeniem czerwieni i złota... Kosmetyki marki Clarins, znajdziecie np: w sklepie Iperfumy Samo opakowanie olejku/błyszczyku jest niezwykle urocze, ale także praktyczne, ponieważ jest naprawdę niewielkie i z łatwością wszędzie się zmieści. Kosmetyczka, kieszeń kurtki, schowek w samochodzie, czy organizer na biurku w pracy. Wszędzie się mieści bez problemu. Przy okazji to dość masywny plastik, z bardzo wygodnym, dużym aplikatorem. Dzięki niemu, wystarczy jedna doza olejku, aby pokryć całe usta.














Aplikator gąbeczka, nieco pękaty i dość spory. Przez co aplikacja jest łatwa, szybka i przyjemna. Poza tym, aplikator nabiera optymalną ilość produktu, nie za dużo i nie za mało, przez co oszczędzamy produkt. Pojemność olejku to 7 ml. Olejek, możecie zakupić Olejek Clarins w cenie 73 zł.











Zapach.... w przypadku mojej wersji, czyli nr 2 RASPBERRY wszystko jest jasne. To zapach dzieciństwa, syropu malinowego i gumy mamba. Niezwykle przyjemny, słodki i cukierkowy. Dla mnie wręcz idealny i zawsze poprawia mi humor.













Konsystencja, jest to coś na wzór olejku, jednakże bardziej gęstego i przylegającego do ust. Może to dość gęsty błyszczyk, który jest jednocześnie olejkiem... Trudno mi to jednoznacznie opisać. Produkt trzyma się ust niczym błyszczyk, ale zachowuje się zupełnie inaczej. Od razu czujemy ulgę, lekkość i nawilżenie, jakie niesie ze sobą aplikacja tego produktu.










Na ustach produkt wygląda jak błyszczyk, moja wersja dodaje moich ustom lekkiego kolorku, to znaczy sprawia, że moje usta mają swój własny lepszy kolor. Ładnie błyszczą, wyglądają zdrowo. 






PODSUMOWANIE:
Olejek spełnia swoje zadanie, daje natychmiastowe uczucie ulgi spierzchniętym i suchym ustom, Nawilżenie jest długotrwałe i nie znika, wraz ze zniknięciem produktu. Powierzchnia ust jest wygładzona, zmarszczki, pęknięcia mniej widoczne. Stosowałam olejek, nawet podczas choroby i gorączki i bardzo mi pomógł.Olejek nie spływa z ust, nie skleja ich także. Jest lekki i praktycznie niewyczuwalny w użytkowaniu. Spokojnie możecie sięgać po niego w czasie pracy, bez obawy, że narobicie sobie tłustej plamy na pół brody. Co często zdarza się w przypadku maści ochronnych :) 

Olejek daje prawdziwe uczucie ulgi i ukojenie i sprawia, że usta wracają do dobrej kondycji, ponadto apetycznie się prezentują.Uwielbiam go za opakowanie, aplikator i zapach, wszystko jest spójne, eleganckie i skuteczne. Kosmetyki Clarins sprawdzają mi się dobrze i szczerze polecam Wam wypróbować. Może na początek warto, zacząć od tego olejku? Mój trik to nałożenie odrobiny na bardzo matowe i wysuszające pomadki, dzięki temu moje usta wyglądają i czuja się lepiej. A ja dodatkowo jestem spokojna, że coś je pielęgnuje :) Myślę, że zakochacie się w tym maluszku, od pierwszego użycia i tego Wam życzę :) Zachwytu nad małymi rzeczami i ogromu miłości... Buziakiiii 








Copyright © 2014 Do połowy pełna... , Blogger