Vita Liberata- mineralny puder brązujący- efekty na mnie

Witam Kochane,
dzisiaj przychodzę do Was z recenzją produktu, który jest wybawieniem dla osób o jasnej karnacji, lub dla osób, które nie opalają twarzy. Generalnie zaliczam się do obu tych grup. Lubię opalone ciało, twarz natomiast jest przeze mnie chroniona. Nie chcę nabawić się przebarwień i przyspieszyć czas pojawienia się zmarszczek. Całę szczęście, że powstają coraz nowsze kosmetyki, które w dwie minuty sprawią że nasza skóra nabierze pięknego koloru. Bronzer, dostałam od http://vitaliberata.com/. I muszę szczerze powiedzieć, że nasze początki nie były kolorowe. Odcień mi nie pasował, był zdecydowanie zbyt ciemny, początkowa aplikacja kończyła się ciemnymi palami i smugami na całej buzi. Próbowałam z różnymi kremami i podkładami, więc ewidentnie miałam problem z nakładaniem go. Kiedy zwątpiłam w ten produkt, oddalam go mamie, która ma ciemną karnacje. Kiedy znów spotkałam się z mamą, zapytałam co Ty masz dzisiaj na twarzy, wyglądała pięknie. Okazało się, że nic innego, jak mineralny bronzer, który ja skreśliłam. Co zrobiłam z tym fantem? Szybko odebrałam mamie ten produkt i zaczęłam ćwiczyć. Zajęło mi kilka dni, zanim nauczyłam się go nakładać tak, żeby efekt był widoczny :) 





Podkłady mineralne całkowicie skradły moje serce, tutaj po raz pierwszy spotkałam się z bronzerem mineralnym. Cieszę się, że się z nim zaprzyjaźniłam, ponieważ dzięki minerałom w składzie, moja skóra oddycha, wygląda bardzo naturalnie i uwaga, naprawdę wygląda na opaloną, co w przypadku moje karnacji graniczy z cudem :) Vita Liberata jest produktem innowacyjnym, ponieważ oprócz nadawania nam koloru, stopniowo opala naszą skórę, Jest to efekt bardzo subtelny i u mnie widoczny po kilku dniach, ale widać delikatną różnicę w kolorze mojej skóry.






OPAKOWANIE:
płaski, plastikowy słoiczek z sitkiem. Nakrętka jest szczelna, produkt się nie wysypuje. Pojemność to 9g, przydatność do zużycia to tylko 6 miesięcy, także musimy się spieszyć. Minusem niewątpliwie jest fakt, że napisy bardzo szybko się ścierają, szczególnie widoczne jest to pędzelku.



PĘDZELEK:
jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, obawiałam się, że pędzelek będzie miał rzadkie włosie, będzie sztywny, albo nie będzie w odpowiedni sposób nabierał produkt. Trafiłam już na pędzle, które nie zbierały różu czy pudru. Włosie jest dość gęste i zbite, przez co z łatwością nakładamy produkt. Pędzelek nie gubi włosia, szybko schnie, poza tym jest bardzo miękki i delikatny, nie kuje i nie drapie. Poza tym jest bardzo mały, z łatwością mieści się w kosmetyczce. Bardzo ładnie się prezentuje, niestety napisy bardzo szybko się ścierają, taki mały minusik :)





KONSYSTENCJA:
tutaj jestem bardzo zaskoczona, minerały mają to do siebie, że bardzo się pylą, kiedy się je nakłada, trzeba uważać na odzież, ja zawsze mam zabrudzoną toaletkę :) Tutaj jest inaczej, produkt ma nieco inną konsystencję, bardziej kredową, nie wiem jak to inaczej określić. Generalnie mam na myśli to, że bronzer się nie pyli.






SKŁAD:
CI 77019 (MICA), CI 77891 (Titanium Dioxide), Dihydroxyacetone, +/- CI 77491 (Iron Oxides), CI 77492 (Iron Oxides), CI 77499 (Iron Oxides), CI 77489 (Iron Oxides).

KOLOR: 
mój odcień to SUNKISSED nr 01, jest to dość ciepły kolor, czego się obawiałam na samym początku. Dla porównania uwielbiam bronzer Kobo ,a także Inglot 505, zimą lubię NYX róż w kolorze Taupe. Ten produkt na tle pozostałych, wypada dość ciepło, nawet bardzo ciepło, ale w sumie pełni inną funkcję. On ma nadać naszej skórze efekt opalenizny, nie wyraźny kontur. Poza tym, teraz mam dość opalone ciało, buzia zdecydowania się odcina i taki ciepły kolor, siwienie wyrównuje różnice w kolorze twarz-ciało.





ZAPACH:
w zasadzie go nie ma czuć, jedynie coś kwaśnego, pewnie samoopalacz, który jest w składzie. 


APLIKACJA:
jak wspomniałam na początku, miałam z nią spory problem, Początkowo robiłam sobie ogromne plamy, które ciężko było mi rozetrzeć, moja wina, ponieważ nie strzepywałam nadmiaru produktu z pędzla. Zbawienna okazała się także zasada im mniej tym lepiej, lub lepiej dokładać, niż ścierać ;) Producent, zaleca używanie produktu na kości policzkowe, całą strefę T, oraz linie żuchwy i dekolt. 
Najlepiej sprawdza się u mnie nakładanie go zaczynając od małej ilości i stopniowe dokładanie i rozcieranie. Wykonują ruchy kuliste, dzięki czemu produkt bardzo ładnie się blenduje i równomiernie rozkłada na twarzy. Cóż troszkę czasu mi zajęło opanowanie idealnego sposobu nakładania, ale udało się. Teraz mogę cieszyć się skórą muśniętą słońcem, bez większego wysiłku.



EFEKTY:
jak wicie mam jasną karnację, lubię subtelny makijaż i generalnie nie szaleję z kolorami. Z opalenizną też nie wariuje, nie lubię efektu pomarańczy :) Na szczęście bronzer, nie robi ze mnie solarki, wydaje mi się, że dopasowuje się do naszej karnacji, bo inaczej wygląda u mnie, a inaczej u mamy. Uwielbiam go za to,że ma satynowe wykończenie, nie zrobimy nim wyraźnego, graficznego wręcz konkurowania. Na wakacje to idealne rozwiązanie, wszystko powinno być delikatne i eteryczne :) Bronzer, nadaje piękny, zdrowy odcień mojej skórze. Wygląda tak, jakbym naprawdę się opaliła, ale omijam wszystko co nieprzyjemne: przebarwienia, piegi i zmarszczki :) Skóra jest niemuśnięta słońcem, wygląda na bardzo zdrową, świeżą i promienną- czyli wszystko to co lubię. Same zobaczcie :) 












Mam nadzieje, że efekt jest dla Was widoczny, ja słyszę od znajomych, że wreszcie mam jakiś kolor, więc jednak coś się zmieniło dzięki Vita Liberata :) 

TRWAŁOŚĆ:
na mojej mieszanej cerze, trzyma się cały dzień, nie ciemnieje, nie tworzy plam, jest to tak subtelny efekt, że nie musimy się martwić, czy kontur się trzyma, czy już nie. Jesteśmy po prostu "opalone" i tego się trzymajmy ;) 




MOJA OPINIA:
jak się okazało, nie warto skreślać produktów od razu, czasami warto poczekać spróbować innego dnia. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie bez niego tego lata! Bronzer jest lekki, zawiera minerały, co jest jak najbardziej korzystne dla naszej skóry. Kolor jest wierną kopią wakacyjnej opalenizny. Buzia wygląda na bardzo wypoczętą, świeża, tak jakbyśmy dopiero wróciły z urlopu. Nie zasycha, nie uczula, nie ciemnieje i nie ściera się w nieestetyczny sposób. Ja dostaję komplementy, że wreszcie mam jakiś kolor ;) Ciesze się, że mogę wyglądać lepiej, ni niszcząc przy tym swojej skóry solarium, czy promieniami słonecznymi :) Jestem zachwycona i na pewno zużyję ten produkt do końca, chociaż obawiam się, że mogę mieć z tym problem, produktu jest dużo, a jest on niesamowicie wydajny. Polecam wszystkim o jasnej skórze, efekty są rewelacyjne, a nie wymagają od nas żadnego poświęcenia, jakim jest leżenie plackiem kilka godzin. lub dni :) Produkt możecie kupić w Sephorze, za około 170zł, polecam kupić go z kimś na pół. ponieważ pojemność spokojnie na to pozwala :) Co Wy sądzicie o takiej opaleniźnie w pudrze?! Ściskam 



34 komentarze:

  1. Bardzo ładny efekt. Też czesto tak mam ze cos skreslam po czym po kilku dniach daje kolejne szanse i jest o wiele lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się. Ładnie się prezentuje. Chętnie bym go przygarnęła. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mam go i uwielbiam od pierwszego użycia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ładnie, ale jakoś nie jestem przyzwyczajona do Ciebie takiej brąz :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe, no tak Kochana, zawsze bladolicą mnie widzisz :)

      Usuń
  5. Podoba mi się :)
    Nawet moja Karolinka w brzuszku kopnęła jak Ciebie zobaczyła :]

    OdpowiedzUsuń
  6. delikatny efekt. ładnie wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ładnie wyglądasz :) Piękny efekt :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja mam samoopalacz tej firmy i jestem mega zadowolona, dlatego i ten produkt kusi mnie bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeżeli na twarzy robią się plamy, to często winą jest też nieprzypudrowanie skóry przed aplikacją różu/bronzera :) Ale dobrze, że sobie poradziłaś :) Z VL miałam samoopalacz, genialny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo dobrze się prezentuje, ale chyba i tak trochę się boję tego koloru

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam balsam VL i chętnie bym się skusiła na taki puder do twarzy:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Widać, widać :) kusi mnie już od dłuższego czasu jednak narazie używam kuleczek brązujących od Avon.

    OdpowiedzUsuń
  13. Rzeczywiscie na twarzy prezentuje się ślicznie ;)

    Kliknij proszę TUTAJ i zapraszam na swojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Na Tobie ładnie wygląda, ja natomiast mam zbyt jasną karnację

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja niestety nie potrafię używać takich produktów, mam tak jak Ty miałaś na początku - plamy, smugi... Latem nie używam żadnego podkładu, dopiero zimą zaczyna się wojna o przetrwanie ;p

    Pozdrawiam,
    www.katee-m.blogspot.nl

    OdpowiedzUsuń
  16. Wygląda bardzo subtelnie:) Bardzo interesujący produkt, w zeszłe wakacje używałam pianki samoopalającej tej firmy i byłam nią zachwycona:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Efekt bardzo łady i delikatny, ale jak za tą cenę to myślę, że trochę za słaby.. ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. efekt można stopniować, poza tym ja nie lubię pomarańczki na twarzy i dla mnie ten efekt jest wystarczający :)

      Usuń
  18. z pewnością bym się z nim polubiła!!!! ;))

    OdpowiedzUsuń
  19. Efekt jest widoczny, ale jak dla mnie wygląda trochę sztucznie. Może jest dla Ciebie ciut za ciemny? Z resztą sama będąc posiadaczką bladego lica nie przeszkadza mi ono, a wręcz jest bardzo lubiane, u innych. Poza tym produkt nie powinien nazywać się pudrem brązującym, a brązerem, dla mnie to dwie zupełnie różne rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  20. Piękny kolorek, który daje bardzo naturalny efekt :)

    OdpowiedzUsuń
  21. mam dwa kolory tego brązera-jest fenomenalny!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Do połowy pełna... , Blogger